Bohaterowie mimo woli

Nie wszyscy mają żyłkę do przedsiębiorczości. Wbrew kreowanemu przez opinie autorytetów i media przekonaniu, dla większości osób życie kręci się wokół innych spraw niż własny biznes. Do przedsiębiorczości, mobilności czy nastawienia biznesowego przymusza ich raczej sytuacja niż własna ciekawość albo pragnienie.

Nie wszyscy mają żyłkę do przedsiębiorczości. Wbrew kreowanemu przez opinie autorytetów i media przekonaniu, dla większości osób życie kręci się wokół innych spraw niż własny biznes. Do przedsiębiorczości, mobilności czy nastawienia biznesowego przymusza ich raczej sytuacja niż własna ciekawość albo pragnienie.

Rok 2006 był w ekonomii rokiem triumfu idei wprowadzanych w życie przez Grameen Bank i jego twórcę, Muhammada Yunusa. Mikrokredyt znalazł się na ustach wszystkich po przyznaniu pionierowi jego upowszechnienia Nagrody Nobla. W uzasadnieniu, Komitet Noblowski określił mikrokredyt jako główny element walki z nędzą na świecie. Autorytety, takie jak C.K. Prahalad, nakazywały postrzegać teraz nędzarzy przede wszystkim jako potencjalnych przedsiębiorców - kreatywnych, a przy tym wyjątkowo odpornych. Rozkwitły nawet pomysły komercyjnego wykorzystania nędzarskiej niszy, tj. sprofilowania sieci handlowych pod kątem takiego klienta na obszarach objętych ubóstwem. Tam gdzie, jak zapewne przypuszczają pomysłodawcy, odkłada się mikrowarstwami pochodzący z zasilanych mikrokredytami mikrobiznesów nędzarski kapitał, który zechce znaleźć ujście nie tylko w inwestycjach w warsztat pracy, ale i w konsumpcji. To już jednak tylko przyczynki to zasadniczej koncepcji. Niekiedy założenie niebezpiecznie zbliża się do przekonania, że mikrokredyt jest cudownym lekarstwem na ubóstwo.

Zobacz również:

  • GenAI jednym z priorytetów inwestycyjnych w firmach
  • Szef Intela określa zagrożenie ze strony Arm jako "nieistotne"
  • International Data Group powołuje Genevieve Juillard na stanowisko CEO

Nie wszyscy na szczęście skłonni są z tym zgodzić. I dobrze, wszelka nadmierna jednomyślność jest podejrzana. Warto zatem przypomnieć, że jeszcze w latach 90. pojawiły się publikacje na temat efektów zastosowania mikrokredytu. Udowadniały one, że mikrokredyt nie jest środkiem na wszytko. Nie jest na przykład skuteczny - jak dowiodły obserwacje programów mikrokredytowych z najuboższego kraju Ameryki Południowej, Boliwii - przy wydobywaniu ludzi, rodzin i społeczności z nędzy skrajnej. Sprawdza się natomiast w pomocy osobom na granicy ubóstwa, pomaga im przecisnąć się powyżej granicy nędzy.

Liczby, liczby

310 - trzysta dziesięć ton zebranych elektrośmieci to dotychczasowy efekt akcji prowadzonej przez jedną z tak zwanych organizacji odzysku (ElektroEko) w Warszawie. Akcja zbierania zużytego sprzętu elektrycznego i elektronicznego trwa od połowy kwietnia br. Największy odsetek zbieranych sprzętów stanowią telewizory (42,6%), lodówki (13%) i monitory (12,5%).

Aneel Karnani, profesor Uniwersytetu Michigan, idzie dalej. W przygotowywanej do publikacji pracy zwraca uwagę na zasadniczą, jego zdaniem, rolę motywacji do podejmowania mikrokredytu. Zasadniczą z punktu widzenia poszukiwania skutecznej strategii walki z ubóstwem. Większość klientów mikrokredytu to bynajmniej nie mikroprzedsiębiorcy z wyboru - zauważa. Gdyby mieli wybór pracy za rozsądną płacę w fabryce, z pewnością by się na nią zgodzili. "Nie przystoi idealizować wizji biedaka-przedsiębiorcy" - dodaje. Problem, jak wyjaśnia Karnani, leży jednak nie tyle w mikrokredycie, ile w mikrofirmach, jakie przy jego pomocy powstają. Wizje rozkwitających setkami tysięcy mikrofirm gospodarek krajów rozwijających się to jego zdaniem mit. Tylko nieliczni mikroprzedsiębiorcy potrafią rozwinąć biznes. Zdecydowana większość pozostanie mikrofirmami, prowadzonymi przez biedaków, z niewielkimi zasobami i jeszcze mniejszymi perspektywami na rozwój. Będą walczyć o przetrwanie, nie tylko w wymiarze biznesowym.

