Wrogie przejęcia

Reakcja rynku

Vistula, aby przejąć spółkę Kruk, zaciągnęła wysoki kredyt. Zadłużenie bardzo wzrosło, ale może zostać spłacone przez nową emisję akcji. Nowa emisja prawdopodobnie doprowadzi do tego, że Panów kontrola nad spółką będzie mniejsza, a przecież obecnie wynika z posiadania niewiele ponad 10% akcji. Czy to jest dylemat, powód do obaw? Pan już przeszedł taką drogę, gdy udziały w Kruk SA zmalały do 28%, co nie chroniło przed przejęciem.

- Właśnie została uchwalona mała emisja do podmiotów kwalifikowanych, gwarantowana przez pana Mazgaja i przeze mnie. Pozwoli to na spłacenie około 50 mln zadłużenia i uwiarygodni nasze osoby w oczach banków. Zwiększymy w ten sposób swoje zaangażowanie kapitałowe w spółce. Powinno to pozwolić zrestrukturyzować pozostałe zadłużenie tak, aby jego obsługa nie była zbyt dużym ciężarem dla Vistuli.

Zobacz również:

  • GenAI jednym z priorytetów inwestycyjnych w firmach
  • Szef Intela określa zagrożenie ze strony Arm jako "nieistotne"
  • International Data Group powołuje Genevieve Juillard na stanowisko CEO

W wywiadach mówi Pan, że jako prywatni inwestorzy obaj "nadajecie na tych samych falach", a jednocześnie, że jest Pan konserwatywnym biznesmenem. Rynek postrzega J. Mazgaja bardziej jako drapieżnego gracza. To oznaczałoby, że bardzo się różnicie.

- Cóż mogę odpowiedzieć? Odczuwam potrzebę poprawienia medialnych relacji, aby nasze wypowiedzi były bardziej współbrzmiące.

To Jerzy Mazgaj powiedział, że zarówno Panem, jaki i Rafałem Bauerem za bardzo kierowały emocje.

- Proszę jednak zrozumieć, że rozwój sytuacji zaskoczył także nas obu, wspólnie z prezesem Mazgajem potrzebujemy trochę czasu, aby lepiej rozeznać się w sytuacji. Zbyt wiele było komentarzy w mediach, opartych właśnie na emocjach i szukaniu sensacji, a nie analizujących ekonomiczne przesłanki poszczególnych posunięć.

Spotykali się Panowie z innymi akcjonariuszami, a zwłaszcza z OFE PZU, to przecież największy udziałowiec.

- Rozmawiamy i mam nadzieję, że przeważy myślenie, że Vistula połączona z Krukiem to bardzo dobrze poukładana firma, a nie jakaś spółka-wydmuszka. Perspektywa rozwoju jest stabilna.

Od czasu przeprowadzenia transakcji przejęcia kurs akcji Vistuli spadł mniej więcej dwukrotnie (w czerwcu ok. 9 zł, teraz 3,8 zł). Kurs Kruk SA w tym czasie spadł z ok. 25 zł (przy wezwaniu) do 10,32 zł. Czy spodziewał się Pan takich zmian w notowaniach?

- Jest dla mnie czymś zrozumiałym, że w takiej sytuacji zarówno akcje W.K., jak i V&W musiały znacząco potanieć, rynek uważnie obserwuje rozwój sytuacji i zależnie od kolejnych sygnałów będzie reagował. Są dwa kluczowe momenty: mała emisja i negocjacje kredytowe z bankami. W przypadku pozytywnych sygnałów kurs będzie rósł.

Czy gdyby Vistula negocjowała przyjazne przejęcie Kruk SA, byłby Pan zwolennikiem połączenia obu spółek?

- Cóż... nie można tego wykluczyć.

Ale analitycy rynkowi pomysł przejęcia firmy Kruk SA oceniali dobrze, chwaląc prezesa Bauera.

