Sam decydujesz, jak się czujesz

Niektórzy twierdzą, że emocje przeszkadzają. Ty też tak myślisz?

Na początek poproszę o zadanie sobie kilku pytań.

1. Skąd się biorą emocje?

2. Jaki masz wpływ na to co czujesz?

3. Jaki wpływ mają emocje na Twoje życie?

4. Co determinuje Twoje decyzje?

Trzy mózgi

Wiesz już, że masz trzy mózgi? Nie, nie dwie półkule mózgowe. Masz trzy mózgi o różnym stopniu dojrzałości, szybkości działania i zapotrzebowania na energię:

• najstarszy mózg: gada (np. jaszczurki) – pień mózgu i śródmózgowie odpowiada m.in. za instynkty terytorialne, zachowania agresywne, hierarchie;

• nieco młodszy mózg: ssaka – układ limbiczny odpowiada m.in. za emocje i zachowania społeczne;

Zobacz również:

  • GenAI jednym z priorytetów inwestycyjnych w firmach
  • 9 cech wielkich liderów IT

• najmłodszy mózg: naczelnych (w tym człowieka) – kora mózgowa odpowiada m.in. za język, myślenie abstrakcyjne, procesy poznawcze.

Uwaga: niektórzy badacze ludzkiego zachowana przeciwstawiają mózg racjonalny (naczelnych) mózgowi emocjonalnemu (układowi limbicznemu), „sklejając” mózg gadzi z mózgiem ssaka.

Problem z posiadaniem trzech mózgów

OK. Mam więc trzy mózgi. I co z tego? Problem leży w tym, że każdy mózg odpowiada za inne moje potrzeby. W dodatku im starsza struktura tym sprawniejsza: działa szybciej, zużywa mniej energii.

Tak więc, gdy naruszone jest moje terytorium to – zanim mój człowieczy mózg jest w stanie sprawę przeanalizować – reaguje mój gadzi mózg. To właśnie ten gadzi mózg jako pierwszy (najsprawniejszy) dokonuje oceny, czy nastąpiło naruszenie mojego terytorium i zaraz potem pobudza do działania (podczas gdy mój człowieczy mózg jeszcze spraw nie przemyślał). Mój gadzi mózg, niestety, jest prymitywny i ma w swojej palecie tylko trzy możliwe działania:

• ucieczka

• atak

• zastygnięcie w bezruchu

Uwaga: współcześnie zastąpiliśmy „zastygnięcie w bezruchu” przez… przymilanie się lub nawet podlizywanie agresorowi. Tak. Ten mój gadzi mózg w pewien sposób się dostosował do obecnych czasów. Przy okazji: mózg ssaka też się lekko zmienił.

Tu pytanie do Ciebie: jaką reakcję Ty najczęściej wybierasz? Zawsze taką samą? A może wybierasz różne reakcje wobec różnych osób (tak jest najczęściej)?

Wypisz sobie listę osób, wobec których reagujesz jak jaszczurka, a potem odnotuj, jaka jest Twoja zwyczajowa reakcja wobec każdej z tych osób z osobna.

Ale co w tym złego, że mój gadzi mózg jest sprawny i ostrzega mnie, gdy np. naruszone zostaje moje terytorium, gdy mi coś zagraża? Niby nic. Przecież rzeczywiście, gdy ktoś wtargnął na moje terytorium bez zaproszenia, to może mieć wobec mnie złe zamiary. Rzecz w tym, że współcześnie takie zagrażające mojemu życiu wtargnięcie na moje terytorium prawie się nie zdarza. Innymi słowy mechanizm decyzyjny mojego gadziego mózgu jest nadczuły i zbyt często (najczęściej?) pobudza mnie do działań, których potem (gdy mój człowieczy mózg sprawę przeanalizuje) żałuję, a nawet się wstydzę.

Reasumując, nie służy nam:

• nadczułość naszego gadziego mózgu (mózg ssaka też jest nadczuły)

• ograniczona paleta dostępnych reakcji (atakuj albo uciekaj albo podlizuj się).

