Polska prowadzi politykę pasażera na gapę

Nie znam teorii, która trafnie przewidywałaby cykl koniunkturalny, choć były takie próby - jedna z nich cykl uzasadniała od plam na słońcu, ale została wykpiona, choć jej autorem był ceniony teoretyk, który do statystyki przywiązywał wielką wagę.

Teoria realnych cykli koniunkturalnych pokazuje, że wahania koniunktury mogą się koncentrować wokół długotrwałego trendu, zmieniając się na skutek różnych wstrząsów, takich jak zmiany technologiczne bądź preferencje konsumentów. Wprowadzenie komputerów do otoczenia biznesowego na powszechną skalę wywołało wstrząs, gdyż wydajność pracy w USA zaczęła gwałtownie wzrastać już nie w trendzie 1% rocznie, ale 2 - 2,5%.

Zobacz również:

  • GenAI jednym z priorytetów inwestycyjnych w firmach
  • Szef Intela określa zagrożenie ze strony Arm jako "nieistotne"
  • International Data Group powołuje Genevieve Juillard na stanowisko CEO

Ekonomiści różnie wyjaśniają cykle koniunkturalne. Dla jednych są to szoki technologiczne (dlatego w świetle tej teorii nie ma powodów do interwencji rządowych), dla innych wynikają one z okresowego niedostatku popytu. Przy drugim podejściu może się pojawić recepta, na której zapisany jest interwencjonizm państwa. Jest wiele różnych teorii i interpretacji na ten temat.

Są zwolennicy analizy technicznej, którzy twierdzą, że od czasu wielkiego kryzysu światowa gospodarka znajduje się w tym samym trendzie bocznym.

Jak spojrzymy na różne dane, dotyczące minionych 2 tys. lat, widać, że cały istotny wzrost gospodarczy, dotyczący każdego aspektu gospodarczej działalności człowieka , począwszy od cen aktywów po liczbę ludności, wydajność pracy i wynagrodzenia za pracę, dokonał się w ciągu ostatnich 200 lat. Wcześniej nie było istotnych wzrostów. Kryzys roku 2008 i 2009 jest drobną korektą tego, co działo się przez 200 lat - taka interpretacja też jest możliwa.

Podczas poprzedniego kryzysu Polska utrzymała wzrost gospodarczy, choć niewielki. Co było naszym atutem?

W kryzysie 2000 - 2001, gdy pękła bańka internetowa, globalne inwestycje bezpośrednie spadły o 2/3. Dla Polski dodatkowym kłopotem było to, że wcześniej spadł eksport do pogrążonej w kryzysie Rosji (jego udział w naszym eksporcie zmalał z 9 do 2%). Popełniliśmy błędy w polityce pieniężnej, gdyż realna stopa procentowa oscylowała w granicach 10 - 15%, co przyczyniło się do stanu, w którym dekoniunktura w Polsce była głębsza, niż mogła być. Inwestycje przedsiębiorstw spadły rok do roku o 15%. Jednak mimo to rosła konsumpcja.

Konsumpcja indywidualna jest ważna w przypadku Polski, gdyż jesteśmy krajem mało otwartym na wymianę handlową w porówaniu z Czechami czy Węgrami.. Jeżeli teraz mamy liczyć na kogoś, kto będzie stymulował rozwój gospodarczy, to będzie nim znowu polski konsument. Jeszcze niedawno ten samolot leciał na trzech silnikach: eksporcie, inwestycjach, konsumentach. Dziś porusza się tylko dzięki trzeciemu silnikowi. Lot będzie niski, niestabilny, ale miejmy nadzieję, że bez twardego lądowania.

Jarosław Bauc w jednym z wywiadów powiedział, że najważniejsze, aby obronić poziom inwestycji bezpośrednich, odpowiednio zarządzając podażą pieniądza, przez obniżenie rezerw obowiązkowych bądź wcześniejszy wykup obligacji NBP od sektora bankowego.

Byłoby bardzo dobrze, gdyby się udało, ale brutalna prawda jest taka, że będzie podobnie jak po pęknięciu bańki internetowej, gdy globalne inwestycje bezpośrednie spadły z poziomu 1,4 bln USD w 2000 r. do 600 mld USD w 2003 r. Oby nie był to większy spadek. Tort, z którego Polska chce wykroić swą część, się skurczy. Jeżeli będziemy mądrzy, to z mniejszego tortu wykroimy sobie procentowo większy kawałek.. Podkreślam, jeśli będziemy mądrzy.


TOP 200