Warufakis: jak się rozmawia w Unii

Janis Warufakis został ministrem finansów w styczniu 2015 r., gdy Grecja była pogrążona w kryzysie zadłużenia, bezrobociu i biedzie. Syriza, którą reprezentował, doszła do władzy po upadku rządów socjalisty Papandreu i konserwatysty Saramasa. Uważana za skrajną lewicą nie cieszyła się sympatią europejskiego mainstreamu, czego Warufakis boleśnie doświadczył i opisał w książce „Porozmawiajmy jak dorośli. Jak walczyłem z europejskimi elitami”. To relacja z pierwszej ręki, kto rządzi w UE i w jaki sposób.

FOTO: Olaf Kosinsky (kosinsky.eu) Licence: CC BY-SA 3.0-de via Wikimedia Commons

Dramat Grecji zaczął się po ostatnim kryzysie. W 2010 r., Trojka (MFW, KE i EBC) zaaplikowała krajowi, który był faktycznym bankrutem, pierwszy plan ratunkowy. Pożyczki, jakie wówczas napłynęły do Grecji, zostały w całości wypłacone francuskim i niemieckim bankom. W 2012 r. zatwierdzono drugi plan ratunkowy. Tym razem pieniądze poszły do greckich banków i prywatnych zagranicznych wierzycieli. Połączono go z programem oszczędnościowym, który dla Greków oznaczał mocne zaciskanie pasa, spadek dochodów i bezrobocie. Żaden z tych planów nie miał na celu przywrócenie krajowi wypłacalności, lecz ratowanie systemu bankowego.

W więzieniu długów

Warufakis inaczej niż jego poprzednicy uważał, że należy zacząć od restrukturyzacji zadłużenia. Nie zaprzeczał, że Grecja prowadziła nierozsądną politykę finansową, ale przecież po drugiej stronie stały nierozsądne banki, które jej pożyczały. Gdy więc został ministrem finansów, chciał negocjować częściowe umorzenie długów i reformy naprawcze, jak uszczelnienie systemu podatkowego. Tymczasem podsunięto mu do podpisu kolejną pożyczkę ratunkową na spłatę zobowiązań wobec MFW i EBC połączoną z memorandum, które było listą dalszych cięć wydatków i wzrostu podatków. Odmówił, bo – jak stwierdził – wymuszanie na bankrucie nowych pożyczek, których udziela się pod warunkiem, że jeszcze mocniej zaciśnie pasa i zmniejszy swój dochód, to nietypowa i okrutna kara.

Zobacz również:

  • GenAI jednym z priorytetów inwestycyjnych w firmach
Warufakis: jak się rozmawia w Unii

Janis Warufakis, Porozmawiajmy jak dorośli, Wydawnictwo Krytyka Polityczna, 2019

Jeżdżąc po świecie i szukając sojuszników, spotkał się z Larrym Summersem, ekonomistą, członkiem administracji Clintona i Obamy. Ten wytrawny gracz objawił mu prostą prawdę –

w polityce są insiderzy i outsiderzy. Jedni są lojalnymi członkami „sieci”, takich jak MFW czy UE, drudzy pozostają na zewnątrz, a sieć jawi im się niczym czarna skrzynka. Podpisując toksyczny kredyt stałby się insiderem, a więc godnym zaufania partnerem, w przeciwnym razie będzie outsiderem, adresatem paskudnej krytyki, jaką zaleje go mainstream. Tak też się stało.
Warufakis nie podpisał kolejnego kredytu ratunkowego i po pół roku w lipcu 2015 r. podał się do dymisji.

Wszyscy święci wiedzieli doskonale, że koncepcja ratowania Grecji wymyślona przez Trojkę nie może się udać. Pod gładkimi słowami kryła się brutalna prawda – celem planu ratunkowego dla leniwych i lekkomyślnych Greków była konieczność ratowania francuskich i niemieckich banków, które nie dość, że poległy w 2008 r. na Wall Street za sprawą toksycznych instrumentów pochodnych, to jeszcze pożyczały bez umiaru nie tylko Grekom, ale również innym zadłużonym państwom peryferyjnym, jak Hiszpania, Portugalia czy Włochy. Ani rządu francuskiego, ani nawet niemieckiego nie było stać na ratowanie własnych banków przed bankructwem, a klauzula traktatu o strefie euro zakazuje finansowania rządowych długów przez UE.

