Pole minowe geopolityki

Gwarantem międzynarodowego ładu, jaki ukształtował się po II wojnie światowej, były Stany Zjednoczone. Obecnie ten geopolityczny system ulega erozji, bo zmienia się układ sił na świecie – przekonuje dr Jacek Bartosiak, ekspert w dziedzinie bezpieczeństwa międzynarodowego.

Zobowiązania USA wobec około 60 krajów opierają się na wiarygodności gwaranta, na tym, że amerykańskie groźby i obietnice są przekonujące, tymczasem strategia geopolityczna Chin i Rosji polega na zasianiu wątpliwości, czy Stany Zjednoczone dadzą radę utrzymać w Eurazji istniejący porządek – pisze Jacek Bartosiak w książce „Rzeczpospolita między lądem a morzem. O wojnie i pokoju”. To zwiastuje zmiany, wobec których nie możemy pozostać obojętni, ze względu na swoje położenie geograficzne. Państwo polskie między Karpatami i Bałtykiem przechodziło już różne fazy budowy i wzrostu, podziału i ponownej konsolidacji, doświadczając po drodze wojen i najazdów z różnych kierunków. Pod koniec XX w. Polska znów odzyskała niepodległość dzięki zwycięstwu USA w zimnej wojnie. Ale to nie jest dane raz na zawsze.

Opowieść o państwie to zawsze opowieść o przestrzeni. Leżymy między Europą a Eurazją. Ten hardware przestrzeni stawia ogromne wyzwania i wymaga odpowiedniego software – aparatu instytucjonalno-społecznego.

Co pewien czas pojawiają się momenty, gdy kwestionowany jest szerszy ład, w którym funkcjonuje państwo. Tak się dzieje, gdy między głównymi mocarstwami zmienia się układ sił. Dziś USA rywalizują z Chinami w regionie zachodniego Pacyfiku o prymat w globalnym ładzie. Odbywa się to w handlu międzynarodowym, energetyce, dyplomacji. Do tej rywalizacji dołączyła Rosja, słabsza od obu potęg, ale bardzo zdeterminowana. Obszarem jej działania poza Kaukazem jest pomost bałtycko-czarnomorski, czyli obszar, który nas interesuje.

Zobacz również:

  • GenAI jednym z priorytetów inwestycyjnych w firmach
  • Dzięki tej umowie polska policja zyska wiedzę i narzędzia zapobiegające cyfrowym zagrożeniom

Częścią rywalizacji między mocarstwami jest zawsze ryzyko wojny. Nikt jej nie chce – Chiny mają nadzieję, że Amerykanie nie zechcą walczyć daleko od kraju, a Rosja, że Amerykanie są zbyt zajęci rywalizacją z Chinami i odpuszczą region postsowiecki. Gdy państwo ma lewar w postaci „kurka z gazem”, może wywierać wpływ na innych i bez wojny. Sankcje ekonomiczne są twardym narzędziem, ale najbardziej twardym pozostaje wojna.

Mit globalizacji

Bartosiak tłumaczy, czym jest geopolityka, a czym geostrategia. Geopolityka jest związana z przestrzenią, określa jak państwo kształtuje swoje geograficzne atuty, szlaki komunikacyjne i jak wykorzystuje zasoby. Globaliści ignorują przestrzeń jako przestarzałą, bo mamy światowy rynek, a liberałowie krytykują ją, bo prowadzi do imperializmów. Nie zmienia to faktu, że geopolitykę prowadzą wszystkie kraje, a granice ciągle istnieją i mają kluczowe znaczenie szczególnie dla państw lądowych. One często chcą je poszerzać, bo dystans od części „rdzeniowej” zwiększa bezpieczeństwo.

Geopolityki szybko zmienić się nie da, wymaga długofalowych inwestycji. Geostrategię natomiast można zmienić z dnia na dzień, na przykład poprzez rozstrzygnięcie, czy angażować się w projekt Nowego Szlaku Jedwabnego, ryzykując relacje z USA.

Istnieją duże trudności w odczytywaniu właściwych kierunków geopolityki i geostrategii, ale gdy ktoś mówi, że Polsce nie potrzeba dziś geopolityki ani geostrategii, bo Zachód zajmie się naszym bezpieczeństwem (NATO, USA) i zapewni nam dostęp do rynków (Unia Europejska), jest w błędzie.

