Zasada 10 tysięcy godzin

Historię geniuszu Billa Joya powtarzano wiele razy, a morał z niej płynący jest zawsze taki sam. Znalazł się w świecie, który był kwintesencją merytokracji. W świecie oprogramowania nie można odnieść sukcesu dzięki znajomościom ze szkolnej ławy, pieniądzom ani koneksjom. To otwarta dziedzina, w której wszystkich uczestników ocenia się jedynie na podstawie talentu i osiągnięć, to świat, w którym wygrywają najlepsi. Joy zaliczał się do najlepszych. (...)

10 tysięcy godzin

Przez prawie pokolenie światowi psychologowie prowadzili ożywioną debatę nad zagadnieniem, które większość z nas uznałaby za rozstrzygnięte wiele lat temu: czy istnieje coś takiego jak wrodzony talent? Oczywista odpowiedź brzmi: tak. Nie każdy hokeista urodzony w styczniu zostanie profesjonalistą. Niewielu z nich osiąga ten poziom - jedynie ci, którzy mają ku temu wrodzone predyspozycje. Osiągnięcia to talent plus przygotowanie. Kłopot polega na tym, że im bardziej szczegółowo psychologowie analizują kariery osób utalentowanych, tym mniejszą rolę wydają się odgrywać wrodzone zdolności na rzecz przygotowania.

Zobacz również:

  • GenAI jednym z priorytetów inwestycyjnych w firmach
  • Szef Intela określa zagrożenie ze strony Arm jako "nieistotne"
  • International Data Group powołuje Genevieve Juillard na stanowisko CEO

Za dowód rzeczowy A w tej debacie niech posłuży nam badanie przeprowadzone we wczesnych latach 1990. przez psychologa K. Andersa Ericssona wraz z dwoma kolegami w elitarnej Berlińskiej Akademii Muzycznej. Przy pomocy profesorów akademii podzielili uczących się tam skrzypków na trzy grupy. Do pierwszej grupy zaliczono gwiazdy - potencjalny materiał na solistów światowej klasy. W drugiej zgromadzono uczniów uznanych jedynie za dobrych, a w trzeciej znaleźli się ci, którzy prawdopodobnie nigdy nie będą grać zawodowo i którzy zamierzali uczyć muzyki szkole. Wszystkim zadano wtedy to samo pytanie: Odkąd po raz pierwszy wzięliście skrzypce do rąk, ile godzin przeznaczyliście na ćwiczenie?

Uczniowie ze wszystkich trzech grup rozpoczynali naukę gry mniej więcej w tym samym wieku - pięciu lat. Przez pierwszych kilka lat wszyscy ćwiczyli z grubsza tyle samo - mniej więcej dwie - trzy godziny tygodniowo. Pierwsze dostrzegalne różnice zaczęły pojawiać się w wieku około ośmiu lat. Studenci, których później uznano za najlepszych w klasie, ćwiczyli więcej niż inni: sześć godzin tygodniowo w wieku 8 - 9 lat, osiem godzin tygodniowo w wieku 10 - 12 lat, szesnaście godzin tygodniowo w wieku 13 - 14 lat i tak dalej, aż w wieku 20 lat ćwiczyli - to znaczy celowo i z determinacją grali na swoim instrumencie z zamiarem nabrania większej wprawy - ponad trzydzieści godzin tygodniowo. Do ukończenia 20 lat należący do elity artyści ćwiczyli łącznie przez dziesięć tysięcy godzin. Dobrzy uczniowie ćwiczyli przez osiem tysięcy godzin, a przyszli nauczyciele muzyki niewiele ponad cztery tysiące godzin.

Ericsson wraz z kolegami porównał wtedy pianistów-amatorów z profesjonalistami i zaobserwował tę samą prawidłowość. W dzieciństwie amatorzy nigdy nie ćwiczyli więcej niż około trzech godzin tygodniowo, więc w wieku 20 lat na zdobywanie wprawy przeznaczyli łącznie dwa tysiące godzin. Natomiast profesjonaliści systematycznie co rok wydłużali czas gry, czyli do ukończenia 20 lat ćwiczyli łącznie przez dziesięć tysięcy godzin.


TOP 200