Wymyślili więc, że nowe kredyty nie będą europejskie tylko międzynarodowe, stąd udział MFW. Pożyczą je nie własnym bankom, lecz Grekom, a ci przekażą je tym bankom w ramach spłaty zobowiązań. Przynajmniej część kredytów pozyskanych w Europie nie będzie pochodzić od UE, ale od Niemiec, Irlandii, Słowenii, Słowacji i innych krajów. Każda z tych pożyczek była adekwatna do siły gospodarczej wierzyciela. UE zrzuciła więc ciężar ratowania banków na podatników z różnych państw, w tym biedniejszych od Grecji, które uwierzyły, że muszą wziąć na siebie długi innego kraju w imię solidarności.

Flirt z polityką

Warufakis opisuje, jak trafił do Syrizy. Jej przywódcy nie tylko nie chcieli realizować narzuconego krajowi programu oszczędnościowego, ale też opowiadali się za opuszczeniem przez Grecję strefy euro. Warufakis, sam krytyczny wobec euro, tłumaczył, że opuszczenie strefy byłoby kosztowniejszym rozwiązaniem niż pozostanie w niej i negocjowanie restrukturyzacji długu. Gdyby Grecja nie przyjęła euro, mogłaby zdewaluować drachmę i odzyskać konkurencyjność, ale przecież od 2000 r. drachmy już nie było. Plan Trojki sprowadzał się do tzw. dewaluacji wewnętrznej – druzgocących cięć wydatków, prowadzących do obniżenia cen i płac. Przy tak odbudowanej konkurencyjności eksport i sektor turystyczny miały gwałtownie wzrosnąć, co zwabiłoby zagranicznych inwestorów. Trojka i jej poplecznicy zdawali się zignorować jeden fakt – jaki inwestor zainteresuje się krajem, w którym niewypłacalny jest rząd, banki, spółki i zwykli obywatele.

Trzeba więc było pomyśleć inaczej.

Warufakis już w 2012 r. zaproponował swój plan – dość pożyczek przedłużających agonię. Trzeba oddzielić bankructwo państwa, czyli dług publiczny, od bankructwa krajowych banków, czyniąc europejskich podatników, którzy wlewają w te banki pieniądze, ich właścicielami.
Kontrola nad bankami zostałaby więc przekazana instytucjom europejskim. Natomiast spłaty rządowego długu wobec MFW i UE powinny być dokonywane, gdy Grecja osiągnie odpowiednią nadwyżkę w budżecie.

Przekazanie banków zagranicy było dla polityków Syrizy trudne do przełknięcia, ale w 2014 r. sytuacja wyglądała jeszcze gorzej. Grecy mieli dość oszczędności i uległości establishmentu wobec Trojki. W wyborach do parlamentu europejskiego wygrała Syriza, a rok później przedterminowe wybory do parlamentu greckiego. Warufakis, który dostał propozycję teki ministra finansów i głównego negocjatora z Trojką, dopracował swój plan z 2012 r. Prezentował go jako alternatywę wobec opuszczenia przez Grecję strefy euro. Przed wyborami pojawiła się wiadomość, że EBC nie zamierza już akceptować zabezpieczania przez państwa ratowane pożyczkami papierów dłużnych emitowanych przez banki komercyjne. To miało uderzyć w greckie banki, pojawiła się groźba ich zamknięcia, podobnie jak wcześniej banków cypryjskich.

Chcąc tego uniknąć, jak również

obawiając się wypchnięcia Grecji ze strefy euro, do czego dążył niemiecki minister finansów Wolfgang Schaeuble, Warufakis przystąpił do tworzenia planu B. Plan ten miał pokazać, że Grecja nie boi się gróźb i stanowić kartą przetargową w negocjacjach z Trojką. Chodziło o stworzenie równoległego elektronicznego systemu płatności, które mogłyby być realizowanie za pomocą kart z mikroczipem. Rząd regulowałby zobowiązania wobec obywateli i firm w postaci jednostek rozliczeniowych, a ci rozliczaliby się z państwem i między sobą tą samą drogą.
Nawet jeśli banki zostałyby zamknięte, a rząd straciłby płynność, mógłby spłacać swoje należności dzięki powiązaniu zobowiązań podatkowych z posiadanymi przez ludzi kartami. Ten system mógł być także użyty przez rząd do pożyczania pieniędzy od obywateli z pominięciem banków komercyjnych, rynków pieniężnych i Trojki.

