Budowanie wartości skarbca

Czy Skarbiec ma strategię inną niż pozostałe TFI, czy też na tak dynamicznym rynku wszyscy jesteście... podobni?

– I tak, i nie. W tej odpowiedzi sprzeczność jest tylko pozorna. Jesteśmy tacy sami jak wszyscy, dlatego że dostarczamy podobne produkty. Jesteśmy dystrybuowani tymi samymi kanałami: poprzez biura maklerskie, okienka bankowe, kanały internetowe, przez sieć własną i sieć agentów pracujących dla multiagencji. Jednocześnie odróżniamy się, szczególnie od towarzystw, które zarządzają największymi aktywami, takimi jak Pioneer Pekao, TFI banku BZ WBK, czyli Arka, czy też TFI BPH, bo mamy większą ilość funduszy zamkniętych, szytych na miarę. Jeśli spojrzymy na historię rozwoju funduszy inwestycyjnych w Polsce, to zobaczymy, że fundusze Skarbca były albo pierwsze na rynku, albo w ścisłej czołówce w zakresie know-how. Działamy na pewno w o wiele bardziej konkurencyjnym otoczeniu niż największe fundusze inwestycyjne w Polsce. Dlatego że one mają łatwość dystrybuowania swoich jednostek, bo działają w specjalnie dla nich zmonopolizowanej strukturze dystrybucyjnej. W PKO BP nie można kupić żadnych innych funduszy tylko TFI PKO BP. W Pekao SA klient nie kupi żadnych innych funduszy, tylko fundusze Pioneera, a przecież jednostki uczestnictwa w tych funduszach można kupić prawie wszędzie tam, gdzie sprzedawane są także nasze jednostki uczestnictwa.

Każda firma szuka przewagi konkurencyjnej. Gdzie ją chce znaleźć Skarbiec?

– Inni mają przewagę konkurencyjną w łatwości gromadzenia środków do funduszy, a my mamy przewagę w umiejętności tworzenia wyspecjalizowanych funduszy. Tylko my jesteśmy właścicielem trzech funduszy rynku nieruchomości. Nie ma drugiego takiego towarzystwa. To my jako pierwsi skonstruowaliśmy fundusz funduszy. To my utworzyliśmy pierwszy w Polsce fundusz inwestycyjny o strukturze „master feeder”, czyli fundusz podstawowy z funduszami podporządkowanymi. My jesteśmy bardziej przygotowani do konkurencji na otwartym, dostępnym dla wszystkich rynku dystrybucyjnym. Taka architektura dystrybucyjna – open architecture – to najważniejszy trend rozwoju, którego możemy się spodziewać w najbliższych latach na tym rynku. Dlatego nasza przestrzeń dystrybucyjna się zwiększy, natomiast fundusze obecnie „uprzywilejowane” wystawione będą na większą konkurencję, bo rynek dla nich będzie się zawężał. My większej niż obecnie konkurencji na polskim rynku już nie będziemy podlegać.

Zobacz również:

  • GenAI jednym z priorytetów inwestycyjnych w firmach
  • Szef Intela określa zagrożenie ze strony Arm jako "nieistotne"
  • International Data Group powołuje Genevieve Juillard na stanowisko CEO

Natomiast ocena jakości w zakresie zarządzania aktywami zgromadzonymi w funduszach inwestycyjnych powinna być dokonywana na zasadzie porównania stóp zwrotu w długim okresie, np. 5 lat lub więcej. Skarbiec w takich rankingach zawsze zajmował bardzo wysokie miejsce. Prawie nigdy nie spadliśmy z pudła.

Czy wśród uczestników gry rynkowej jest jakiś fundusz, który jest podobny, chociaż Pan twierdzi, że jesteście wyjątkowi?

– W wielu produktach jesteśmy jedyni, choć dodatkowo dostarczamy oczywiście także wszystkie standardowe usługi. Nasz fundusz deweloperski, Skarbiec – Rynku Nieruchomości, kupuje działki, aranżuje budowę mieszkań i ich sprzedaż! To wyjątkowe podejście i dlatego uczestnictwo w tym funduszu było sprzedawane także otwartym funduszom emerytalnym. Stworzyliśmy fundusz nieruchomości dla klientów brytyjskich i jest to jedyny w Polsce fundusz buy to let, który kupuje mieszkania na wczesnym etapie realizacji nie po to, żeby je sprzedać, ale po to, aby je kompleksowo wyposażyć i wynajmować.

