Żelazny przedsiębiorca
- Anna Meller,
- 19.12.2006
Znany z dosadnej mowy i skłonności do autokratycznego zarządzania brytyjski milioner sir Alan Sugar jest przykładem twardego self-made mana. Na wycenianą na 800 mln funtów fortunę i tytuł od angielskiej królowej pracował od najmłodszych lat. Zaczynał od sprzedaży warzyw z ciężarówki kupionej za pierwsze oszczędności.
Znany z dosadnej mowy i skłonności do autokratycznego zarządzania brytyjski milioner sir Alan Sugar jest przykładem twardego self-made mana. Na wycenianą na 800 mln funtów fortunę i tytuł od angielskiej królowej pracował od najmłodszych lat. Zaczynał od sprzedaży warzyw z ciężarówki kupionej za pierwsze oszczędności.
Zobacz również:
Sir Alan Sugar ma opinię twardego rozgrywającego i nie lubi przyznawać się do porażek. Zresztą skromnie uważa, że takowych nie doświadczył. W jednym z wywiadów zapewniał, że wszystkie stawiane sobie wyzwania zakończył sukcesem. Do jednego z nich zalicza spółkę Amsair Executive Aviation (nazwa również wywodzi się od założyciela: Alan Michael Sugar Air), która zajmuje się dzierżawieniem ekskluzywnych samolotów na prywatny użytek. Przez swoje koneksje z firmami lotniczymi imperium powietrzne sir Alana oferuje ponad 5000 maszyn w różnych kształtach i rozmiarach. Szefowanie spółce zlecił synowi Danielowi.
Sir Alan specjalne zadania powierza tylko ludziom, do których ma całkowite zaufanie, czyli rodzinie i najbliższym przyjaciołom. Nie znosi za to doradców z firm konsultingowych, których uważa za pasożytów. Na liście jego wrogów są też analitycy z londyńskiego City (biznesowej dzielnicy Londynu). Do czarnej listy sir Alana dostali się po tym, kiedy jako Pensions Investment Research Consultants (PIRC) w ramach doradzania korporacjom przedstawili projekt restrukturyzacji firmy Amstrad, który zakładał m.in. pozbycie się jej założyciela.
Niechęć do przepychu
O wywołanie gniewu u sir Alana nietrudno - jest osobą wybuchową, co sam przyznaje, uściślając jednak, że do pasji doprowadzają go jedynie leniwi pracownicy i ci, którym tysiąc razy trzeba powtarzać to samo. Wyznaje zasadę, że bez ciężkiej pracy niczego się nie osiągnie. Choć jego majątek wyceniany jest już na 800 mln funtów brytyjskich, sir Alan wciąż ostrożnie podchodzi do wydawania pieniędzy. Kiedyś utrzymywał ekskluzywny jacht w Luizjanie, jednak po przekalkulowaniu kosztów stwierdził, że ostatecznie nie są one warte wodnych przyjemności, więc łódź sprzedał. Wyliczył, że bardziej opłaca się mieć samoloty i przy tym pozostał.
Sir Alan świetnie radzi sobie z obrotem nieruchomości. Kupuje w ramach inwestycji, nierzadko myśląc o rodzinie i wnukach (dla nich nabył niedawno dużą kamienicę w centrum Liverpoolu). Sam mieszka - jak na milionera - skromnie. Położony w hrabstwie Essex dom nie jest wielką posesją (jak na standardy brytyjskich bogaczy), ma jedynie siedem sypialni, dwa korty tenisowe i basen. Oprócz tego sir Alan posiada również domy w Hiszpanii i w Stanach Zjednoczonych.
Milioner z Essex ma zmysł praktyczny. Dom, w którym mieszka w Anglii z rodziną, umiejscowiony jest w bliskiej odległości od dwóch głównych autostrad, tak by sir Alan mógł szybko dostać się do Londynu bądź do siedziby Amstrada w Brentwood. Nie lubi długich e-maili, a codziennie otrzymuje ich setki. Słynie z odpowiadania na nie w lakoniczny sposób - wklepując na zmianę słowa "tak" lub "nie". Sławne są również jego faksy, zwłaszcza jeden, wysłany do chińskiego producenta odtwarzaczy kaset wideo, którzy brzmiał: "Drogi Panie Ching Chang Chong, otrzymaliśmy Pana sprzęt. Jest gówniany".
Sir Alan nie lubi przebierać w słowach. Nie znosi również kokieterii i źle odnajduje się w sytuacjach towarzyskich, kiedy trzeba prowadzić kurtuazyjne rozmowy. To zdecydowanie nie jego żywioł. Woli konkurencyjne środowisko biznesowe, nawet, a może zwłaszcza wtedy, kiedy nabiera ono morderczego tempa.
Jeżeli raz zdecydujesz się pracować dla siebie, już nigdy nie powracaj do pracy dla kogoś innego.
Jeżeli mówię, że jest załatwione, to jest załatwione. Ludzie nie potrzebują ode mnie żadnych umów.
Piłkarze są największymi szumowinami chodzącymi po naszej planecie.
Podziwiam Ruperta Murdocha i Billa Gatesa. Murdoch zabiera się za duży projekt i nie martwi się o żadne przeszkody ze strony regulatora rynkowego czy konkurencji - po prostu go realizuje. Billa Gatesa można podziwiać za jego wizję rozwoju oprogramowania komputerowego.
Moją mocną stroną są produkty dla rynku masowego.