Szybszy marsz gigantów

(Nie)potrzebne innowacje

Cały czas wraz z rozwojem rynku telekomunikacyjnego, zwłaszcza segmentu telefonii komórkowej, w tle widnieją pytania: Czy migracja do sieci 3G jest potrzebna? Czy użytkownicy naprawdę będą używali swoich aparatów telefonicznych w innych celach niż po prostu dzwonienie do siebie nawzajem? Czy wideokonferencje wyprą zwykłe połączenia głosowe?

Na pewno operatorzy mają w pamięci zaskoczenie, jakie wywołało u nich zainteresowanie usługą SMS. Przecież zakładali, że użytkownik, mając możliwość wykonania połączenia o dowolnej długości i w dowolnym momencie, nie będzie tracił czasu na pisanie wiadomości, wykorzystując do tego klawiaturę z dwunastoma przyciskami. A jednak w roku 2004 wysłano ich ponad 500 miliardów, co daje średnio około 100 wiadomości na każdego mieszkańca naszej planety. Usługa przeznaczona na początku tylko do przekazywania użytkownikom krótkich informacji od operatorów przerodziła się w generator przychodów rzędu 50 mld dolarów rocznie.

Zobacz również:

  • GenAI jednym z priorytetów inwestycyjnych w firmach
  • Szef Intela określa zagrożenie ze strony Arm jako "nieistotne"
  • International Data Group powołuje Genevieve Juillard na stanowisko CEO

W telefonii następnej generacji jest kilkanaście nowych usług i każda z nich może okazać się tak niedoceniona jak usługa SMS, ale również może się okazać niewypałem, z którego korzysta niewielka liczba użytkowników. W tym roku podejmowane są próby dostarczenia telewizji na ekrany aparatów komórkowych. Do tej technologii mają dostęp użytkownicy w Hongkongu, Japonii oraz, od grudnia zeszłego roku, klienci Vodafone. Jednak trudno przewidzieć, ile osób będzie chciało oglądać telewizję na ekraniku o przekątnej wynoszącej kilka cali, gdy z drugiej strony przemysł stara się pokazać krystalicznie czysty obraz wysokiej rozdzielczości HDTV. Więcej zwolenników na pewno znajdzie technologia szerokopasmowego przesyłania danych poprzez aparaty telefoniczne. Uwolni to wiele osób od przymusowego zasiadania do komputerów w pracy czy w domu w celu wysłania e-maila z dużym załącznikiem. Dzięki sieci 3G będzie to możliwe również podczas jazdy samochodem czy na urlopie.

Problemem dla operatorów jest, czy te dodatki będą w stanie skusić użytkowników do wykorzystania telefonu w celach innych niż rozmowa i czy przez to zwrócą się koszty licencji, na które wydano sześć lat temu 129 mld USD. Obawy budzi właśnie te sześć lat, które już minęły - okres wydawałoby się wystarczający do rozbudowania bazy technologicznej i wypromowania nowych usług. Tymczasem, jak twierdzi Pete Hulbert z Siemensa w wypowiedzi dla Herald Tribune: "teraz na rynku jest wiele sposobów, które umożliwiają dostęp do szerokopasmowego Internetu oraz związanych z tym usług, i wcale nie istnieje jakikolwiek czynnik wskazujący na to, że zwycięży 3G". Niewątpliwie operatorzy przeszacowali tempo, w jakim uda im się wprowadzić standard na rynek, i korzyści, jakie będą w stanie wynieść z wygranych licytacji o licencje. A koszty wejścia na niektóre rynki okazały się ogromne - w Niemczech każdy operator musiał zapłacić rządowi 8,4 mld euro, w Wielkiej Brytanii wyniosło to 6 mld funtów, a na przykład w Szwecji zorganizowano tzw. konkurs piękności i licencje zostały rozdane bez dodatkowych opłat na podstawie oceny możliwości operatora do wprowadzenia na rynek usług o odpowiedniej jakości. Teraz rządy Niemiec i Wielkiej Brytanii czekają procesy wytoczone przez operatorów (Telefonica przeciwko Niemcom i Szwajcarom, Vodafone, Orange, T-Mobile, 3 i O2 przeciwko Wielkiej Brytanii), a Orange w Szwecji oddał swoją licencję, uznając za nieopłacalne wypełnienie zobowiązania wybudowania sieci umożliwiającej dostarczenie usług 3G dla 78% populacji kraju do 2005 r. "Firmy telekomunikacyjne źle osądziły wartość licencji 3G i zapłaciły o wiele za dużo. Rządy, organizując aukcje, były zbyt szczęśliwe, żeby się sprzeciwiać, praktycznie szantażując przemysł" - powiedział Herald Tribune Joachim Dreyer, były CEO Debitel. "To była porażka od początku do końca".

