Ratunek potrzebny od zaraz

Skąd się biorą kłopoty?

Uważam, że jako zarządzający swoim własnym środowiskiem informacji i wiedzy spisuję się co najwyżej średnio. Często zastanawiam się, gdzie popełniam błędy. I mam już na ten temat kilka hipotez.

Po pierwsze więc, używam zbyt wielu urządzeń. Zgranie ich wszystkich razem zajęłoby mi zbyt dużo czasu. Niestety, ten akurat problem będzie narastał - i to nie tylko w moim przypadku. Uczestniczyłem niedawno w konferencji, podczas której specjaliści od technologii cały czas opowiadali, że maszyn inteligentnych jest już dziś dziesięć razy tyle co ludzi i że maszyny te będą się rozwijały znacznie szybciej niż my. Nie muszę dodawać, że spece od maszyn jak jeden mąż twierdzili, iż wszystkie ich wynalazki będą gładziutko ze sobą współpracowały, jednak ja "sądzę, że wątpię".

Zobacz również:

  • GenAI jednym z priorytetów inwestycyjnych w firmach
  • Szef Intela określa zagrożenie ze strony Arm jako "nieistotne"
  • International Data Group powołuje Genevieve Juillard na stanowisko CEO

Po drugie, moi pracodawcy nie za bardzo kwapią się pomagać mi w zmaganiach z informacją. Mogę liczyć na jakieś tam wsparcie w przypadku poszczególnych narzędzi, ale wsparcie to jest bardzo rozproszone. Nie mam tak naprawdę żadnych pretensji do moich pracodawców, bowiem żadna bodaj organizacja nie radzi sobie dobrze na tym poletku i nie jestem pewien, czy gdziekolwiek istnieje ktoś, kto wie, gdzie szukać klucza do skutecznego posługiwania się własną informacją. Jestem przekonany, że zdobywanie przewagi w biznesie będzie w przyszłości w znacznej mierze zależało od tego, jak skutecznie i jak wydajnie będą pracownicy radzić sobie z zasobami swoich informacji, tak więc powinno się poświęcać więcej uwagi nam, nieszczęsnym sierotom zalewanym wodospadem danych.

Już wspominałem o tym, że technologie nadal pozostawiają wiele do życzenia. Zbyt wiele urządzeń się psuje, w programach jest zbyt wiele usterek, zbyt wiele funkcji nie działa jak należy. Ktoś kiedyś powiedział, że technologia to "wszystko, co na razie jeszcze nie działa za dobrze". Jeśli przyjąć tę definicję za dobrą monetę, to istotnie trzeba powiedzieć, że stosujemy dziś całe mnóstwo technologii.

Winy własne

Po obarczeniu winą wszystkich wkoło muszę się teraz uderzyć także i we własne piersi. Podobnie jak większość innych osób, nie inwestuję wystarczająco dużo w moje środowisko informacyjne. Nie wiem czemu, ale cierpię na jakąś neurotyczną niechęć spędzania czasu na organizowaniu własnych poczynań.

Wolę napisać artykuł, rozdział książki czy nawet zwykłego maila niż zanotować jakiś adres czy termin spotkania. Lecąc samolotem, przeczytam najpierw dziesięć książek czy gazet, zanim zabiorę się za listę spraw do załatwienia. Ale ja przynajmniej wiem, co lubię - i gotów jestem ponosić nieprzyjemne konsekwencje swoich upodobań.

Tak to się więc ze mną przedstawia. Mamy tu smutny obraz osobistych utrapień pracownika wiedzy. Niechaj wszyscy dostawcy rozwiązań informatycznych wiedzą, że jestem gotów zapłacić niezłą kasę tym z nich, którzy będą w stanie odmienić moje życie - nie wymagając przy tym zbytnich poświęceń z mojej strony. Z kolei do wszystkich pracodawców zatrudniających osobników mojego pokroju kieruję płomienny apel: Ludzie, rzućcie nam jakieś koło ratunkowe! Oczywiście, jak już wykombinujecie, jak takie koło miałoby wyglądać.

Tłumaczenie: Andrzej Lewandowski


TOP 200