Kij i marchewka

Mózg ssaka (układ limbiczny) jest nowocześniejszy - posiada broń, której używa do wpływania na nasze decyzje, stosując strategię kija i marchewki. Jeśli postąpię zgodnie z „zaleceniami” układu limbicznego – otrzymam nagrodę: dawkę dopaminy, która powoduje, że odczuwam przyjemność. Jeśli nie postąpię zgodnie z zaleceniami układu limbicznego, zostanę ukarany: pojawi się strach, lęk lub wstręt.

W dodatku z dopaminą jest pewien problem. Im częściej ją „zażywam”, tym słabiej działa. Muszę dostawać coraz większe dawki, żeby odczuwać tę samą przyjemność. A w ostatecznym rozrachunku, nawet wielkie dawki nie dają już przyjemności – natomiast brak dopaminy powoduje fatalne samopoczucie. Brzmi znajomo? Tak, to klasyczny opis uzależnienia. Innymi słowy: jeśli będę ulegał mojemu układowi limbicznemu, to żeby odczuwać tę samą przyjemność, będę musiał być bardziej radykalny w swoich reakcjach (np. coraz mocniej atakować), aby otrzymać większą dawkę dopaminy.

Więcej na ten temat możesz znaleźć np. na stronie prof. W. Ducha .

Jaki mam pożytek z emocji?

Skoro mój mózg emocjonalny chce mną zarządzać (pomijając mój mózg racjonalny), a jest szybszy od mojego mózgu racjonalnego – to może emocje nie są mi w ogóle potrzebne? Niektórzy wręcz twierdzą, że emocje przeszkadzają. Ty też tak myślisz? Że np. grając na giełdzie miałbyś większe sukcesy gdyby nie emocje? Jeśli tak myślisz – zadaj sobie pytanie: czym różnilibyśmy się od automatów, bardzo zaawansowanych komputerów, gdyby odrzucić emocje? Chyba tylko tym, że jesteśmy mniej sprawni. Przecież najlepsze komputery już wygrywają w szachy z najlepszym człowiekiem (mistrzem świata). Istotniejsze jest jednak – moim zdaniem – inne spostrzeżenie: to emocje definiują nasz stosunek do rzeczywistości. Lubię zupę pomidorową, a nie lubię szpinaku. Kibicuję reprezentacji Polski, a nie reprezentacji Rosji. Kocham swoje dzieci, a z trudem toleruję rozwrzeszczane bachory sąsiadów. Itp. Itd. Gdybym nie odczuwał żadnych emocji to nie odczuwałbym przyjemności z jedzenia, radości z sukcesów, nie umiałbym kochać, nieistotne byłoby dla mnie, czy mnie ktokolwiek kocha, nie byłbym nigdy szczęśliwy mimo udanego życia.

Owszem, są też „niekochane uczucia”: złość, gniew, smutek, żal, itd. Osoby, które uważają, że w ich życiu więcej jest emocji „niekochanych” niż tych pożądanych mogą twierdzić, że lepiej byłoby im bez emocji. Albo przynajmniej bez „niekochanych uczuć”. Niestety, nie da się wyeliminować (albo stłumić) jednych emocji pozostawiając inne nietknięte. Do tematu „niekochane emocji” (również ich istotnej roli w naszym życiu) powrócę jeszcze - w kolejnym tekście.

Teraz pragnę tylko zwrócić uwagę na fakt, że decyzje podejmujemy emocjonalnie. I nie chodzi tylko to, że - gdy jestem pod wpływem silnych emocji - to zanim pomyślę już coś zrobię. Chodzi też o sytuacje, gdy nad czymś się długo zastanawiam, debatuję, porównuję, rozważam różne opcje, „chodzę z tematem” – to i tak ostatecznie podejmuję decyzję na podstawie tego jaki mam stosunek do jednych elementów, a jaki do innych. Np. jeśli dla mnie najważniejsze jest bezpieczeństwo (stosunek emocjonalny: bezpieczeństwo jest ważniejsze niż inne czynniki) to wybiorę raczej samochód, który oferuje większe bezpieczeństwo niż ten, który oferuje – moim zdaniem - mniejsze. Wiedzą o tym doskonale specjaliści od sprzedaży: trzeba się najpierw dowiedzieć co dla klienta jest ważne (stosunek emocjonalny: coś jest ważne, coś innego – jest mniej ważne), a potem pokazać, że mój produkt w dużym stopniu adresuje tę ważną potrzebę.