Kolegom z Syrizy plan się podobał, ale gdy negocjacje z Trojką nie powiodły się, nikt o nim nie wspomniał. Media potępiły Warufakisa, że przystąpił do negocjacji bez planu awaryjnego. Gdy okazało się, że plan B jednak był, zaczęto oskarżać go, że uknuł sekretny spisek, podważający władzę Syrizy i premiera Aleksisa Tsiprasa. Warufakis nie był członkiem partii, bo mu tego nie zaproponowano. Dostał się do parlamentu z list Syrizy, bo wymógł na jej kierownictwie udział w wyborach, chcąc uzyskać mandat polityczny dla swoich działań. Wcześniej przez trzy lata kursował między Austin w Teksasie, gdzie pracował jako ekonomista, a Atenami. Na własny koszt.

Twarde lądowanie

Groźba zamknięcia banków była przygrywką przed wyborami i przed zaplanowaną przez Trojkę kolejną pożyczką ratunkową, na którą Warufakis się nie zgadzał. Jego asem w rękawie miał być równoległy system rozliczeń elektronicznych oraz propozycja restrukturyzacji greckiego długu. Proponował podzielić dług na części. Wobec MFW (10%) i wobec inwestorów prywatnych (15%) dług miałby być spłacony w całości, ponieważ zaakceptowali oni już 90-procentową redukcję w stosunku do kwoty, jaka należała się im w 2012 r. Dług wobec EBC miałby być umorzony, a właściwie zamieniony na nisko oprocentowane obligacje wieczyste, bo EBC popełnił błąd, kupując greckie obligacje po ogłoszeniu przez Grecję niewypłacalności za ok. 70% wartości nominalnej, podczas gdy ich wartość rynkowa wynosiła 10%. Największy dług wobec państw europejskich pochodzący z dwóch pożyczek ratunkowych (60%) zostałby zamieniony na nowe 30-letnie obligacje rządowe i spłacany po osiągnięciu przez Grecję odpowiedniego poziomu dochodów.

Po objęciu ministerialnej teki Warufakis na życzenie szefa Eurogrupy, ministra finansów Holandii Jeroena Dijsselbloema, spotkał się z nim w Atenach. Próbował przekonać go, że plan ratunkowy bez restrukturyzacji długu jest skazany na klęskę, a trzeci pakiet ratunkowy ma jedynie przykryć porażkę dwóch poprzednich. Usłyszał, że renegocjacja planu Trojki nie wchodzi w grę – albo przyjmiecie ten plan, albo EBC nie udzieli gwarancji greckim bankom, co groziłoby ich zamknięciem i wyrzuceniem Grecji ze strefy euro. Uzgodnili jedynie ogólnikowy komunikat dla mediów, by uspokoić rynki finansowe. Gdy jednak

na pytanie dziennikarza, czy zamierza współpracować z Trojką, Warufakis odpowiedział, że tak, choć nie godzi się na poniżające praktyki Trojki, Holender spłoszony bez pożegnania rzucił się do wyjścia, a Warufakis został okrzyknięty przez mainstream wrogiem publicznym numer jeden.

Zdecydował się więc jechać do Europy i na miejscu rozmawiać z najważniejszymi politykami. W Paryżu spotkał się z unijnym komisarzem gospodarki i finansów Pierrem Moscovici, który zdawał się rozumieć jego argumenty. Poul Thomsen, szef europejskiego oddziału MFW, mówił wręcz o potrzebie anulowania części długu z pierwszej pożyczki ratunkowej w zamian za uszczelnienie systemu podatkowego, co Warufakis i tak chciał zrobić. Francuski minister gospodarki i finansów, Michel Sapin, także był zdania, że politykę zaciskania pasa należy zastąpić polityką rozwojową. Na konferencji prasowej jednak nagle zmienił narrację, pouczając Grecka, że ze zobowiązań trzeba się wywiązać. Po raz pierwszy, choć nie ostatni Warufakis przekonał się, że rozmowy w cztery oczy różnią się od publicznych wypowiedzi politycznych insiderów.