Jedyne ryzyko, jakie ponoszą towarzystwa funduszy, to utrata reputacji, twierdzi autor jednej z książek. Czy słusznie?

Podam Panu ciekawy przykład. Kilka lat temu z powodu zbyt pochopnie wprowadzonych przez ustawodawcę zmian prawnych, bez vacatio legis, dotyczących pewnego rodzaju instrumentów finansowych, jeden z naszych funduszy poniósłby stratę, która byłaby stratą krótkookresową, ale sytuacja i jej powody stałyby się nieczytelne i niepokojące dla uczestników tego funduszu. Dlatego zarząd TFI Skarbiec podjął wtedy decyzję o odkupieniu instrumentów. TFI odkupiło te instrumenty z funduszu, przenosząc stratę na wynik firmy, ale dzięki temu chroniąc całkowicie uczestników funduszu. A przecież mogliśmy powiedzieć, że stratę spowodowały działania legislacyjne. Nie tylko chroniliśmy się przed ryzykiem reputacyjnym, ale świadomie ponieśliśmy także stratę finansową, aby ochronić klientów.

Istnieje „zasada człowieka roztropnego”, stara, z 1892 r., ona obowiązuje w funduszach. „Powiernik jest zobowiązany do stosowania takiej roztropności, takiej skrupulatności w zarządzaniu tym, co mu powierzono, jak ogólnie rzecz biorąc, działałby według swojego uznania i inteligentny człowiek roztropny w zastosowaniu do swych własnych interesów”...

– Bardzo dobrze, że to Pan zacytował, bo to jest jeden z aspektów, którym w ostatnim czasie odróżnialiśmy się od niektórych towarzystw inwestycyjnych.

Mała pułapka była w moim pytaniu o stosowanie „zasady człowieka roztropnego” – w książce jest też takie stwierdzenie: roztropny inwestor udowadnia skrupulatność swojego działania w sposób najprostszy: postępuje tak jak jego koledzy z rynkowego otoczenia.

– Moim zdaniem, to nie jest zasada roztropności.

Chodzi o to, że ta zasada prowadzi do zachowania stadnego.

– Zależy, co rozumiemy przez roztropność. Nie jest roztropne na przykład podejmowanie nadmiernego ryzyka tylko dlatego, że inni tak postępują. To byłoby łamanie zasady roztropności i dlatego wszyscy, którzy wbrew takiemu stadnemu zachowaniu postępują, będą w długim okresie wynagradzani. Jeśli porówna Pan np. zwroty z reklamowanego ostatnio funduszu inwestycyjnego ARKA, ze zwrotami z funduszu Skarbiec – to my jesteśmy wyżej na podium w dłuższym okresie, tyle że ARKA omija to w kampanii reklamowej.

Jakie rodzaje ryzyka występują w działalności TFI?

– Ryzyko towarzystw wynika z tworzenia i dostarczenia produktu, który nie cieszy się dostatecznym zainteresowaniem. To strata dla funduszu. Bardzo często ta strata wiąże się nie tyle ze złym przewidywaniem, ile z przewlekającymi się procedurami administracyjnymi, związanymi na przykład z długim czasem oczekiwania na decyzje instytucji nadzoru tego rynku. Mamy też na pewno ryzyko reputacyjne, które wiąże się z małym jeszcze doświadczeniem uczestników funduszy inwestycyjnych w Polsce. TFI muszą sobie zdawać sprawę, że jeżeli opiszemy wszystkie możliwe rodzaje ryzyka w prospekcie czy statucie funduszu, to nie znaczy, że jesteśmy całkowicie zwolnieni z odpowiedzialności przed uczestnikami funduszy. Moim zdaniem Komisja Nadzoru Finansowego, która zmusza do wydłużania statutów i prospektów informacyjnych, pogłębiania ocen ryzyka, postępuje źle, bo to wcale nie wiąże się z lepszym poinformowaniem uczestnika, nie chroni jego interesów. Przeciwnie – zwalnia od odpowiedzialności towarzystwa funduszy inwestycyjnych.

Ponosimy ponadto wszystkie rodzaje ryzyka, które dotyczą rynku. Zarządzanie aktywami, w tym także same TFI, podlegają ze zdwojoną siłą cyklowi koniunkturalnemu. Gdy gorsze są wyniki na rynkach finansowych, przede wszystkim na GPW, wówczas wzrost wartości aktywów jest wolniejszy, ale również mamy do czynienia z wolniejszym napływem nowych środków do funduszu albo odpływem dotychczasowych środków. Mamy wtedy silne fluktuacje, a dodatkowo rośnie również presja konkurencyjna, która skutkuje na przykład zmianami opłat za zarządzanie.