Ale operatorzy znów są optymistami - ich przychody z segmentu 3G wynoszące aktualnie od 3 do 7% szybko rosną - i przypominają historię technologii GSM, która w Niemczech w latach 1992 - 1997 przyciągnęła 10% populacji, ale po następnych pięciu latach penetracja rynku wynosiła już 80%. Teraz wyzwaniem jest wynalezienie usług 3G, które skuszą klientów. Transmisje wideo, możliwość ściągania muzyki czy mobilny Internet są jeszcze za drogie i niepraktyczne. Od wyników tych prac zależeć będzie, czy technologia 3G będzie platformą przyszłości, jak twierdzi Alan Harper, szef działu strategii w Vodafone, czy też podzieli losy forda edsela - drogiego i odrzuconego przez rynek modelu wypartego przez tańsze technologie.

Polski rynek

Szybszy marsz gigantów

Wartość długu netto

Nawet spokojnym rynkiem, na którym gracze podzielili się udziałami, wstrząsają niespodziewane erupcje. Wystarczy przypomnieć sobie, jak polskim rynkiem telefonii komórkowej wstrząsnęło pojawienie się marki Heyah i jej agresywnej polityki. Dziś duże nadzieje w polskiej gałęzi 3G wiążą się z wejściem czwartego operatora, który wykupił licencje w połowie zeszłego roku i teraz przygotowuje się do wkroczenia na rynek.

Analizując sytuację w poszczególnych segmentach: Segment telefonii stacjonarnej zdominowany przez Telekomunikację Polską ewoluuje stosunkowo wolno, a przez brak wyraźnej konkurencji ceny połączeń lokalnych nie będą znacząco spadać. Duże nadzieje wiązane są z decyzjami regulacyjnymi Urzędu Telekomunikacji Elektronicznej. W niedalekiej przyszłości, w związku z decyzjami tego urzędu, mają nastąpić obniżki cen dzierżaw łączy oraz stawek za połączenia z telefonów stacjonarnych na komórkowe. Ma również zostać podpisana nowa umowa ramowa o współpracy TP SA z innymi operatorami.

Dużo mówi się o tzw. uwolnieniu pętli lokalnej, czyli umożliwieniu beneficjentowi bezpośredniego dostępu do abonenta sieci dostępowej w celu świadczenia usług komunikacyjnych. Paweł Gruszecki w majowym numerze CEO wspominał o konieczności wprowadzenia tej usługi w celu uniemożliwienia już w pierwszym etapie przeniesienia pozycji TP SA na rynki usług innowacyjnych, poprzez integrowanie ich ze standardową usługą głosową. Efekty braku regulacji w związku z pętlą lokalną widać na przykładzie dostępu do szerokopasmowego Internetu - Telekomunikacja Polska z usługą Neostrady ma konkurencję jedynie w postaci telewizji kablowych, które nie są w stanie sprostać jej zasięgiem oferowanych usług.

W segmencie telefonii komórkowej bardzo dobrym ruchem PTC było wprowadzenie na rynek marki Heyah w 2004 r. Niektórzy przewidywali, że będzie to ruch samobójczy, ponieważ będzie to konkurencja dla Ery, ale efekt był wręcz przeciwny - PTC udało się zdobyć 13% rynku telefonii komórkowej prepaid i umocniło swoją pozycję lidera na rynku, a sposób wprowadzenia marki przy współpracy z agencją promocyjną G7 stał się przykładem, na który powołuje się w swojej najnowszej książce "Strategia organizacji" prof. Krzysztof Obłój. Dodatkowym atutem wejścia nowej marki było poruszenie na rynku i zwiększenie konkurencji. Dziś jednak znów wszyscy trzej operatorzy mają podobną ofertę (Polkomtel wprowadził drugą markę Sami Swoi, a Orange ma Orange Go) i sytuacja znów się ustabilizowała. Według najnowszego raportu Gazety Prawnej i radia PiN z końca lipca tego roku fotel lidera przypada Centertelowi (34,2% rynku), za nim plasuje się PTC (33,8%) tracące punkty procentowe z powodu konfliktu wokół jego własności oraz Polkomtel (32%).