Prawdziwym sukcesem było natomiast spotkanie z finansjerą w londyńskim city. Plan restrukturyzacji zadłużenia został przyjęty na tyle dobrze, że następnego dnia ateńska giełda poszybowała w górę.

Pomyślnie rokowała również rozmowa z szefem EBC Mario Draghi we Frankfurcie. Zdawało się, że bankier jest skłonny do odroczenia spłaty zobowiązań wobec EBC, by dać Grecji czas na renegocjacje długów, choć ostatecznie oznajmił, że zależy to od rady prezesów. Kilka godzin później zadzwonił na komórkę jednego z polityków SPD, z którym Warufakis był umówiony na „potajemne spotkanie” w sprawie wsparcia niemieckiej lewicy dla Syrizy, informując, że rada nie wyraziła zgody na odroczenie. W tym momencie „potajemne spotkanie” się skończyło, a
dwulicowość polityków SPD pokazała się w pełnej krasie na konferencji wieńczącej bezowocne rozmowy Warufakisa z niemieckimi ministrami Sigmarem Gabrielem (SPD) i Wolfgagiem Schaeuble (CDU). Gabriel wygłosił znaną formułkę, że zobowiązania trzeba regulować, a Schauble nie tylko nie chciał słuchać o restrukturyzacji zadłużenia, odsyłając Warufakisa do „instytucji”, ale nawet nie podał mu ręki.

Podtapianie Grecji

To jednak była dopiero przygrywka. Prawdziwe podtapianie Grecji zaczęło się na spotkaniu Eurogrupy w Brukseli. Eurogrupa to nieformalny twór bez umocowania traktatowego, a mimo to podejmujący ważne decyzje. Składa się z ministrów finansów strefy euro, przedstawicieli KE, EBC i MFW. Szybko okazało się, że spotkanie ma charakter czysto formalny, bo dla planu Trojki nie ma alternatywy.

Wolfganga Schaeuble poparli nie tylko jego najgorliwsi entuzjaści – siedzący obok szef Eurogrupy Dijsselbloem, ministrowie z Finlandii, Słowenii, Słowacji, Łotwy, Austrii, Malty, ale także ministrowie z Włoch, Irlandii i Hiszpanii, którzy w rozmowach prywatnych popierali Grecję i jej plan reform rozwojowych. Wyborczy mandat nie może mieć wpływu na politykę gospodarczą i na zawarte wcześniej porozumienia – oznajmił Schaeuble.
Oznaczało to, że albo Grecja zaakceptuje program Trojki z drastycznymi cięciami wydatków, albo greckie banki zostaną w ciągu dwóch tygodni odcięte od zasilania. Warufakis umowy nie podpisał.

Niezadowolona z takiego obrotu sprawy Angela Merkel, która przybyła wprost z objętej wojną Ukrainy na szczyt Rady Europejskiej, wezwała na dywanik Dijsselbloema i nakazała szukać kompromisu. Przerażony Holender skontaktował się premierem Tsiprasem. Od tego czasu Dijsselbloem omijał Warufakisa, a Tsipras uznał niesłusznie, że Merkel Grecji sprzyja. Między greckim premierem, a jego ministrem finansów zaczął wyrastać mur, który miał mieć fatalne konsekwencje.

Była jeszcze próba ratowania umowy przez przewodniczącego KE Jean-Cloude Junckera, który przysłał swoją propozycję zgodną z oczekiwaniami greckiego rządu (akceptowalne reformy i okresowe finansowanie pomostowe). Wspierał ją komisarz Moscovici, a podobno także szefowa MFW i prezes EBC. Ostatecznie jednak szef Eurogrupy, który najwyraźniej bał się niemieckiego ministra finansów, zignorował propozycję Junckera i wrócił do pierwotnej wersji umowy odrzuconej wcześniej przez greckiego ministra. Kto tu rządzi – pytał Warufakis. Nie to, żeby nie wiedział...