A ryzyko polityczne?

– Ryzyko polityczne jest coraz mniejsze. Może zabrzmi to paradoksalnie, ale po ostatnim roku rządzenia w Polsce przez koalicję PiS-Samoobrona-LPR mamy już przecież pełne spectrum sceny politycznej uczestniczące w rządzeniu. Nie ma już żadnej znaczącej partii politycznej, która mogłaby powiedzieć, że jeszcze nie rządziła, a dodatkowo widać, iż nie ma w Polsce poparcia społecznego dla jakichkolwiek rewolucyjnych, radykalnych zmian w zakresie kształtowania polityki makroekonomicznej, fiskalnej, rozwiązań podatkowych, rozwiązań instytucjonalnych, chociaż cały czas mamy mniejsze, ale bardzo dokuczliwe ryzyko instytucjonalne i ryzyko legislacyjne. Można postawić jednak tezę, że rynek w Polsce – w sensie reakcji inwestorów – uodpornił się chyba na wszystkie, nie zawsze racjonalne, pomysły polityków i nie reaguje na nie w sposób gwałtowny.

W Radzie Polityki Pieniężnej był Pan zaliczany do grona jastrzębi. A jednak dotąd nic Pan nie powiedział o zagrożeniach wynikających z polityki banku centralnego, z odejścia Leszka Balcerowicza i pojawienia się nowego prezesa NBP, który unika prezentacji swych poglądów?

– Rada Polityki Pieniężnej była na tyle przewidująca, że wpłynęła na polską politykę pieniężną, a tym samym na sytuację makroekonomiczną, daleko poza horyzont swojej kadencji. Z tym dalekowzrocznym przewidywaniem wiązało się wprowadzenie w pełni płynnego kursu walutowego oraz bezpośredniego celu inflacyjnego z jednym jedynym instrumentem jego realizacji, jakim jest krótkookresowa stopa procentowa. Próba odejścia od płynnego kursu walutowego lub od strategii bezpośredniego celu inflacyjnego, czyli redefiniowania instrumentów polityki pieniężnej, byłaby niezmiernie kosztowna i ryzykowna z punktu widzenia stabilności rynków finansowych. Tamte zmiany były naprawdę dalekosiężne i bardzo głębokie.

Gdyby Radę Polityki Pieniężnej chciano teraz obsadzić tylko gołębiami...

– To mielibyśmy troszkę wyższą inflację i nieco mniej stabilne stopy procentowe, w efekcie tego trochę mniejszą skłonność do oszczędności i inwestycji, mniejsze o promile długookresowe tempo wzrostu gospodarczego, ale nie doszłoby do żadnej istotnej rewolucji na rynkach finansowych ani do odpływu kapitału. Oczywiście dopóty, dopóki mielibyśmy podejście bardziej gołębie, ale jednocześnie nadal zgodnie z tymi fundamentami, które wcześniej wprowadziliśmy.

Dziękuję za rozmowę.

<hr>Dossier

Budowanie wartości skarbca
Wykształcenie: Absolwent Uniwersytetu Łódzkiego (ekonometria i statystyka); dr nauk ekonomicznych. Studia ekonomiczne na Uniwersytecie Windsor w Ontario (Kanada).

Przebieg pracy: Od 1985 roku pracuje w Katedrze Ekonomii Uniwersytetu Łódzkiego, obecnie jako adiunkt. W latach 1989–1990 pracował w Powszechnym Banku Gospodarczym jako główny specjalista w Departamencie Ekonomicznym. W 1993 roku był wicewojewodą łódzkim. W latach 1993–1997 – prezes zarządu Petrobank SA. Od 1998 do 2004 członek Rady Polityki Pieniężnej, później pełnił obowiązki prezesa PTE Skarbiec-Emerytura, od 2006 roku prezes zarządu Skarbiec Asset Management Holding, odpowiada za strategiczne decyzje dotyczące holdingu.

wiek: 48 lat

ulubione miejsca spędzania wakacji: Najwyższe góry na różnych kontynentach

hobby: Wspinaczka wysokogórska, jazda na rowerze


TOP 200