Obrona wartości w czasach bessy

Alternatywą dla dywidendy jest buy back. Nie było warto?

- Wykup akcji własnych był dwukrotnie przeprowadzany za czasów Enterprise Investors. Nie dało się zauważyć pozytywnego wpływu na kurs akcji i stopę zwrotu.

Spółka ma wolne środki, dlaczego nie kupować akcji, skoro są tanie, wyceniane poniżej wartości fundamentalnej?

Zobacz również:

  • GenAI jednym z priorytetów inwestycyjnych w firmach
  • Szef Intela określa zagrożenie ze strony Arm jako "nieistotne"
  • International Data Group powołuje Genevieve Juillard na stanowisko CEO

- A jaka ona jest? Był styczeń 2008 r., gdy nasze akcje sprzedawaliśmy w emisji po 180 zł. Teraz ich kurs jest na poziomie 150 zł. Nie jest najlepiej, ale patrząc na innych, jest rewelacyjnie.

Czyli spadek kursu był za słaby, aby buy back był opłacalny?

- Jeżeli zarząd spółki nie ma atrakcyjnych pomysłów na inwestycje, to właściciele powinni zabrać jak najwięcej zysku, poprzez dywidendę lub wykup akcji własnych. To jest ogólna reguła. Jednak sytuacja jest dziś nietypowa... Szczególnie istotne stało się długofalowe funkcjonowanie spółki, w tym głównie silna pozycja w negocjacjach z bankami oraz instytucjami udzielającymi wieloletnich gwarancji dobrego wykonania kontraktów, co w sposób bezpośredni warunkuje możliwości rozwojowe w długim okresie.

Czy spółce zależało na realizacji robót w elektrowni atomowej w Skandynawii?

- Zależało nam, bo chcieliśmy zrealizować nasze cele biznesowe, jednak nie za wszelką cenę. To jest intratny kontrakt, który w przyszłości da szczególne korzyści. Krótkoterminowo analizując: tam jest bardzo wysoka stawka za godzinę roboczą. W Polsce niespotykana, wielokrotnie wyższa. Wymagania dotyczące jakości też są niesamowite. Kilkudziesięciu naszych kierowników robót, kilkuset pracowników przez rok czy dwa lata zdobywać będzie w Finlandii wyjątkowe kompetencje w skali światowej. Umiejętności te przeniosą do ELEKTROBUDOWY. Podczas negocjacji pojawił się argument, że Skandynawowie dają nam unikalne umiejętności, to miało wpływ na cenę w kontrakcie, jednak trudno byłoby o choć podobnie opłacalny w Polsce.

Jest to kontrakt strategiczny, przeszliśmy przez międzynarodową certyfikację naszego systemu zarządzania jakością. Mamy kompetencje, by uczestniczyć w budowie części reaktorowej elektrowni jądrowej. Nie słyszałem, aby jakaś firma w Polsce uzyskała tak ważkie potwierdzenie swoich zasobów intelektualnych. I na tym polega budowanie firmy inżynierskiej. Te referencje są uznawane we wszystkich firmach na świecie, niewiele więcej można już uzyskać. Jak do tego się dochodzi? Na przykład każdy nasz spawacz musiał indywidualnie uzyskać certyfikat niemieckiego audytora oraz krajowego instytutu. Gdy rekrutowaliśmy spawaczy do pracy, okazało się, że spośród stu tylko trzech czy czterech spełniło wymagania. Przy okazji zrozumieliśmy, że lepiej samemu szkolić, niż szukać na rynku, bo koszt rekrutacji jest zbyt wysoki, a efekty niepewne.


TOP 200