W oczekiwaniu na hossę

Do ciekawych wniosków prowadzi porównanie kosztów IPO do wartości emisji na światowych rynkach. Dla ofert poniżej 250 mln USD w USA jest on 2-krotnie wyższy niż w Europie. Na GPW jest bardzo zbliżony do wskaźnika dla giełd w Stanach Zjednoczonych. Dla ofert powyżej 250 mln USD różnica pomiędzy USA i Europą jest niewiele mniejsza.

W oczekiwaniu na hossę

Bogdan Biniszewski, prezes zarządu ComPress SA

Szczególne emocje budzi zawsze skala niedoszacowania wartości akcji na zamknięcie sesji przy ich pierwszym notowaniu. Dla spółek są to utracone korzyści, a dla inwestorów - zysk. Te wielkości są bardzo zróżnicowane. W 2005 r. było to 11,5% na akcjach i blisko 10% na PDA, a ta różnica jest zaskakująco duża i trudno zinterpretować, jakie są tego powody. W kolejnym roku było to odpowiednio 25% i 34%, a w 2007 r. - 10,7 i 17,6%, przy czym efekt niedoszacowania był mniejszy w drugiej połowie roku. "Dlatego warto przywołać paradygmat znany z klasycznej teorii finansów: wielkości zwrotu są w pewnym stopniu współmierne do ponoszonego ryzyka. Tak być powinno. Jednak nie jest. W przypadku IPO na warszawskiej giełdzie, tego paradygmatu nie da się potwierdzić. Czy polski rynek giełdowy jest nieefektywny, dlatego nie rośnie efekt niedoszacowania, gdy wzrasta ryzyko? To teza daleko idąca. Moje szczegółowe analizy nie prowadzą do jednoznacznych wniosków. Debiut na warszawskiej giełdzie nie jest więc tani. Ani ze względu na koszty emisji, ani ze względu na efekt niedoszacowania" - podsumował swą prezentację dr Mieczysław Grudziński.

Zobacz również:

  • GenAI jednym z priorytetów inwestycyjnych w firmach
  • Szef Intela określa zagrożenie ze strony Arm jako "nieistotne"
  • International Data Group powołuje Genevieve Juillard na stanowisko CEO

Sytuację na giełdach światowych analizował dr Maciej Krzak, doradca CASE i Lewiatana, wykładowca WSHiP im. R. Łazarskiego: "Mamy taką sytuację, że gospodarka amerykańska już jest w recesji albo jest tego bliska. Każda bessa kiedyś się kończy, tylko kiedy?"

Bessy na ogół związane są z recesją. Tych recesji w USA po II wojnie światowej było dziesięć. Niektóre trwały krótko. Przeciętna - dziesięć miesięcy. Ale były też znacznie dłuższe, jak ta w latach 1973-1975, związana ze światowym kryzysem naftowym. Bessa z lat 1981-1982 miała podobną genezę, a krótkoterminowe stopy procentowe w USA przekraczały wówczas 20%, gdyż prowadzono restrykcyjną politykę monetarystyczną.

Teraz mamy znów do czynienia z szokiem naftowym, z rekordowymi cenami ropy. Uwzględniając inflację nie jest to jednak jeszcze rekord historyczny. Obecna bessa nie musi być krótka. Spadek indeksu Dow Jones jest mniejszy niż w okresie recesji z połowy lat 70.

Czy spadek indeksów giełdowych poprzedza spowolnienie gospodarcze? Oceniać można, że tak się dzieje. Spadek indeksów jest wyprzedzający w stosunku do koniunktury, co potwierdzają badania empiryczne.

Paradoks polskiego rynku polega na tym, że podąża za amerykańskim, nie zważając na dobrą sytuację gospodarczą w naszym kraju. Spadki na polskiej giełdzie są znacznie większe niż w USA, choć związki polskiej gospodarki z amerykańską (eksport) są minimalne. GPW zachowuje się więc nieracjonalnie, prawdopodobnie decyduje instynkt stadny, a specyfiką warszawskiej giełdy jest przecież bardzo duży udział drobnych inwestorów w obrotach akcjami.

Panel dyskusyjny

Zgodnie z tradycją debat organizowanych przez "CEO Magazyn Top Menedżerów" odbyła się dyskusja panelowa, w której grono cytowanych powyżej trzech ekspertów powiększyło się dzięki obecności Piotra Góralewksiego, prezesa zarządu TFI PZU, i Marcina Sójki, analityka DM PKO BP.

Zbigniew Grzegorzewski: Już podczas poprzednich spotkań byłem ciekaw, jak na strategie debiutów giełdowych patrzą fundusze inwestycyjne. Cieszę się więc, że w naszym gronie jest pan prezes Piotr Góralewski. Proszę go o komentarz do wypowiedzi ekspertów. Jaka jest strategia funduszu inwestycyjnego?

Piotr Góralewski: Rola funduszy inwestycyjnych bardzo wzrosła w ciągu minionego roku, także dlatego że aktywa funduszy znacznie się zwiększyły i stały się niemal tak duże jak funduszy emerytalnych. W Polsce działa już ponad trzysta rodzimych funduszy.

My preferujemy podejście fundamentalne. Dane makroekonomiczne są pierwszym czynnikiem branym przez nas pod uwagę przy alokacji kapitału. Oprócz tego analizowane są branże. Ich dynamika jest bardzo różna. Trzeci element brany pod uwagę to nasze spotkania z zarządami wytypowanych spółek. Kluczowe są wiarygodność zarządu, jego wizja i strategia. Analitycy, którzy spotykają się z zarządami, mają bardzo duże doświadczenie. Potrafią rozmawiać z menedżerami, chcą poznać, czy zarząd ma wizjonerską strategię, a tego nie wyczyta się z prospektów emisyjnych. Interesuje nas budowanie wartości spółki dla jej akcjonariuszy. Także w okresie bessy dobra spółka ma szansę zainteresować sobą fundusz inwestycyjny.

W 2007 r. zainteresowaliśmy się ośmioma spółkami, które przeprowadzały IPO. To nie jest szokująca cyfra, zwłaszcza wobec rekordowej liczby debiutów, ale stało się tak, bo uważaliśmy, że wyceny spółek już wówczas oderwały się od ich wartości wynikającej z analizy fundamentalnej.

- Czy istnieje jakiś szczególny błąd, którego nie powinny popełniać podczas spotkań z analitykami funduszu?


TOP 200