Chiny są dziś największym rywalem USA w walce o nowy ład. Dla USA najważniejszy jest teraz region Pacyfiku, stąd skupienie się na koncepcji wojny powietrzno-morskiej. Jednak USA są również gwarantem bezpieczeństwa w Europie, dlatego chcą wzmocnić przed zakusami Rosji flankę wschodnią. Chiny i Rosja to imperia lądowe, które skupiają się na bezpieczeństwie swoich granic lądowych, natomiast USA to imperium morskie, więc wystarczy, że będzie kontrolować strategiczne miejsca na świecie, a zachowa rangę dominującego mocarstwa, tak w sferze militarnej, gospodarczej, jak i cywilizacyjnej.

Chiny w batalii o zmianę ładu światowego modernizują gospodarkę i budują infrastrukturę, osiągając w ciągu ostatnich dziesięcioleci spektakularne efekty. Według różnych szacunków są dziś największą gospodarką świata – w 2015 r. miały więcej milionerów niż USA i złożyły dwa razy więcej aplikacji patentowych. Tymczasem Stany Zjednoczone po kryzysie 2008 r. wyszły osłabione, co w połączeniu z rosnącą siłą gospodarczą Chin i imperialistyczną polityką Rosji, która usiłuje powiększyć zachodnie rubieże swego terytorium, doprowadziło do nierównowagi systemowej w Azji wschodniej, na Bliskim Wschodzie i w Europie wschodniej. Chiny korzystając z okazji, chcą zwiększyć swoje wpływy w całej Eurazji aż do Europy zachodniej. Nie poprzez wojnę, ale poprzez handel. Stąd projekt Nowego Szlaku Jedwabnego.

U progu nowego ładu

W starożytności wschód z zachodem łączyła Mezopotamia. Tam powstawały pierwsze miasta i wielkie kultury, tam bogacili się dawni kupcy, korzystający z lądowych szlaków handlowych przecinających ten region i z rzek, które wpadały do Morza Śródziemnego. W pierwszych wiekach po Chrystusie do gry włączyły się Chiny, strzegące tajniki produkcji jedwabiu, jednego z najbardziej pożądanych towarów ówczesnego świata. Wtedy powstał lądowy Szlak Jedwabny, który wiódł z Chin aż do imperium rzymskiego. Z powodu jego usytuowania stolicę największego europejskiego cesarstwa przeniesiono z Rzymu do Konstantynopola, który łączył Europę z Azją.

Wszystko zmieniło się po wielkich odkryciach geograficznych, kiedy to szlak atlantycki stał się głównym szlakiem handlowym, napędzającym rozwój nowych potęg morskich. Powstał świat atlantycki, który ekonomicznie i kulturowo zdystansował resztę, narzucając swoją dominującą pozycję. Na czoło europejskich mocarstw wysunęła się Wielka Brytania, dzięki swojemu położeniu geograficznemu. Kontrolując wszystkie strategiczne punkty Europy – północny Atlantyk, kanał La Manche, Gibraltar – stała się pośrednikiem w handlu światowym i specjalnym sojusznikiem USA.

Polityka Wielkiej Brytanii oparta jest na koncepcji siły i równowagi, co oznacza, że szybko zmienia przyjaciół. Gdy Europa jest zrównoważona, jak teraz, preferuje politykę izolacji, stąd brexit. Gdy równowaga w Europie ulega zakłóceniu szuka sojuszników i angażuje się w wojnę. Ten cykl powtarza się od stuleci.

Obszar, przez który przebiegał stary Szlak Jedwabny, zamieszkuje obecnie 62% ludności globu, ale wytwarza on tylko 31% PKB.

W 2050 r. jak projektują Chińczycy, gdy zakwitnie idea Nowego Szlaku Jedwabnego, będzie on odpowiadał za 80% globalnego PKB. Jeśli rzeczywiście tak się stanie, zmieni się diametralnie układ sił i cały światowy system.
Czekają nas więc czasy niepokoju.

