Zasada 10 tysięcy godzin

Na dodatek sam proces programowania było nadzwyczaj uciążliwy. (...)

"Programowanie kartami - wspomina jeden informatyk z tamtych czasów - nie uczyło programowania, ale cierpliwości w korygowaniu błędów".

Dopiero w połowie lat 1960. pojawiło się rozwiązanie tego problemu. Dzięki wzrostowi mocy obliczeniowej komputery zaczęły obsługiwać więcej niż jeden "umówiony termin" naraz. Informatycy zorientowali się, że jeżeli napisze się na nowo system operacyjny komputera, więcej osób będzie mogło korzystać z niego jednocześnie. A to z kolei oznaczało, że programiści nie musieli już wręczać stosików kart operatorowi. Można było zbudować dziesiątki terminali, połączyć je z głównym komputerem linią telefoniczną i pozwolić wszystkim jednocześnie programować online. (...)

Zobacz również:

  • GenAI jednym z priorytetów inwestycyjnych w firmach
  • Szef Intela określa zagrożenie ze strony Arm jako "nieistotne"
  • International Data Group powołuje Genevieve Juillard na stanowisko CEO

Michigan był jednym z pierwszych uniwersytetów w USA, który wdrożył system pracy z podziałem czasu na komputerach mainframe. W 1967 działał już prototyp takiego systemu. Na początku lat 1970. centrum obliczeniowe Uniwersytetu Michigan dysponowało mocą obliczeniową umożliwiającą jednoczesną pracę stu osobom. (...)

Takie sprzyjające okoliczności czekały na Billa Joya, gdy jesienią 1971 roku przybył do miasteczka uniwersyteckiego w Ann Arbor. Nie wybrał Michigan z powodu komputerów. W szkole średniej nie miał żadnego kontaktu z maszynami liczącymi. Interesował się matematyką i techniką. Ale kiedy na pierwszym roku zaraził się bakcylem programowania, dzięki szczęśliwemu zbiegowi okoliczności znalazł się w jednym z niewielu miejsc na świecie, gdzie siedemnastolatek mógł programować tak wiele, jak tylko chciał.

"Wiecie, jaka jest różnica między kartami do programowania i pracą na komputerze z podziałem czasu? - pyta Joy. "Taka jak między graniem szachy za pośrednictwem poczty i szachami błyskawicznymi".

Programowanie przestało wywoływać frustrację. Stało się przyjemnością. (...)

"Kłopot polegał na tym, że studentom przydzielano konta ze stałą sumą pieniędzy, więc czas, jaki mogliśmy spędzić przy terminalu, kończył się dość szybko. Kiedy się zapisywaliśmy, rezerwowaliśmy z góry czas, jaki chcieliśmy spędzić na komputerze. Każdemu przydzielano mniej więcej po godzinie. I to wszystko" - mówi, śmiejąc się na wspomnienie tych czasów. "Ale ktoś zorientował się, że jeżeli wpisze się ‘czas równa się’, a potem literę, np. t=k, komputer przestaje naliczać czas. W oprogramowaniu tkwił błąd. Wystarczyło wstukać t=k i siedzieć w pracowni jak długo się chciało".

Przyjrzyjmy się teraz całemu szeregowi sprzyjających okoliczności, na jakie natrafił Bill Joy. Dzięki temu, że zdecydował się na podjęcie studiów na wybiegającej w przyszłość uczelni, jaką bez wątpienia był Uniwersytet Michigan, miał sposobność ćwiczyć programowanie w systemie z podziałem czasu, zamiast męczyć się z kartami perforowanymi. Dzięki temu, że w oprogramowaniu systemowym tkwił błąd, mógł siedzieć nad klawiaturą tak długo, jak chciał.


TOP 200