Zarządzanie sytuacją kryzysową

Czy ostatnie miesiące spowodowały zmianę strategii TFI PZU?

Nie. Już wcześniej istotny był problem, że wspominany horyzont czasowy - w rozumieniu naszych klientów - jest krótki. O wiele krótszy niż w innych krajach o rozwiniętych gospodarkach rynkowych. Dlatego realizując strategię, mamy jeszcze wiele do zrobienia, aby przekonać naszych klientów, że w ich interesie jest bardziej perspektywiczne inwestowanie, długoterminowe, pomimo różnych fluktuacji na rynku, które mogą wywoływać chwilowe niepokoje. Inwestowanie jest dobrym pomysłem na zyski, na skuteczne pomnażanie kapitału, ale nie sposób osiągnąć tego celu w krótkim czasie. I to mówimy naszym klientom.

W czym strategia TFI PZU różni się od strategii innych TFI?

- Jesteśmy niepodobni do żadnego z towarzystw funduszy inwestycyjnych, dlatego że mamy bardzo duży udział długoterminowych aktywów. Mamy ponad 500 mln zł ulokowanych w programach emerytalnych. W naszej strukturze aktywów jest to bardzo istotne. Inne TFI nie mają tak dużego udziału tzw. trzeciego filaru.

Zobacz również:

  • GenAI jednym z priorytetów inwestycyjnych w firmach
  • Szef Intela określa zagrożenie ze strony Arm jako "nieistotne"
  • International Data Group powołuje Genevieve Juillard na stanowisko CEO

Hipoteza: PZU Życie sprzedaje polisy ubezpieczeniowe, to kontrakt wynikający z prognoz demograficznych, który w swej perspektywie najbardziej jest zbliżony do obligacji korporacyjnych. Dlatego TFI PZU powinno być zainteresowane rozwojem rynku obligacji korporacyjnych. Czy ta hipoteza jest słuszna?

- W moim przekonaniu obligacje korporacyjne nie mają wiele wspólnego z prognozami demograficznymi. Jesteśmy jednak zainteresowani rozwojem rynku obligacji emitowanych przez przedsiębiorstwa, ponieważ przydałyby się duże płynne emisje zwłaszcza w publicznym obrocie.

Czy kupiłby Pan obligacje Disneya czy Boeinga z 50-, a nawet 100-letnim terminem wykupu, gwarantujące stałe oprocentowanie, bo takie były emitowane?

- Wkraczamy w temat cyklu życia firm. W kontekście globalnym - ulega skróceniu i z tym związana jest narastająca niepewność. To dobry pretekst, by teraz przywołać historię warszawskiej giełdy. Elektrim był jedną z kilku najważniejszych spółek na GPW tylko kilka lat, a jak wiele się zmieniło. Możliwe, że tego emitenta w ogóle nie będzie. Spór o jego losy jest skomplikowany, a straty inwestorów - co tu kryć - bardzo duże.

Na globalnym rynku ciągle rośnie znaczenie fuzji i przejęć. Transakcje M&A też nasilają obawy o przyszłość emitentów akcji. Ulokowanie na rynku stuletnich obligacji Disneya zakończyło się sukcesem, ale ja to traktuję jako ewenement. Uważam, że emitentowi bardzo trudno projektować konstrukcję finansową z bardzo długim terminem wykupu. Pomimo że zarząd takiej firmy przygotowuje emisje, które będzie musiał spłacać kolejny z następujących po sobie zarządów spółki. To przypomina sytuację związaną z długiem publicznym - przyszłe pokolenia będą się martwić, co z tym zrobić.

Tylko nieliczne, wyjątkowe korporacje mogą sobie pozwolić na emitowanie obligacji o tak odległym terminie wykupu, dlatego jest to dla mnie temat jedynie do teoretycznych rozważań.

GPW przyznaje, że chętnie widziałaby obrót obligacjami, ale takiego obrotu nie ma, a warszawska giełda jest przez to specyficzna. Nie ma popytu czy nie ma podaży?

- W latach 1996 - 1997 były plany zintegrowania obrotu papierami korporacyjnymi na jednej platformie. Rozważano, że to może być CeTo. Papiery korporacyjne są bardzo różne - mają różne konstrukcje prawne, dla wschodzącego rynku okazał się bardzo istotny problem ich standaryzacji (m.in. ze względu na koszty dla spółek). Koszty są duże, a banki nie bardzo chciały dzielić się zyskami z potencjalnym operatorem. Obligacje korporacyjne istnieją więc w Polsce, ale pozostają poza giełdowym obrotem. Przez to rynek długu jest mniejszy, niż mógłby być. Cóż... taka jest rzeczywistość.

Czy to Pana martwi? Gdyby spółki notowane na GPW emitowały obligacje korporacyjne, jakim terminem wykupu byłby Pan zainteresowany?

- Pięcioletnia perspektywa byłaby dobra, zważając na cykl życia firm. Nie proponuję tym samym żadnych zmian. Tak teraz jest. Obligacje są krótkie i są rolowane. To prostsze niż zbudowanie wieloletniego projektu inwestycyjnego finansowanego poprzez obligacje.

Jednak na rozwiniętych rynkach istnieją bardzo różne instrumenty, jak choćby tracking stockes. Są atrakcyjne, bo dotyczą konkretnego przedsięwzięcia, z jego określoną stopą zwrotu i ryzykiem.

- Jeżeli aktywa są atrakcyjne, to inwestorzy zawsze się pojawią. Problemem może być infrastruktura bądź ocena poziomu bezpieczeństwa dla danej inwestycji. Zapewne jest to kwestia dojrzałości rynku. Ciekawych pomysłów dotyczących GPW jednak nie brakuje: W. Kruk SA, spółka związana z branżą jubilerską, chce wprowadzić na publiczny rynek spółkę zależną Deni Cler, z branży odzieżowej. A fakt, że doszło do przejęcia Kruk SA przez Vistulę, nie musi zablokować tych planów. Dla mnie jest to ciekawe, ale to nie jest istotne dla strategii TFI PZU.

Cztery towarzystwa funduszy inwestycyjnych mają udział w rynku przekraczający 10%. Kilka innych ma udziały 2 - 4%. W tym gronie jest TFI PZU. Jak powinien zachować się gracz, który ma właśnie takie udziały w rynku? W jakim kontekście powinien myśleć o tworzeniu przewagi konkurencyjnej?

- Nasze ambicje są daleko większe. Pracujemy nad rozwiązaniami, aby zwiększyć nasz udział w rynku, i zrealizujemy je.

Wielka czwórka ma być wielką piątką?

- To sensowny scenariusz (śmiech).

A sposób realizacji? Fuzje i przejęcia?

- Niewykluczone, choć trzeba pamiętać, że przy takich transakcjach, w wyniku przejęcia aktywa funduszu stopnieją i klienci odejdą.


TOP 200