Oferta odroczenia płatności o cztery miesiące (do końca czerwca) przyszła z Berlina. Banki miały uzyskać pomoc płynnościową z Europejskiego Mechanizmu Stabilności. Udało się również usunąć część toksycznych zobowiązań z umowy, jak eksmisje na bruk czy zawieszenie emerytur. Stała za tym Merkel, więc Dijsselbloem czuł się zwolniony z lojalności wobec Schaeublego. Wydawało się, że kompromisowe porozumienie zostało przyjęte. Sukces? Nic z tych rzeczy. To była tylko chwilowa przerwa na wytchnienie przed kolejnym etapem podtapiania.

Insiderzy z Eurogrupy, stosując różne wybiegi dokładali starań, by wrócić do swojej wersji umowy. Doprowadzili do tego, że Warufakis był zmuszony podpisać wnioski do wierzycieli o przedłużenie umowy pożyczkowej, które sami zredagowali. Ich treść zawężała przestrzeń dla restrukturyzacji długu. Wykorzystali do tego greckiego przedstawiciela w Eurogrupie, który jak się okazało, był sympatykiem Trojki i jako członek Syrizy miał dostęp do ucha premiera.

Warufakis zrozumiał, że nie może liczyć na wsparcie partii, którą reprezentował, a plan działania uzgodniony wcześniej z premierem stoi pod znakiem zapytania.

Telefon z Berlina

Po lutowych uzgodnieniach EBC zakazał greckim bankom kupować bony skarbowe greckiego rządu, argumentując, że są zbyt ryzykowne, zablokował również zysk z greckich obligacji SMP, który miał wypłacić w 2014 r. To groziło całkowitą utratą płynności. Warufakis postanowił wykorzystać chiński rząd, któremu zależało na udziale w prywatyzacji portu w Pireusie w związku z projektem Nowego Szlaku Jedwabnego.

Chińczycy w zamian za umowę prywatyzacyjną mieli kupić duży pakiet bonów skarbowych na najbliższych aukcjach. Kupili, ale ułamek tego, co obiecali. Gdy premier Tsipras usiłował się dowiedzieć, dlaczego, usłyszał, że ktoś z Berlina zadzwonił do Pekinu, by chiński rząd powstrzymał się od jakichkolwiek umów z Grecją...

Tymczasem oczekiwane negocjacje w sprawie dalszych greckich reform, w tym restrukturyzacji zadłużenia stały w miejscu. Nie wiadomo było z kim rozmawiać. Schauble odsyłał do „instytucji”, a „instytucje” chciały wysłać do Aten biurokratów średniego szczebla bez mandatu negocjacyjnego.

Tsipras postanowił interweniować u Merkel. Uprzejmie poinformowała, że natychmiast przyśle do Aten wiceszefa Eurogrupy, Niemca, który pchnie sprawy do przodu. Thomas Wiener, rzeczywiście zjawił się w Atenach, ale oznajmił, że nie ma mandatu negocjacyjnego i nie wie, po co tu przyjechał... W mediach wrzało – Grecja utrudnia negocjacje.

Merkel, którą od czasu lutowego porozumienia Tsipras traktował jak wybawicielkę, zaproponowała, by od negocjacji odsunąć dwóch głównych oponentów – Schaeublego i Warufakisa, a także Moscoviciego i zastąpić ich innymi urzędnikami. Tak powstała Grupa Frankfurcka, która niczego nie uzgodniła, ale naraziła Warufakisa na podejrzenia, że był w zmowie z Schaeublem i spiskował przeciw greckiemu rządowi.

Merkel zasiała nieufność między premierem i jego ministrem. Stosując po raz kolejny zasadę dziel i rządź, sprytnie zdeprecjonowała Warufakisa i jego program, który wyraźnie jej nie odpowiadał, choć głośnie tego nie mówiła. Schaeuble przeciwnie – uważał, że Grecja powinna opuścić strefę euro, co zakomunikował Warufakisowi bez ogródek.