- Metody były złe, ale sam pomysł połączenia był dobry i dlatego prezes Almy i ja zainwestowaliśmy w akcje Vistuli. Co więcej, Jerzy Mazgaj od kilku lat chciał kupić Vistulę. Strategia rozwoju była dobra. Co dalej może zrobić spółka Kruk? W każdym centrum handlowym jest miejsce dla kilku sklepów jubilerskich. Jeżeli mnie tam nie ma, te pieniądze zbiera konkurencja, na przykład firma Apart. Powinienem tam być, taka jest determinanta dla strategii spółki. Podobnie dla Vistuli, która wcześniej połączyła się z Wólczanką. W ciągu najbliższych pięciu lat w Polsce skończy się proces organizacji rynku i wtedy okaże się, kto i jaką ma przewagę konkurencyjną. O to toczą dziś grę renomowani gracze, bo w centrach handlowych przegrywają tylko firmy "no name", które są słabo zorganizowane, nie zdążyły zbudować własnej logistyki.

Jest jednak problem, czy Kruk SA powinien mieć drugą markę, i nad tym pracujemy. Bo dla Kruka SA otwarcie sklepu w średniej wielkości mieście prowadzi do obniżenia prestiżu. Czy powinniśmy mieć sklep w Zielonej Górze? Tak, jednak i w mniejszych miastach powstawać będą centra handlowe, a to oznacza wyzwanie. Kiedyś mówiliśmy, że sklepy Kruka powinny być tylko w miastach powyżej 200 tys. mieszkańców, dziś mówimy już, że ta granica to 100 tys. mieszkańców, także dlatego że rośnie zamożność polskiego społeczeństwa. Dla sklepów Vistuli warunki brzegowe do wejścia na lokalny rynek są niższe, bo szyje garnitury dla średniozamożnych obywateli. Jest to problem dobrego pozycjonowania marek.

Czy możliwy jest taki scenariusz, że Vistula sprzeda akcje Kruka, wyjdzie z transakcji przejęcia?

- Wszystko jest możliwe. Jednak uważam, że skoro już wszedłem do tej wody, to dla mnie nie ma powrotu do dawnego stanu. Z Jerzym Mazgajem dziś gramy wspólnie o coś innego. Chyba nie wyobraża Pan sobie, że na WZA zgłoszę wniosek o zaniechanie połączenia obu firm? To nie byłby mój styl prowadzenia biznesu! Będzie integracja, bo być musi. Przed nami jeszcze trudniejszy cel: fuzja Vistuli i Almy. Do tego też dojdzie, tyle że można dyskutować o parytecie wymiany akcji, ale to już powinni określić eksperci, którym zaufamy. Do fuzji ma dojść w przyszłym roku. Gdyby takich planów nie było, to pan Mazgaj nie dołączałby teraz Paradise do Almy. To jest proces prowadzący do konsolidacji całej grupy spółek.

Czy trafna jest ocena, że jeżeli nie pokłócicie się o parytet wymiany akcji, to dalej będzie już tylko łatwiej?

- Ja posiadam akcje zarówno W. Kruk, jak i V&W, tak więc jestem zainteresowany najprecyzyjniejszym wyliczeniem parytetu, a nie naciąganiem w jedną czy druga stronę. To muszą wyliczyć fachowcy "z najwyższej półki", aby nie było wątpliwości. To będzie pierwszy etap konsolidacji grupy marek, drugi etap to Alma i Paradise.

To będzie fuzja Vistuli i Almy? Nie wierzę w idealne fuzje, nie ma idealnej równowagi między inwestorami. Są tylko przejęcia, bardziej przyjazne bądź bardziej wrogie.

- Czyli szuka Pan sensacji, a nie chce założyć, że grupa inwestorów dogaduje się i chce zoptymalizować swoje interesy i łatwiej realizować zamierzone cele. Czyli stworzyć największą chyba w Europie Środkowej grupę marek ze średniej i wyższej półki. Ponad 400 sklepów z kilku branż, jednak adresowanych do podobnych grup docelowych. To duże wyzwanie, ale też ogromna szansa na osiągnięcie ponadprzeciętnych zysków. Potrzeba tylko dużo pracy i jeszcze raz pracy oraz trochę cierpliwości. Prezes Michał Wójcik z zespołem z tym sobie poradzą.


TOP 200