Do tej pory Waszyngton decydował, kto wchodzi do systemu i dyktował reguły rządzące zachowaniem państw i instytucjami międzynarodowymi, takimi, jak Międzynarodowa Organizacja Handlu (WTO) czy Międzynarodowy Fundusz Walutowy (MFW). Po zimnej wojnie WTO rozszerzyła się o nowe kraje, w tym o Chiny, ale w organizacjach międzynarodowych kraje te mają mniejszy głos niż wynikałoby z ich potencjału.

Jak wobec tego może ukształtować się nowy postzimnowojenny ład? Według Bartosiaka, możliwe są cztery warianty.

Jeśli Amerykanie mieliby wystarczające środki i budżet wojskowy, mogłaby powstać koalicja obrony status quo w Eurazji. USA kontestowałyby Nowy Szlak Jedwabny i jednocześnie powstrzymywałyby rewizjonistyczne zapędy Rosji. Sojusznikami byłyby takie kraje, jak Polska, Ukraina, Rumunia, Tajwan, a także niektóre kraje niedemokratyczne, ale ważne z punktu widzenia geostrategii, jak Arabia Saudyjska.

Druga możliwość, mniej realistyczna, to koalicja państw demokratycznych, za którą stałoby przeświadczenie, że mają one przewagę nad państwami rewizjonistycznymi.

Trzeci wariant Bartosiak nazywa nowym koncertem mocarstw, „nową Jałtą”. Przywództwo USA zostałoby podzielone z innymi mocarstwami w Eurazji – na przykład podziałem wpływów na Ukrainie oraz likwidacją znaczenia NATO.

Wreszcie najbardziej teoretyczne rozwiązanie – nowy ład jest akceptowany przez wszystkich, następuje reforma instytucji międzynarodowych, wszyscy otrzymują należny im głos. Amerykanie zajęliby wówczas pozycję offshore wobec Eurazji. Ten wariant oznaczałby faktycznie przyjęcie rosyjskiego ładu bezpieczeństwa i byłby niekorzystny dla Polski

Dualizm na Łabie

Między państwami Lądu (Eurazja), a państwami Morza (świat atlantycki), które są zdecydowanie żywsze ekonomicznie, leżą upchnięte buforowe państwa słabsze, w tym Polska. Z punktu widzenia Europy zachodniej dzięki temu sytuacja jest stabilna, bo nadmierne wzmocnienie pasa buforowego mogłoby doprowadzić do rozpadu Rosji i nowej smuty. Amerykanie zaś wierzą w możliwość przyciągnięcia Rosji do systemu prymatu USA w roli junior-partnera i nie chcą jej ostatecznego upadku.

Dla światowych mocarstw Polska leży w sercu Europy, jest członkiem Unii Europejskiej i ma dostęp do jej lukratywnych rynków. Te atuty liczą się dla USA, Chin i Niemiec, ale Rosja wolałaby, by Polska była pomijana w projektach modernizacyjnych. Od kilkuset lat mamy do czynienia z podziałem Europy wzdłuż linii Łaby na kraje o intensywnym rozwoju i strukturalnie słabsze kraje Lądu. Polska została zepchnięta na peryferie i przełamanie tego będzie trudne, bo dualizm na Łabie trwa, a my jesteśmy przedmiotem polityki międzynarodowej, a nie podmiotem. Polska nie ogniskuje obszaru, który chce niezależności od Rosji i od Niemiec. Dla nas najważniejsze jest powstrzymanie Rosji. Amerykanie zaś reagują na rosnącą potęgę Chin, stąd ich ugodowość wobec Rosji.

Pole minowe geopolityki

Jacek Bartosiak podczas Gali CIO Roku 2018, fot: archiwum redakcji

Polskę czeka bardzo złożona gra, musimy przyglądać się dyslokacji wojsk na flance wschodniej

– pisze Bartosiak. Według niego, możliwe są trzy drogi.