Schauble nie bał się także stwierdzić, że strefa euro została źle zaprojektowana – unia walutowa bez politycznej nie ma sensu. Nie bał się przyznać, że program Trojki jest dla Grecji zły, bo nie daje szansy na rozwój. Natomiast rekomendował wyjście Grecji z euro i powrót do drachmy, co umożliwiłoby jej rządowi dewaluację waluty i osiągnięcie konkurencyjności. Co więcej, obiecywał pomoc w powrocie do strefy. To mogłoby być rozwiązanie przejściowe – przekonywał. Był jednak pewien szkopuł –

Schaeuble nie miał mandatu od Merkel, która chciała utrzymać strefę w całości. Namawiał więc Warufakisa, by przekonał swojego premiera do wystąpienia z euro. Alternatywą jest podpisanie memorandum, choć, jak stwierdził, sam by tego nie zrobił, gdyby był patriotą...
Choć podejście Schaeublego i Merkel różniło się, oboje chcieli przeczołgać Grecję, by pokazać innym w Europie, jaki los czeka zadłużone kraje. Według Schaeublego, jedynym ratunkiem dla źle skonstruowanej strefy euro było utrzymanie wysokiej dyscypliny finansowej wśród jej członków.

Warufakis musi odejść

Na podpisanie memorandum naciskała Eurogrupa, skutecznie wbijając klin między greckiego ministra a jego premiera. Dijsselbloem zażądał od Tsiprasa dymisji Warufakisa i przywrócenia jako reprezentanta Grecji człowieka posłusznego Trojce, którego Warufakis odwołał. Tsipras przywrócił kontrowersyjnego reprezentanta, ale ministra nie odwołał. Kolejny apel o dymisję wystosował nadaktywny w europejskich sprawach George Soros – Europa nie może krwawić z dwóch stron, wystarczy Ukraina.

Wokół Warufakisa zaczęło robić się pusto, coraz więcej kolegów z rządu traktowało go jak hamulcowego lub wręcz zdrajcę. Program reform strukturalnych połączonych z planem częściowego umorzenia długów, który Warufakis dopracował, korzystając ze wsparcia amerykańskich finansistów i ekonomistów, w tym Jeffreya Sachsa, zbywano milczeniem. Poza jego plecami doszło do szczególnego konsensusu – Grecja będzie dostawała pieniądze na spłacanie bieżących zobowiązań nawet do listopada w zamian za kolejne ustępstwa, w tym podwyższenie stawek VAT i szeroką prywatyzację, natomiast

negocjacje nad restrukturyzacją długu zostaną odsunięte w czasie. Krótko potem okazało się, że nie odsunięte, a w ogóle anulowane. Tsipras i Warufakis nie usłyszeli tego od Merkel ani od Schaeublego, ale od przewodniczącego KE Donalda Tuska – żadnego umorzenia długów nie będzie.

Działo się to tuż przed końcem czerwca, kiedy upływał termin przedłużenia umowy pożyczkowej, wynegocjowanej w lutym. Grecji postawiono ultimatum - albo przyjmie memorandum albo może oczekiwać zamknięcia banków w ciągu kilku dni. Warufakis memorandum odrzucił, a Tsipras zarządził referendum w sprawie wyjścia Grecji ze strefy euro.

Odbyło się ono już przy zamkniętych bankach.

Grecy opowiedzieli się za pozostaniem w strefie, co ucieszyło Warufakisa. Uważał, że taki wynik daje rządowi mandat do wprowadzenia planu B, czyli równoległego systemu płatności denominowanych w euro. Był przekonany, że zmusi to Merkel i Draghiego do wznowienia prawdziwych negocjacji, dających Grecji szansę na wyjścia z więzienia długów i prawdziwych reform. Ale przeliczył się,
premier skapitulował. Los Warufakisa był przesądzony, nie mógł już być ministrem finansów. 13 lipca Tsipras podpisał z Trojką memorandum, które było połączone z trzecią pożyczką ratunkową.

Na Warufakisa spadła fala brudnej krytyki, nawet ze strony tych, którzy go wcześniej popierali, a reformy, jakie zaczął wdrażać, między innymi algorytm tropiący oszustów podatkowych, wstrzymane. Grecja nie poddała się bez walki, ale wyszła z niej wykrwawiona i poniżona.

Zamiast puenty: dekonstrukcja

W 2008 r. po dwóch planach ratunkowych w Grecji miała dokonać się odbudowa. A oto jak wyglądała sytuacja dziś: płaca minimalna w porównaniu z 2010 r. zmalała o 40%, inne świadczenia o 18%, bezrobocie wzrosło o 160%, 1,4 mln osób spośród 3 mln aktywnych zawodowo nie miało pracy, dochód narodowy spadł o 28%.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200