Strategiczna lokomotywa

W 1998 r. przygotowywał Pan dla PZU wdrożenie systemu ubezpieczeniowego i finansowo-księgowego. Czy można porównać tę organizację z tamtego okresu do teraźniejszego? Jak zmieniły się systemy IT?

W latach 1997-1998 jako pracownik Prokomu zajmowałem się wdrożeniem w PZU, była to wówczas zupełnie inna organizacja. Miała kilkaset oddziałów terenowych, które cieszyły się dużą autonomią. Wdrożenie systemu ubezpieczeniowego Insurer i finansowo-księgowego FKX było realizowane w sposób zdecentralizowany, w każdym inspektoracie stał serwer, w niektórych budynkach były np. dwa inspektoraty dla danego miasta i oznaczało to dwie serwerownie. Praca wdrożeniowca, którym wówczas byłem, w dużej mierze przypominała pracę kuriera - kursowałem między inspektoratami, rozwożąc uaktualnienia, o zdalnym dostępie można było co najwyżej pomarzyć... W dużym uproszczeniu, na koniec każdego miesiąca z inspektoratu do oddziału, a następnie z oddziału do centrali była wysyłana dyskietka i dane były konsolidowane. Teraz inspektoratów już nie ma, firma jest coraz bardziej scentralizowana, FKX i Insurer zostały technicznie skonsolidowane. Te systemy doskonale spełniły swoją rolę i nikt w czasie ich wdrażania nie spodziewał się, że będą pracowały tak długo. Teraz przyszedł czas na zmiany.

Zobacz również:

  • Bez ludzi nie ma sukcesu
  • 9 cech wielkich liderów IT

Wracając do Pana wcześniejszych doświadczeń zawodowych, budował Pan od podstaw IT Shared Service Center w Allianz Group w Bratysławie. Jakie były najciekawsze aspekty tego projektu z Pana punktu widzenia?

Do momentu objęcia mojej aktualnej posady w PZU było to najciekawsze wyzwanie zawodowe, z jakim przyszło mi się zmierzyć. Powierzono mi budowę firmy od początku, zatrudnienie wszystkich pracowników, zaprojektowanie wszystkich procesów, procedur - a to wszystko w bardzo krótkim czasie. Wdrożyliśmy to rozwiązanie w 9 krajach w ciągu 3 lat, centrala zyskała dostęp online do wiarygodnych danych finansowych podanych w ustalonych standardach. Mieliśmy wielokulturowe środowisko - 200 pracowników 14 różnych narodowości, dużo entuzjazmu i poczucie misji towarzyszącej temu, co robiliśmy w Bratysławie. Centrala firmy dała nam dużą wolność we wdrażaniu rozwiązań, i pewnie dzięki temu osiągnęliśmy znaczący sukces, rozszerzyliśmy projekt o nieplanowane wcześniej elementy. Inne kraje też były zainteresowane tymi rozwiązaniami i są one obecnie kopiowane, m.in. w Azji i USA. Shared service center nie jest nową koncepcją, ale w branży ubezpieczeniowej, gdy w każdym kraju obowiązują inne przepisy narzucane przez lokalnych regulatorów rynku, był to pomysł nowatorski, czuliśmy się pionierami. Dzięki wspaniałym współpracownikom udało się ten ogromny projekt zrealizować w zamierzonym terminie i budżecie. Była to platforma wzrostu dla całego regionu Europy Środkowo-Wschodniej.

Na początku swojej kariery pracował Pan po stronie dostawcy (Siemens, Prokom). Jak te doświadczenia przekładają się na pracę osoby odpowiedzialnej za IT w dużej firmie?

Takie doświadczenia są bardzo cenne, miałem możliwość pracy w różnych branżach, dla różnych klientów i na różnych etapach cyklu życia projektów. Pamiętam, że kilka razy poniosłem bolesne porażki sprzedażowe, klient mówił np., że oferta mojej firmy była najlepsza, ale zdecydował się na wybór rozwiązania najtańszego. Pracując później na Zachodzie, widziałem, że tam takie podejście nie jest powszechne, cena jest ważna, ale decyduje jakość oferty, rozwiązania, strategiczne możliwości, dopasowanie do potrzeb klienta. Najważniejszy jest sukces wdrożenia. To powinno być zwycięstwo po obu stronach - dostawcy i odbiorcy.


TOP 200