Pierwsza to bliższa współpraca z USA przy amerykańskim wsparciu Międzymorza, które osłabi Rosję. Przy czym nie chodzi tylko o współpracę obronno-wojskową, ale także o wzmocnienie ekonomiczne, co pozwoliłoby wyjść nam z obszaru peryferyjnego. Druga możliwość to przylgnięcie do Europy, zwłaszcza do Niemiec, i nadrabianie zaległości, co pozwoliłoby na likwidację dualizmu na Łabie. Ale to może być trudne, gdy Amerykanie będą się konfliktować z krajami-eksporterami, Chinami i Niemcami. Najbardziej teoretyczną opcją jest balansowanie wpływów rosyjskich, niemieckich i amerykańskich. Otwarcie się na Nowy Jedwabny Szlak, ale bez rezygnacji z sojuszu wojskowego z USA. W razie zmiany ładu, dobrze by było nie być pominiętym w ustalaniu nowych reguł gry. Na naszej bierności skorzystałyby Rosja i Niemcy.

Z tego wszystkiego wyniknąć może poważny kryzys z Rosją – uważa Bartosiak. Niewykluczona jest też dezintegracja Rosji łącznie z państwami buforowymi między Rosją a Polską (kraje bałtyckie, Ukraina, Białoruś). Polska musi więc mieć stosowny potencjał wojskowy, by móc zareagować w każdym ze scenariuszy.

Granica Europy wschodniej i zachodniej biegnie przez pomost bałtycko-czarnomorski, na którym leżała dawna Rzeczpospolita. I Zachód, i Wschód usiłowały nie dopuścić do utworzenia jednolitego organizmu państwowego w tym pasie.

Po obu jego stronach powstawały potęgi – Rosja i Niemcy, które starały się uszczuplić nasz stan posiadania, tym bardziej, że Polska utraciła swój potencjał już po wojnach 17 wieku. Między Rosją a Niemcami trwała rywalizacja o pomost, którą po II wojnie światowej Niemcy przegrali. Sowieci uzyskali przewagę – przesuwając granice Polski na zachód, opanowali cały pomost. W 1991 r. po rozpadzie ZSRR Polska zaczęła wiązać się z Krajami Morza – politycznie z USA poprzez NATO, a gospodarczo z całym Zachodem.

W naszym interesie, jak głosił Jerzy Giedroyć, leży popieranie niezależności Ukrainy, Białorusi i Litwy, bez względu na to, czy będą wobec nas lojalni, bo ten bufor uchroni nas przed Rosją. Ale w 2008 r. nastąpił przełom – Europa zaczęła tracić znaczenie w świecie, a Rosja przystąpiła do odbudowy swoich wpływów imperialnych. Po zjednoczeniu Niemiec również one umacniają swoją potęgę i chcą się uniezależnić od USA. Niemcy stały się Chinami Europy, co może pobudzić USA do przesunięcia wojsk do Polski i krajów bałtyckich.

Koncepcja Międzymorza ma powstrzymać dominację Rosji i Niemiec, dlatego popierają ją Amerykanie. Ale do tej gry wkroczyły Chiny poprzez Nowy Szlak Jedwabny i mogą okazać się skuteczniejsze niż Rosja, tworząc potężne siły wobec krajów Morza.

Na co należy zwrócić uwagę? Obecny sojusz Rosji i Chin jest taktyczny, czasowy i niegroźny dla Polski (asymetria ekonomiczna partnerów). Jednak, gdy Rosja poczuje zagrożenie ze strony Chin, będzie oczekiwać wsparcia USA i może szybko się przeorientować ze szkodą dla Polski. Rosja może też okazać się przydatna USA w utrzymaniu wpływów na Pacyfiku w zamian za koncesje w Europie. W interesie Polski jest upadek Rosji, ale w interesie USA leży jedynie jej osłabienie i ewentualny sojusz w powstrzymaniu Chin. Przy dalszym słabnięciu USA istnieje potencjał współpracy niemiecko-chińskiej, w którym Polska nie będzie tworzyć centrów logistycznych i pozostanie na uboczu. Może dojść do rywalizacji między Ukrainą i Polską o supremację na pomoście, o to kto ma lepsze relacje z USA lub z Chinami, co Niemcy mogą wykorzystać.