Dlatego o wiele lepszym rozwiązaniem jest według Karnaniego tworzenie miejsc pracy. Zamiast pożyczać po 200 dolarów na zakup maszyny do szycia 500 kobietom, które dzięki temu założą mikrofirmę, lepiej przyznać 100 tys. dolarów przedsiębiorcy, posiadającemu wiedzę o zarządzaniu i umiejętności prowadzenia organizacji, na stworzenie firmy odzieżowej zatrudniającej owe 500 kobiet. Łatwiej jest wtedy korzystać z ekonomii skali, dostępu do rynku, nowoczesnej praktyki biznesowej...

Karnani ilustruje swoje tezy porównaniem statystyk zatrudnienia w Chinach, Indiach i Afryce. W Chinach, gdzie poziom ludzi żyjących w nędzy obniżył się w ciągu ostatnich 20 lat znacząco, odsetek zatrudnionych w wieku produkcyjnym wzrósł z 51% do 58,7%. W Afryce, gdzie poziom ubóstwa pozostaje ciągle ten sam, odsetek zatrudnionych zmniejszył się w tym samym okresie z 33,4% do 30,1%. W Indiach także walka z ubóstwem jest hamowana przez słabe wyniki w tworzeniu miejsc pracy, tam odsetek zatrudnionych wzrósł z 29% do ok. 36%. Ale przeciętna firma jest dziesięciokrotnie mniejsza od przedsiębiorstwa w innych krajach rozwijających się. Co najgorsze - podsumowuje Karnani - obecne koncentrowanie się światowej opinii publicznej na mikrokredycie odsuwa na boczny tor dyskusję o takich potrzebach krajów rozwijających się, jak zapewnienie bezpieczeństwa publicznego, szkolnictwa, publicznej opieki zdrowotnej, budowa infrastruktury. Wszystkie te elementy podnoszą zarówno poziom produktywności, jak i poziom zatrudnienia. Wątpliwe też, aby jak to ma miejsce w przypadku Indii, koncentracja na rozwoju sektora technologicznego przyniosła ograniczenie ubóstwa: "Siedem światowej klasy uniwersytetów informatycznych nie kompensuje 40-proc. poziomu analfabetyzmu" - komentuje Karnani.

Abstrahując od dyskusji nad niezaprzeczalnymi zasługami i pomijanymi niekiedy wadami mikrokredytu, wróćmy na chwilę do zagadnienia motywacji. Niedawno opublikowane badanie Eurobarometru dotyczące przedsiębiorczości na Starym Kontynencie wskazuje, że połowa młodych ludzi (od 15 do 24 lat) ze starych państw UE nigdy nie myślała o rozpoczęciu własnego biznesu. To dwa razy tyle niż w przypadku ich równolatków ze Stanów Zjednocznych. Tymczasem w krajach młodej Unii takie rozważania snuje około 40% młodzieży. Najwięcej w Polsce i krajach nadbałtyckich, odpowiednio 50% młodych Łotyszy, 48% Polaków i Litwinów oraz 47% Estończyków deklaruje chęć założenia firmy w ciągu pięciu lat. Wynik ten był kwitowany jednostronnie, pochwałą naszej wybitnej na tle Europy przedsiębiorczości. Warto jednak zastanowić się, czy nie istnieje drugie dno takiego wyniku - jakie stwarzane są inne możliwości kariery zawodowej.

Idąc tym tropem, warto przytoczyć negatywne strony tak zwanych mobilności i elastycznego czasu pracy. Ludziom dojeżdżającym w korkach do firmy marzy się niekiedy praca w domu. Elastyczne godziny pracy nie zawsze prowadzą do zwiększenia ilości czasu, jaki możemy poświęcić rodzinie. Dla przykładu, w Wielkiej Brytanii wyraźnie rośnie odsetek zatrudnionych wykonujących część obowiązków zawodowych w domu. Na pracę zdalną pozwala wybranym osobom ok. 46% firm. Okazuje się, że 45% ludzi w ten sposób wywiązujących się z obowiązków zawodowych narzeka - mają mniej czasu wolnego, pracują w weekendy i święta, po zwyczajowych godzinach pracy. Z sondażu Orange wynika zarazem, że połowa pracowników będzie szukała takiej opcji podczas starania się o następną pracę. Kluczem do wyjaśnienia zawiedzionych nadziei jest efektywność. Obecność w biurze o 9 rano nie jest już w takim modelu wyznacznikiem, liczy się to, co powstaje w wyniku pracy.

