Polska prowadzi politykę pasażera na gapę

W latach 90. przez kryzysy walutowe przeszły nie tylko Argentyna i Brazylia, ale także Czechy i Węgry. Na Węgrzech na kilka lat spadły płace realne.

Obawiam się, że wiele państw stanie się Argentyną XXI wieku. Internet i inne źródła danych zapewniają nam dokładne dane z ostatnich 20 lat. To zbyt mało. Aby dostrzec sens tego, co dziś się dzieje, trzeba spojrzeć dalej w przeszłość, by czerpać wiedzę, która dziś jest wyjątkowo przydatna. Na początku XX wieku PKB Argentyny per capita był zbliżony do PKB per capita w Stanach Zjednoczonych. Argentyna to był bardzo bogaty kraj.. Minęło tylko jedno stulecie, a ten kraj ma PKB na mieszkańca odpowiadające 25% poziomu w USA, stali się biedakami. Jak można znaleźć się na równi pochyłej i trwać tak przez stulecie? Jak widać, można, gdy rządzą ludzie, którzy nie rozumieją nadchodzących zmian. Żyjemy w gospodarce opartej na wiedzy, przemyślenia Druckera i jego pracownik wiedzy pozostają głęboko aktualne. Jednak wielu polityków mentalnie poprzestaje przy przemyśleniach z dawniejszych czasów, bez zrozumienia, co jest kluczowe dla osiągnięcia sukcesu w XXI wieku. To niepokojące, bo wiele państw w Europie może stać się Argentyną XXI wieku. Jak będzie z Polską, zobaczymy, ale patrząc na dekonwergencję w obszarze kapitału ineteletualnego, która się dokonała w minionej dekadzie, trudno być optymistą, to bardzo dokładnie pokazuje raport o kapitale intelektulanym Polski opublikowany w lipcu zeszłego roku.

Zobacz również:

  • GenAI jednym z priorytetów inwestycyjnych w firmach
  • Szef Intela określa zagrożenie ze strony Arm jako "nieistotne"
  • International Data Group powołuje Genevieve Juillard na stanowisko CEO

W kryzysy walutowe wpadały kraje, które uszczuplały swe rezerwy walutowe bądź miały wysoki deficyt budżetowy. Czy te same zagrożenia dziś są najważniejsze?

W krótszej perspektywie w naszym regionie Europy w drugiej połowie bieżącego roku może powstać zagrożenie związane z luką w finansowaniu. Luka powstanie, jeżeli nie da się zrolować długu, czyli odnowić pożyczek wartości 400 mld euro. Istotne jest, jakiej ta luka będzie wielkości. Jeśli okaże się niewielka, to nie ma problemu, bo wtedy spadek wzrostu będzie też niewielki. W przeciwnym razie dojdzie do bolesnego osłabienia walut tego regionu Europy i do poważnego zagrożenia stabilności systemów finansowych w wielu krajach.

Gdyby w Polsce wystąpiły duże kłopoty z odnowieniem długu (rolowaniem), byłby to poważny problem. Olbrzymia amerykańska gospodarka zaciąga potężne pożyczki, w tym roku na kwotę ponad 2.6 bln USD. Pozostaje coraz mniej pieniędzy dla innych krajów i są one coraz droższe. Rynki wschodzące uznane zostały za ryzykowne i muszą pożyczać bardzo drogo, a niektórzy w ogóle zostali odcięci od międzynarodowych rynków finansowych.. Możliwe, że w celu sfinansowania konkretnych projektów infrastrukturalnych będziemy musieli szukać kapitału w krajach arabskich (np. przez emisję obligacji zgodnych z prawem koranicznym), a to oznacza już potrzebę wyjścia ze schematu intelektulanego, w którym Polska tkwi, podobnie jak wiele krajów. Dziwne czasy wymagają nowatorskiego podejścia.

Jednak na razie jesteśmy w relatywnie dobrej sytuacji. Kupiliśmy sobie czas poprzez niezbyt skomplikowane, a skuteczne interwencje realizowane przez BGK na rynku walutowym. Jednak kupiony czas to tylko kilka miesięcy, które trzeba dobrze wykorzystać.

Czy jest to czas kupiony na przygotowania do wprowadzenia euro? Przez ostatnie kilka lat zagrożeniem przy wchodzeniu do korytarza walutowego była postępująca aprecjacja złotego. Teraz złoty nie jest silny, po wejściu do ERM-II nie trzeba będzie kosztownie bronić kursu, by nie dopuścić do osłabienia naszej waluty.

Z wielu powodów jest to dobry czas na wprowadzenie euro. Przy wejściu do ERM II przy kursie 4,40 - 4,50 zł za euro, a w korytarzu walutowym kurs się zwykle umacnia, nasza gospodarka zyskałaby na konkurencyjności, bo weszlibyśmy do strefy euro prawdopodobnie z mocno niedowartościowanym kursem. Odbyłoby się to kosztem innych gospodarek, francuskiej czy niemieckiej, ale także innych, bo oni traciliby miejsca pracy, przenosząc fabryki do Polski. Przy tak słabym kursie nasze koszty, nie tylko pracy, byłyby niższe. Eksport byłby bardziej opłacalny, podobnie jak inwestycje zagraniczne. Ale jest też tak, że wejście do ERM II z niedowartościowaną walutą powoduje na dłuższą metę ryzyko inflacji, co w dłuższym okresie też może prowadzić do utraty konkurencyjności.

W sumie zdecydowanie przeważają korzyści wynikające z szybkiego wprowadzania euro, szczególnie jeżeli wchodzimy po kursie równowagi lub nieco niedowartościowanym. W sporze o termin wprowadzenia wspólnej waluty istotna jest reakcja innych państw UE, ten aspekt w naszych wewnętrznych, polskich debatach jest pomijany. Jeżeli konkurencyjność gospodarki konkretnego państwa się wzmacnia, a dzieje się to kosztem obniżenia konkurencyjności innych krajów, to wówczas dany kraj może nie zostać wpuszczony do klubu. Jeżeli jednak strategia wejścia do ERM II w 2009 r. ma jakieś szanse powodzenia, w co niestety wątpię, to powinniśmy spodziewać się narastającej presji na wzmocnienie złotego przed wejściem do korytarza walutowego.

Natomiast nie powinniśmy powielaćbłędu Słowacji. Ten kraj co prawda ma euro, ale Słowacy przyjeżdżają na zakupy do Polski. Jesteśmy bardzo tani,a Słowacja jest bardzo droga. Słowacja wprowadziła euro przy kursie jej waluty o 10 - 15% mocniejszym od kursu równowagi. My prawdopodobnie powinniśmy wejść do strefy euro po kursie 4 zł za euro.


TOP 200