Gra mocarstw

Po II wojnie światowej najwięcej zyskała Rosja, zajmując pół Europy. Komuniści prowadzili taką samą politykę imperialną jak carowie. Ale nieudolna gospodarka i fatalna infrastruktura sprawiły, że imperium zapadło się pod własnym ciężarem. W 1991 r. rozpadło się na 15 krajów, z których część przystąpiła do NATO. Zniknęły strefy buforowe na zachodzie (z wyjątkiem Białorusi), a kraje środkowoazjatyckie, bogate w złoża naturalne, chcą niezależności. Putin usiłuje nadrobić zaległości, wracając do starych schematów geopolitycznych. Jego rządy zniszczyły współpracę z Zachodem z epoki Jelcyna. Lewarem Rosji stał się teraz gaz i polityka energetyczna. Tworząc Nord Stream 1 i Nord Stream 2, Putin chce oderwać Niemcy od świata atlantyckiego. Polska odpowiada na to budową Baltic Pipe i importem gazu z USA.

Pole minowe geopolityki

Rzeczpospolita między lądem a morzem. O wojnie i pokoju, Warszawa, 2018, wy. Zona Zero

Niepodległa Ukraina jest nie do zaakceptowania przez Rosję, która chciałaby wcielić ją wraz z Białorusią i Litwą do swojej strefy wpływów, a Polskę uczynić satelitą. Tymczasem Ukraina stanowi bufor między strefą wpływów Rosji i USA. Jest też naszym obszarem buforowym, dlatego musimy uzyskać na Ukrainie siłę do projekcji. Jednak Ukraińcy postrzegają Polskę jak Rosję, nie widząc w nas sprzymierzeńców.

Kultura polityczna Rosji oparta jest na zasadzie „kto kogo”. Ktoś musi dominować, dlatego trudno ją inkorporować do jakiegoś ładu powstałego z nadania innego mocarstwa. W Rosji panuje przekonanie o potrzebie stałej ekspansji i silnej władzy centralnej. Jej celem jest rozbicie sojuszu Europy zachodniej z USA, unicestwienie NATO, rozczłonkowanie UE. Widzi sojusznika w Niemcach, a nie dostrzega rosnącej siły coraz bogatszych Chin, które są jej sąsiadem i właśnie rozkręcają Nowy Szlak Jedwabny. Będzie on oddziaływał na południowe obszary Rosji i wzmacniał obawy o dezintegrację prowincji, które do niego przylegają. W Eurazji Chińczycy podejmują inwestycje, na które Rosji nie stać. Na razie przewozy handlowe nie są imponujące, ale zwiększają się. Budowa nowych szlaków przez Azerbejdżan, Gruzję do Turcji, a także przez Kirgistan, Uzbekistan, Turkmenistan trwa i nie jest to komunikacja oparta na Rosji. W polu widzenia Chin jest również Ukraina. Pekin tam jeszcze dużo nie inwestuje, nie chcąc drażnić Rosji, ale kupuje coraz więcej żywności.

Koniec złotej ery

Wraz z upadkiem ZSRR zakończyła się zimna wojna i powstał nowy ład z dominującą pozycją USA. Po II wojnie światowej i powstaniu NATO USA stały się globalnym mocarstwem morskim, przejmując po słabnącej Wielkiej Brytanii wpływy w różnych częściach świata ( m.in. Bliski Wschód). Odbudowały Europę zachodnią (Plan Marshalla), a także Japonię, by zyskać sojusznika na Pacyfiku. Stworzyły międzynarodową architekturę instytucji, by zabezpieczyć swoją pozycję polityczną i ekonomiczną (ONZ, MFW, Bank Światowy). Związek Sowiecki był jednak hegemonem w Europie wschodniej i w części Azji kontynentalnej. W latach 70. prezydent Nixon chcąc osłabić ZSRR i przyspieszyć jego rozpad, nawiązał współpracę z Chinami, co umożliwiło rozwój Państwa Środka.

W końcu XX wieku i na początku XXI wieku USA jawiły się jako gwarant stabilności i dobrobytu. W Polsce po wejściu do NATO zapanowało przekonanie, że ktoś inny zadba o nasze bezpieczeństwo – zredukowano siły zbrojne i zaprzestano myśleć o polityce teatru wojny. Zresztą wszyscy myśleli wówczas, że ryzyko wojny jest nikłe (koniec historii – Fukuyama). Amerykanie zaczęli zmniejszać obciążenia związane z rolą dominanta, polegając na swoich bogatych sojusznikach. Nastąpiła złota era forsowania idei liberalnych i demokratycznych. Były nawet próby wciągnięcia Rosji do świata zachodniego, ale ostatecznie nie powiodły się po wojnie w Gruzji. Prezydent Obama podjął próbę resetu, odstępując od umieszczenia tarczy antyrakietowej w Polsce i w Czechach, ale i to nie pomogło. Skuteczna pomoc Rosji dla Asada w Syrii, pokazała, ze jest to kraj, z którym trzeba się liczyć. Dziś Rosja kontestuje ład postzimnowojenny, a Europa nie wie, jak z nią postępować, nakładać sankcje czy z nich rezygnować.

