Poland, go global!

A jakie są rokowania na przyszłość?

Uważam, że jeśli chodzi o innowacyjność, spadliśmy już na samo dno i na pewno nastąpi odbicie. Ono nastąpi też dlatego, że pieniądze unijne się skończyły. Nadmiar źle wydawanych pieniędzy hamował rozwój, więc teraz, gdy pieniądze się już kończą, trzeba będzie naprawdę być innowacyjnym. Przykład widzę na uczelniach. Te, które nie mają zagranicznych studentów, de facto bankrutują. Uczelnie w kryzysie zaczęły się reformować. Czyli w kryzysie, kiedy brakuje pieniędzy, pojawia się innowacyjność, jak jest nadmiar środków, do tego źle wydawanych, nie ma powodu, żeby być innowacyjnym. W Polsce tak się właśnie stało. Jest oczywiście szereg innych problemów – regulacje, nie ma preferencji podatkowych, żeby wspierać badania i rozwój. Nie może być tak, że minister finansów jest ważniejszy niż minister gospodarki, jeśli chodzi o decyzje kluczowe dla rozwoju Polski. Jeżeli w ciągu pięciu lat radykalnie nie wzrośnie liczba firm, które skutecznie zdobywają rynki międzynarodowe z wykorzystaniem najnowszych technologii i innowacyjności, to Polska utknie na trwałe w pułapce średniego rozwoju i nie ruszy do przodu. Na dzisiaj to priorytet, żeby tych firm było jak najwięcej i żeby im pomóc. Książka „Go global!” ma pokazać dobre wzorce.

Jak ocenia Pan współpracę firm z uczelniami w Polsce w kwestii badań i rozwoju?

Moja uczelnia przeprowadziła własne badania ankietowe na próbce 300 firm, jak firmy oceniają współpracę z uczelniami. W Polsce to wygląda bardzo źle. Oczywiście, teraz to ruszyło, ale znowu przestrzegam, że przez najbliższe trzy, cztery lata zaobserwujemy ogromny wzrost współpracy na styku biznes–uczelnia, ale dlatego że pieniądze unijne zostały tak zaprogramowane, że po nie muszą się zgłaszać konsorcja biznesowo-uczelniane. W wielu przypadkach konsorcja będą formowane tylko po to, żeby pozyskać pieniądze, a w mniejszości, żeby zrealizować proces badawczy, który będzie prowadził do komercjalizacji produktu czy odkrycia. To wynika z faktu, że uczelnia w Polsce nie jest zainteresowana komercjalizacją czegokolwiek, chodzi jej o jak największą liczbę publikacji. Za publikację otrzyma dobrą ocenę, kategorię A czy A+, i dostaje pieniądze z budżetu. A biznes nie chce publikować, wręcz przeciwnie – biznes zabrania publikowania, bo ujawnia się tajemnice technologiczne. Powinna nastąpić zmiana systemu oceny uczelni: nie premiujemy już więcej publikowania książek, których nikt nie czyta, czy publikacji, które ujawniają polską myśl technologiczną, ale premiujemy wdrożenia. Na razie tak nie jest, np. za zrealizowanie zlecenia badawczego na rzecz biznesu za 100 tys. zł dostaję 1 punkt, a za monografię 20 punktów. Gdyby było tak, że za 100 tys. zł dostaję 50 punktów, to wtedy uczelnie przestałyby produkować niepotrzebne monografie, byłoby znacznie więcej wdrożeń na potrzeby gospodarki. Żeby tak się stało, to Komitet Ewaluacji Jednostek Naukowych, składający się głównie z ludzi nauki, musiałby zostać rozszerzony chociażby o prezesów firm, którzy rozumieją globalny biznes, mają sukcesy, i wtedy taki nowy KEJN mógłby wypracować nowe, lepsze kryteria oceny uczelni. Żeby w kryteriach oceny polskiej uczelni były uwzględnione interesy polskiego przemysłu.

Zobacz również:

  • GenAI jednym z priorytetów inwestycyjnych w firmach

Powstał już panel liderów, który będzie pomagał przedsiębiorcom.

Niektóre osoby, z którymi rozmawiałem przy okazji pisania książki, zgodziły się utworzyć Areopag, radę mędrców, która składa się z prezesów firm mających już za sobą potężne sukcesy międzynarodowe. Dokonujemy przeglądu innych firm w Polsce, które albo są na początku drogi do sukcesu międzynarodowego, albo są w połowie tej drogi. I mówimy: spróbujemy nawiązać kontakt z tymi firmami, spotkać się z ich zarządami, porozmawiać o tym, jakie mają plany, jak je realizują, czego im brakuje, żeby robić to skuteczniej, i raporty z takich spotkań przedstawiamy Areopagowi. Areopag z tej grupy wybierze firmy, które dostaną tytuł Globalnego Lidera Przyszłości. To będą firmy, które mają potężny potencjał, żeby stać się globalnymi liderami czy odnieść znaczące sukcesy międzynarodowe. Będziemy starali się stworzyć sieć współpracy pomiędzy polskimi firmami, np. jeżeli jakaś mniejsza polska firma jest w dwóch czy trzech krajach, a chciałaby być w 50, to może firma duża, która już jest w tych 50 krajach, pomogłaby tej mniejszej. Największą wartością dodaną dla firm, które w naszym projekcie uczestniczą, jest to, że mogą liczyć na wsparcie innych. Kogoś, kto wie, gdzie trzeba pójść, jakie pozwolenia są ważne, pomoże pootwierać różne drzwi. Staramy się stworzyć ekosystem polskich firm, które będą się nawzajem wspierały. Jestem bardzo zadowolony z faktu, że zmieniło się nastawienie administracji do takich inicjatyw.

Kto może pomóc?

Dla mnie instytucją, która niesie pozytywne zmiany, jest NCBR: zaczął wdrażać dobre praktyki finansowania badań i nowych technologii, jest też naszym partnerem w tym procesie. Teraz finalizujemy rozmowy z NCBR, jak może się włączyć, jakie wsparcie firmy, które zostaną ocenione jako te z dużym potencjałem, na rozwój nowych technologii mogłyby uzyskać. Zapowiada się ciekawy projekt, pionierski, bo jest to inicjatywa sektora prywatnego. Liderzy globalnego biznesu oceniają modele biznesowe firm, które są trochę wcześniej w rozwoju i pomagają im się rozwijać.

Czy to objęłoby także firmy informatyczne i szefów IT?

Nie mamy zbyt wielu firm działających w sektorze informatyki, które moglibyśmy objąć projektem. Jest oczywiście Asseco, które przejmuje mnóstwo firm międzynarodowych, jest Comarch, który realizuje bardzo zaawansowane technologicznie projekty za granicą. Natomiast jak spojrzę na liczbę wybitnych absolwentów informatyki, którzy wygrywają konkursy międzynarodowe, i potem popatrzę na liczbę firm, takich start-upów technologicznych w dziedzinie informatyki, które powstają, to ich prawie nie ma. Takich firm typowo informatycznych, które produkowałyby dobre technologie w obszarze Big Data czy sieci społecznościowych, coś, co zmienia świat, tworzy nowe rynki, niezbyt wiele widzę. Pojawia się pytanie: dlaczego tak jest? Dlaczego wysoka liczba naszych wybitnych 20-letnich informatyków nie przekłada się na powstawanie firm IT zdobywających świat?


TOP 200