Polska prowadzi politykę pasażera na gapę

Czy uzasadnione są porównania obecnej recesji gospodarczej do wielkiego kryzysu? Przecież nie doszło do powtórzenia słynnych bankowych wakacji z 1933 r., gdy przez ponad tydzień były zamknięte wszystkie amerykańskie banki (wcześniej zbankrutowała 1/3 banków w USA, dlatego w ten sposób chciano powstrzymać kolejną falę wycofywania depozytów).

Porównanie jest zasadne, bo tak wielkiego zagrożenia dla globalnego wzrostu nie było od czasów wielkiego kryzysu. Recesje albo kryzysy, które pojawiły się później, miały charakter regionalny. Bywały kosztowne dla jednego kraju, ale mało istotne dla pozostałych.

Zobacz również:

  • GenAI jednym z priorytetów inwestycyjnych w firmach
  • Szef Intela określa zagrożenie ze strony Arm jako "nieistotne"
  • International Data Group powołuje Genevieve Juillard na stanowisko CEO

Porównanie jest trafne, choć są to istotne różnice. Gospodarka jest globalna, więc globalne interesy transnarodowych korporacji nie pozwolą na taki wzrost protekcjonizmu jak w czasach wielkiego kryzysu. Te korporacje nie pozwolą politykom na robienie głupstw, i bardzo dobrze, bo dzięki temu recesja będzie krótsza.

W tak poważnych sytuacjach nie należy dopuszczać do spadku ilości pieniądza znajdującego się w obrocie w systemie bankowym. W czasie wielkiej depresji r. FED dopuścił do spadku podaży pieniądza o jedną trzecią, co wywołało seryjne bankructwa banków.

W czasach wielkiego kryzysu Rezerwa Federalna rzeczywiście dopuściła do silnego spadku podaży pieniądza. Błędna polityka pieniężna pogłębiła kryzys. Dziś reakcja jest inna, jest dokładnie odwrotna. Poza jednym bankiem (Lehman Brothers) żaden nie upadnie. Cztery narodowe banki świata rozpoczęły politykę drukowania dodatkowych pieniędzy. Ostatnio zrobił to Bank Centralny Szwajcarii! Po to, aby powstrzymać recesję. W latach 30. tego nie robiono. Zagrożenia są dziś podobne, jeśli nie większe, ale reakcja w postaci polityki pieniężnej i fiskalnej jest inna. New Deal Roosevelta liczony w dzisiejszych pieniądzach to byłoby kilkanaście procent środków, jakie teraz zaangażowano w plany ratowania amerykańskiej gospodarki. Reakcja jest inna i myślę, że przyniesie efekty. Nie dojdzie do gwałtownej globalnej recesji, ale nie jestem pewien, czy w dłuższym okresie ten zakres interwencji nie odbije się nam długotrwałą czkawką.

"Gdyby zadbano o to, by ilość pieniądza w obiegu nie zmniejszyła się (tak powinno być i tak być mogło), załamanie gospodarcze trwałoby krócej i miałoby znacznie łagodniejszy przebieg". To nie Keynes, ale Friedman tak twierdził.

Za czasów wielkiego kryzysu nie było takiego bogactwa instrumentów finansowych. Nie było CDS (Credit Default Swap), CDO (Collateralized Debt Obligation) czy innych instrumentów pochodnych, które mogą być zastawione w banku centralnym, by uzyskać pożyczki. Wtedy instrumentarium FED było ograniczone do możliwości odkupienia obligacji rządowych, by w ten sposób zwiększyć płynność rynku finansowego. Tej możliwości FED wówczas nie wykorzystał, a Friedman to słusznie skrytykował w swoich analizach.

Czy słuszne są opinie, że mamy do czynienia z upadkiem neoliberalizmu?

Sądzę, że ogłaszanie śmierci neoliberalizmu jest przedwczesne, wiele obszarów światowej gospodarki nie wymaga interwencji rządu i najlepiej pozostawić je wolnemu rynkowi. Ale teorie się zmieniają, najlepszym przykładem jest krzywa Philipsa. Kiedyś ekonomiści byli przekonani, że można zmniejszyć bezrobocie, przyspieszając nieco inflację, potem byli przekonani że krzywa Philipsa jest pionowa, czyli że polityka zwiększania popytu ponad poziom potencjalny prowadzi tylko do wzrostu inflacji, bez wpływu na poziom produkcji w długim okresie. Kilka lat temu pojawiła się jeszcze inna hipoteza, że krzywa Philipsa jest płaska, bo np. bezrobocie w Anglii obniżono z kilkunastu do 4 procent, bez zwiększenia inflacji. Ale oczywiście jest miejsce na skuteczny interwencjonizm państwa w wielu dziedzinach. W przypadkach, gdy dochodzi do market failures (sytuacje, w których rynek sobie nie radzi) i niewątpliwie bańki spekulacyjne i kryzysy finansowe są porażkami wolnego rynku, mądra interwencja państwa jest potrzebna, chociaż są różne opinie, co to znaczy mądra.Jedni mówią, że dzisiaj potrzebna jest nacjonalizacja banków, inni, że potrzebne są nowe regulacje - najlepiej antycykliczne - i do tego powinna się ograniczać rola państwa, a złe instytucje (przedsiębiorstwa) powinny upaść. Mam wrażenie, że rządy na całym świecie są wyznawcami Keynesa, bo prowadzą politykę olbrzymich deficytów, banki centralne pompujące pieniądz do gospodarki są wyznawcami Friedmana, a za kilka lat, jak przyjdzie wielka globalna inflacja, wszyscy staniemy się fanami von Misesa i szkoły austriackiej ekonomii.


TOP 200