Rosja w ostatnim dziesięcioleciu zwiększała wydatki na rozwój i modernizację armii, podobnie jak Chiny, co w zestawieniu ze zmniejszeniem wydatków wojskowych w Stanach Zjednoczonych i u ich sojuszników doprowadziło do zmiany układu sił.

Według Bartosiaka, europejskie kraje NATO, w tym Polska, nie mają zdolności, by szybko przeciwstawić się agresji Rosji, która wzdłuż wschodniej granicy pomostu bałtycko-czarnomorskiego ma bataliony manewrowe gotowe do wyjścia w pole od zaraz. Na flance wschodniej mamy więc asymetrię. Rotacyjne oddziały amerykańskie nie wystarczą, bo nie stanowią istotnego wzmożenia potencjału NATO. By mieć wpływ na większą skuteczność odstraszania Rosji, potrzebne są stałe bazy w Polsce i w krajach bałtyckich.
Ich brak oznacza osłabienie wiarygodności USA. Polska ze swej strony powinna aktywizować projekt Międzymorza wspólnie z krajami położonymi między Rosją a Niemcami, korzystając z poparcia USA. Musimy też dbać o to, by Berlin nie porozumiał się z Pekinem, który może dojść do wniosku, że Polska jest pod kontrolą USA. Ponadto trzeba mieć na uwadze, że w razie wojny handlowej zapowiadanej przez prezydenta Trumpa Chiny zwrócą się do Niemiec.

USA zmniejszyły wydatki na obronę z powodu dużego zadłużenia będącego efektem rozszerzeniem świadczeń socjalnych. Jeśli Amerykanie chcą nadal skutecznie chronić swoich sojuszników w Europie, na Bliskim Wschodzie i na Dalekim Wschodzie, powinny zwiększyć budżet wojskowy i rozbudować Pentagon. Prezydent Trump zapowiedział wzmocnienie siły militarnej, w tym głównie marynarki wojennej, biorąc pod uwagę liczne interesy strategiczne i ekonomiczne w wielu regionach świata. US Navy do 2030 r. ma być podzielona na siły odstraszania (okręty podwodne, amfibie, niszczyciele) i na siły uderzeniowe (lotniskowce). Jego plany są ambitne, ale nowa flota szykowana jest głównie do konfrontacji na Pacyfiku.

Chiny są dziś dla USA dużo większym wyzwaniem niż ZSRR w czasie zimnej wojny. Nowy Szlak Jedwabny, który jest projektem cywilizacyjnym obejmującym 2/3 lądowej masy świata, łamie architekturę hegemona opartą na morzu – a mimo to brak jest oficjalnego stanowiska Amerykanów w tej sprawie. Azja południowo-wschodnia, a nawet Australia zaczynają orbitować w stronę Chin.

W tej sytuacji Polska musi delikatnie balansować między Waszyngtonem i Pekinem, by nie przegapić nowego rozdania, USA zaś powinny stać się pragmatycznym graczem w Eurazji, oferując usługi finansowe i doradcze i wprowadzając kapitał prywatny do inwestycji infrastrukturalnych nowego szlaku. Trump mówi o odbudowie infrastruktury w USA, a może bardziej lukratywne kontrakty czekają Amerykanów na Nowym Szlaku Jedwabnym
– zastanawia się Bartosiak. Jedno jest pewne – ten szlak nie zwiastuje pokoju i współpracy, lecz jedynie więcej rywalizacji o zyski.