Podsumowując, nie wszyscy mają predyspozycje do bycia przedsiębiorcą i nie wydaje się najlepszą drogą wymuszanie na nich testu własnej niekompetencji w warunkach bojowych. Nic na siłę. To strata czasu, wysiłku, zawiedzione nadzieje. Propaganda powszechnej jednoosobowej (mikro)działalności gospodarczej zacznie bowiem przypominać prowadzenie naboru do baletu wśród zapalonych uczestników sekcji seniorów trójboju siłowego albo reklamowanie studiów dziennikarskich na zajęciach wyrównawczych dla dyslektyków.

Mieszanka firmowa

Po kobietach je poznacie

Firma analityczna Catalyst przedstawiła raport "The Bottom Line: Corporate Performance and Women's Representation on Boards", z którego wynika, że większa liczba kobiet w gronie decydentów sprzyja uzyskiwaniu przez firmę lepszych wyników. Te firmy (badanie objęło amerykańskie spółki z listy Fortune 500), które miały największy odsetek kobiet w radach nadzorczych i zarządzie, osiągały zwroty na kapitale o 53% wyższe od organizacji, gdzie jest najmniej kobiet wśród decydentów. Występują także istotne różnice pomiędzy najbardziej i najmniej "kobiecymi" firmami pod względem zwrotu z zainwestowanego kapitału oraz sprzedaży. Przeciętna różnica wynosiła odpowiednio 66% pod względem zwrotu z zainwestowanego kapitału oraz 42% pod względem sprzedaży na korzyść firm stawiających na obecność kobiet w zarządzie.

Sztuka wyłaniania wodzów

Badanie, jakie przeprowadziła firma Bersin & Associates wśród 700 firm i 40 specjalistów HR, dowodzi, że ponad połowa firm dostrzega u siebie niedostatek zdolności przywódczych, szczególnie wśród kierowników średniego szczebla. Najczęściej nie wiedzą też, jak tym brakom zaradzić. Około 40% firm wdraża programy rozwoju cech przywódczych, traktując je jako gotowe rozwiązanie. Tylko niespełna jedna trzecia firm stosuje te programy w sposób właściwy, a więc po to, żeby wychować nowe pokolenie przywódców.

Autorzy badania podkreślają, że powodzenie programów rozwoju przywództwa i ich wpływ na firmę nie zależy od zaangażowanych środków, ale od ich projektowania i wykonania. O słabości firm świadczy fakt, że ponad jedna trzecia pozyskuje materiały do programów rozwoju przywództwa w całości z zewnątrz. Tylko 13% potrafi zbudować te programy, opierając się na własnych zasobach, zgromadzonej wiedzy i doświadczeniu.

Dobry sprzęt podnosi morale

Prawie dwie trzecie ankietowanych na zlecenie Samsung Electronics pracowników małych i średnich firm (zatrudniających od 1 do 500 osób) z Francji, Niemiec, Hiszpanii, Włoch i Wielkiej Brytanii czuje się bardziej komfortowo, pracując na sprzęcie, którego markę już zna. Pracownicy i menedżerowie odpowiedzialni za zakup sprzętu IT kierują się jego wyglądem i wpływem na środowisko naturalne. Według 75% badanych wyposażenie IT faktycznie zwiększa wydajność pracy, przy czym najbardziej na wydajność wpływa dobre motywowanie pracowników. 59% osób podejmujących decyzje w zakresie IT czuje mniejszą motywację, gdy sprzęt IT zawodzi. Praca na przestarzałym sprzęcie wywołuje niezadowolenie jednej trzeciej ankietowanych. Dla prawie połowy pracowników (44%) czynnikiem motywującym jest świadomość, że pracodawca postępuje zgodnie z zasadami ochrony środowiska i stosuje energooszczędne technologie.

Klimat łagodny, umiarkowany

W Polsce mamy umiarkowanie dobry klimat inwestycyjny - wynika z pierwszej edycji badań tego typu przeprowadzonych na zlecenie PAIiIZ. Ankietowani oceniali klimat przez pryzmat 20 zmiennych, m.in. potencjału rynku krajowego, współpracy z lokalną administracją i administracją centralną, jakości oferowanych lokalizacji inwestycji. W skali od 1 do 5 punktów zagraniczne firmy oceniły klimat inwestycyjny w Polsce na 3,1. Firmy z minimum 50-proc. udziałem polskich właścicieli przyznały ogólną ocenę 3,3. Polscy przedsiębiorcy bardziej niż zagraniczni skarżą się na: inspekcje pracy, jakość gruntów, możliwość pozyskania finansowania i stan infrastruktury. Zagraniczne firmy zdecydowanie lepiej niż polskie oceniają: spójność regulacji prawnych (0,5 pkt różnicy w ocenie, przy skali ocen od 1 do 5), stabilność polityczną (0,4 pkt) i koszty pracy (0,3 pkt).

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200