Zarządzanie swoimi emocjami

Jest możliwe. To nie tylko teoria wymyślona przez Golemana (patrz poprzedni tekst: „Profesjonaliści nie płaczą”). Poprzednio proponowałem ćwiczenie związane z pierwszym etapem rozwoju inteligencji emocjonalnej (EQ) – samoświadomością swoich emocji. Teraz robimy kolejny krok: zaczniemy aktywnie wpływać na swoje emocje.

Najprostsza metoda to coś w rodzaju programowania neurolingwistycznego (NLP - ang. neuro-linguistic programming). Wykorzystuje się tu własność naszego umysłu, która nie pozwala mu być jednocześnie w dwóch stanach. A więc albo jestem radosny albo jestem smutny. Jeśli wolę być radosny mogę to „wmówić” swojemu umysłowi.

Najprostsze ćwiczenie polega na tym, aby kilka razy dziennie powiedzieć sobie uczciwie: dlaczego jestem teraz radosny? W ramach tego doświadczenie nie zaprzeczam rzeczywistości, nie mówię, że cieszę się z czegoś, co mnie smuci, itp. Po prostu znajduję powody, dla których mogę być wesoły. Np. rano: świetnie się wyspałem, nie zaspałem – nie spóźnię się; zaraz zjem dobre śniadanie; wczoraj wieczorem obejrzałem dobry film; mam dzisiaj ciekawe spotkanie; rok temu dostałem awans, itp. Im więcej powodów tym lepiej. Warunek jest jeden: muszę naprawdę uważać, że są to rzeczywiste powody do bycia zadowolonym, radosnym. Ile ich sobie wymieniać? Jak najwięcej. Jeśli jeszcze nie masz wprawy zacznij od trzech za każdym razem (np. 3 razy dziennie po 3 powody do bycia radosnym). Po tygodniu lub dwóch zwiększ do pięciu. Potem do siedmiu, a następnie do dziesięciu. Na początku koniecznie je zapisuj. Gdy podanie sobie dziesięciu powodów do bycia radosnym będzie łatwizną – możesz przestać notować:).

Uwaga: nie wykorzystuj zbyt często tego samego powodu. Np. „jestem radosny, bo jestem inteligentny” – szybko się zużyje i przestanie działać. A skoro jesteś inteligentny – to się wysil i znajdź za każdym razem inne powody do bycia radosnym:).

Metoda opisana powyżej działa dość dobrze, gdy mój „nastrój startowy” jest w miarę neutralny. Jeśli już jestem zły, mocno zdenerwowany – tłumaczenie sobie dlaczego mogę być radosny nic nie pomoże, a nawet może bardziej zirytować. O tym jak wpływać (w niektórych sytuacjach) na swoje emocje, gdy one już się pojawiły - napiszę w kolejnym tekście.

Parę pytań na koniec

1. Co sądzisz o wpływaniu na swoje emocje?

2. Kiedy zaczniesz aktywnie na nie wpływać?

3. Masz w zespole osoby nieustannie skwaszone? Jak im pomagasz?

Sam decydujesz, jak się czujesz
Krzysztof Skubis

Mgr fizyki, dr nauk medycznych. Coach, mentor, kierownik projektu, blogger (http://krzysztofskubis.pl/).

Większość życia zawodowego (ponad 30 lat) spędził w obszarze IT. Ponad dziesięć lat pracował na stanowiskach kierowniczych w korporacjach (Citibank, Microsoft). Prowadzi własny biznes — specjalizuje się w ratowaniu zagrożonych projektów oraz rozwiązywaniu problemów z komunikacją w relacjach biznesowych. Oferuje coaching, mentoring biznesowy, uczy panowania nad stresem.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200