Szlaki wpływów

Drogi, rzeki, kanały, linie kolejowe i lotnicze wyznaczają nie tylko ruch handlowy, ale i ruch wpływów politycznych. Tymczasem nasz system komunikacyjny nie wykorzystuje w pełni walorów przestrzeni, nosząc ciągle pozostałości zaborowego rozczłonkowania. Po II wojnie Polska wróciła do granic piastowskich z korzystną granicą zachodnią i cierniem w postaci obwodu kaliningradzkiego, poprzez który na wąskim odcinku graniczymy z Rosją. Obecnym wyzwaniem jest lepsze wykorzystanie przestrzeni kraju w budowaniu układu komunikacyjnego, który będzie sprzyjał spójności i rozwojowi gospodarczemu z uwzględnieniem zmian, jakie zachodzą na świecie.

Pole minowe geopolityki

Przede wszystkim – pisze Bartosiak –

trzeba lepiej wykorzystać położenie Warszawy i Łodzi, popychając centrum komunikacyjne do środka kraju w stronę piastowskiego rdzenia ziemi sieradzko-łęczyckiej. Stąd właśnie koncepcja Centralnego Portu Komunikacyjnego (CPK), który będzie stanowił bramę między Europą zachodnią i wschodnią i dalej w kierunku Azji. Kontrola tej bramy z Morza do Lądu wraz z systemem infrastruktury (lotniskiem i rozchodzącą się promieniście liną kolejową) będzie naszą siłą geopolityczną.
Projekt jest podyktowany analizą ruchu lotniczego w regionie z Azji i Ameryki północnej, który w tej chwili z racji dogodnego położenia i braku konkurencji próbują obsługiwać Helsinki. Połączenie Warszawy i Łodzi zabudową nowego miasta (Stanisławów) i systemu komunikacyjnego CPK stworzy warunki do powstania Metropolis Centralnej z 4-5 mln mieszkańców. Gdy w przyszłości ruszy superszybka kolej próżniowa, będzie można myśleć o połączeniu jej z Metropolis Południową (Kraków i Górny Śląsk).

W XVI wieku Polska nie przystosowała się do zmian systemowych w Europie, co doprowadziło do dualizmu na Łabie i ogromnych różnic rozwojowych, które pogłębiły się po zaborach. Staliśmy się monokulturową peryferią, eksportując na Zachód płody rolne, a importując towary luksusowe. Uprzywilejowane grupy czerpały korzyści z nieopłacanej przymusowej pracy (pańszczyzna) i zagranicznych pośredników, którzy kupowali zboże „z góry”, dyktując warunki wymiany (kolonizacja handlowa). Po 500 latach niewiele się zmieniło. Ciągle konkurujemy tanią, choć wykwalifikowaną siłą roboczą jako podwykonawca Niemiec. Trwa emigracja na Zachód, która obniża nasz potencjał rozwojowy. Jeśli Niemcy stracą na wojnie handlowej USA-Chiny albo na rewizji ładu gospodarczego, stracimy również my.

Potrzebujemy zatem dywersyfikacji i pomoc USA przydałaby się w dokapitalizowaniu gospodarki, dostępie do innowacji i amerykańskiego rynku. W tym duchu uruchomiono w 2017 r. inicjatywę Międzymorza, popieraną przez Amerykanów, którzy chcą równoważyć rosnącą siłę Niemiec w Europie. Jej spoiwem jest wspólny status ofiar dualizmu na Łabie i integracyjna presja starej UE pod własne interesy.

Ponieważ najważniejszym źródłem rozkładu obecnego systemu światowego są dziś rosnące w siłę Chiny, nie możemy abdykować w tej grze. Nawet jeśli aktywizacja Eurazji dzięki Nowemu Szlakowi Jedwabnemu nie dokona się, nie zaszkodzą wpływy pozwalające naszym firmom robić interesy tam, gdzie ich do tej pory nie było. Zarobi ten, kto opanuje znaczną część logistyki i redystrybucji towarów. Największym konkurentem Polski oczywiście są Niemcy. Źle by się stało, gdyby pociągi z Chin do Niemiec jeździły przez Polskę, a Polska nie korzystałaby z generowanego obrotu, pozostając peryferią. Trzeba więc tworzyć centra logistyczne, najlepiej łącząc je z wybrzeżem Pacyfiku poprzez takie miasta-państwa jak Szanghaj czy Hongkong. Wtedy łatwiej będzie uniknąć posądzenia o demontaż amerykańskiego prymatu.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200