Specjaliści duże nadzieje wiążą z wejściem na rynek Netii Mobile jako czwartego operatora sieci 3G pod nazwą P4 (Projekt 4). Jest szansa, że w przyszłości dołączy Polsat Cyfrowy i prawdopodobnie Tele2. Pierwsza z firm w czerwcu podpisała umowę z PTC na korzystanie z sieci jako wirtualny operator komórkowy (MVNO), druga negocjuje ją pod nadzorem Urzędu Komunikacji Elektronicznej.

W połowie lipca rozgorzała dyskusja pomiędzy Telekomunikacją Polską a UKE w związku z regulacjami, jakie urząd nałożył na operatora. Według UKE, TP SA nie może na przykład uzależniać zawarcia umowy o świadczenie usług telekomunikacyjnych, takich jak dostęp do Internetu, od zawarcia przez użytkowników umowy o świadczeniu innych usług (na przykład abonamentu telefonicznego). W praktyce chodzi o możliwość podpisywania umowy o dostęp do Neostrady dla tych, którzy nie czują potrzeby posiadania telefonu stacjonarnego w Telekomunikacji Polskiej. Ponadto emocje operatora wzbudza wspomniana już hurtowa odsprzedaż abonamentu - według UKE, aby abonament dla klientów indywidualnych mógł spaść, TP powinna odsprzedać abonament alternatywnym operatorom z 47-proc. upustem. Regulator optuje też za ramową ofertą połączenia sieci (RIO) oraz nakazał TP SA zapewnienie równych warunków traktowania przedsiębiorców krajowych i zagranicznych w dostępie do abonentów TP (do tej pory polscy operatorzy płacili więcej). W odpowiedzi Grażyna Piotrowska-Oliwa, dyrektor departamentu relacji regulacyjnych TP SA, oszacowała, że będzie to kosztować firmę 160 mln zł, a 5 tysięcy pracowników pożegna się z pracą.

Fitch w swoim raporcie na temat efektów decyzji regulacyjnych nałożonych na TP uznał, że niezależnie od efektów apelacji zapowiedzianych przez Telekomunikację Polską, drastyczne cięcia zapowiedziane przez regulatora nie wpłyną na wyniki finansowe za rok 2006 ze względu na okresy przejściowe konieczne do dogrania spraw technicznych pomiędzy operatorami. W związku z tym wskaźniki spadku obrotów o 1 - 1,5% oraz marża EBITDA (EBITDA / przychody ze sprzedaży) kształtująca się w granicach 42 - 44% pozostaną niezmienione. Kwota 160 mln zł kosztów technicznych zostanie pokryta z budżetu operacyjnego wynoszącego ponad 3 mld zł.

Pomimo że trudno oszacować dokładną wartość taryf za uwolnienie pętli lokalnych czy hurtową odsprzedaż abonamentu, to jednak ich powolny spadek, co stanowić będzie odzwierciedlenie trendów na innych rynkach europejskich, będzie dalej obniżać przychody operatora. Głównie dotyczy to połączeń lokalnych oraz dostępu do Internetu - w tych segmentach TP ma odpowiednio 80% i 70% udziału. Według przewidywań Fitcha, duża rentowność TP, której dowodem jest marża EBITDA wynosząca 45%, zacznie zbliżać się do wartości uzyskiwanej przez zachodnioeuropejskich operatorów - średnio 30%. Koszty okażą się wyższe niż przewidywane, co prawdopodobnie zaowocuje redukcją zatrudnienia. Jednak wzrost presji wywołanej zwiększającą się konkurencją i regulacjami przysłonięty jest satysfakcjonującymi wskaźnikami zabezpieczenia kredytu, jak na przykład współczynnikiem długu netto do EBITDA wynoszącym 1,1.

Podobnie Fitch odnosi się do regulacji Unii Europejskiej (między innymi ostatnio głośna sprawa połączeń w roamingu), uznając, że będą one miały neutralny wpływ na rynek. Wierzy przy tym, że operatorzy telekomunikacyjni będą w stanie opanować sytuację, dzięki czemu zmiany prawa nie będą miały większego wpływu na korporacje..


TOP 200