Nowy, pokryzysowy świat

Częściowa nacjonalizacja amerykańskich banków to znak ważnej zmianyw sposobie myślenia o relacjach w sektorze publicznym i prywatnym - czytamy w BusinessWeek.

Częściowa nacjonalizacja amerykańskich banków to znak ważnej zmianyw sposobie myślenia o relacjach w sektorze publicznym i prywatnym - czytamy w BusinessWeek.

W tle aktualnych wydarzeń trwa dyskusja na temat wyższości wolnego rynku nad interwencjami państwa. Przejęcie udziałów w bankach przez amerykański rząd to punkt zwrotny w powojennej historii gospodarczej, początek nowego myślenia. "Wahadło między państwem i rynkami porusza się wstecz na naszych oczach i dzieje się to znacznie szybciej, niż ktokolwiek mógłby się spodziewać" - powiedział Daniel Yergin, współautor książki z 1998 r. "The Commanding Heights", która opisywała triumf kapitalizmu rynkowego nad gospodarkami sterowanymi centralnie przez państwo po II Wojnie Światowej.

Zobacz również:

  • GenAI jednym z priorytetów inwestycyjnych w firmach
  • Szef Intela określa zagrożenie ze strony Arm jako "nieistotne"
  • International Data Group powołuje Genevieve Juillard na stanowisko CEO

Także zdaniem publicystów Strategy + Business, na trwałe zmienia się rola administracji publicznej w życiu gospodarczym krajów kapitalistycznych. Rządy będą kierowały przepływami gotówki, tak jak teraz starają się zarządzać międzynarodowym handlem. Ich celem stanie się zapobieganie przyszłym kryzysom i nadzorowanie pieniędzy, które właśnie są przekazywane na ratowanie rynków.

Pete Engardio z BusinessWeeka podkreśla, że Ameryka walczy o podniesienie się z głębokiej recesji, która dopiero się rozpoczyna, a nowy model gospodarczy może wymagać, aby rząd ingerował nie tylko w działalność Wall Street. Może okazać się, że administracja będzie musiała wspierać branże, takie jak motoryzacyjna, nanotechnologia, energia odnawialna - czyli te, które działają na bardzo konkurencyjnym globalnym rynku. Oznacza to erę restrykcyjnych i szczegółowych praw regulujących działalność gospodarczą.

Kryzys, który obserwujemy obecnie, jest inny od poprzednich - nie wiąże się z zapaścią w kilku określonych branżach. Zaczął się od zapaści na rynku nieruchomości i zmienił w pełnowymiarowy kryzys kredytowy, który zdestabilizował cały amerykański system finansowy. Poprzednie krachy finansowe w Japonii i Meksyku pozostawiły w tych krajach skutki na bardzo długo.

Bardziej optymistyczne spojrzenie na kwestię kryzysu mają publicyści Strategy + Business. Ich zdaniem, przy tej sztormowej pogodzie trudno jest spojrzeć dalej i wyobrazić sobie przyszłość, a ona wcale nie jest tak czarna. Oczy świata zwrócone są na sektor usług finansowych. Analitycy szacują, że ok. 100 tys. profesjonalistów z branży finansowej może jeszcze w tym roku stracić pracę. Zwykli drobni ciułacze z całego świata stracili spore części swoich oszczędności i przyszłych emerytur. Rządy poszczególnych krajów znalazły się pod ogromną presją i starają się zapanować nad sytuacją. Aby ratować instytucje finansowe i oszczędności obywateli, przeznaczają pieniądze podatników na doraźną pomoc, zamiast budować infrastrukturę i wspomagać rozwój gospodarczy. Niepewność na rynku jest największa od 1987 r.

Jednak wciąż jest to tylko kryzys finansowy, a nie szeroki fundamentalny kryzys gospodarczy. Nie ma ryzyka utraty suwerenności przez jakąkolwiek dużą i silną gospodarkę na świecie. Co więcej, efekty tego kryzysu będą w różnych państwach bardzo różne. W tej chwili wiele zdrowych banków i instytucji finansowych jest karanych tylko na zasadzie skojarzenia: konsumenci przestają im ufać. Jednak to nastawienie minie, a zaufanie wróci.

W gospodarkach rozwiniętych najgłębszym i najtrwalszym efektem obecnego kryzysu będzie śmierć zasad i modeli zrodzonych 75 lat temu aktem Glass-Steagall w USA. Rynki zaczną być bardziej skoncentrowane na depozytach i aktywach, inwestycje finansowe będą musiały się zmienić. Nastanie era nowych niszowych instytucji, działających niezależnie od wielkich organizacji, wymagających niższych nakładów kapitałowych. Na powierzchni pozostaną głównie banki detaliczne. Wygrają instytucje finansowe, którym udało się uniknąć zbyt szybkiego wzrostu, zbudować silne sieci franczyzowe, zdywersyfikować źródła finansowania oraz komunikować się skutecznie z udziałowcami i z rynkiem.

W szybciej rosnących gospodarkach krajów rozwijających się wyzwania i możliwości bardzo się różnią. Większość dużych banków w tych krajach na razie nie odczuwa poważnych skutków kryzysu. Bardzo niestabilny okazał się rynek rosyjski, a w Chinach kilka ważnych instytucji finansowych odłożyło na później przeprowadzenie oferty publicznej.

Rynki kapitałowe zmieniły się całkowicie, a globalizacja będzie prawdopodobnie postępowała coraz szybciej. W krajobrazie po kryzysie większą rolę będą odgrywały ośrodki, takie jak Szanghaj, Dubaj czy Singapur, a mniejszą Nowy Jork czy Londyn. Wcześniej niedoceniani inwestorzy z państwowych funduszy inwestycyjnych czy naftowi miliarderzy stali się teraz bardzo ważnymi graczami, ich pieniądze umożliwiają rekapitalizację światowych firm.

Na podstawie: BusinessWeek, "Forget Adam Smith, Whatever Works", Pete Engardio; Strategy + Business "Taking a Calmer View", Klaus-Peter Gushurst, Ivan de Souza, Vanessa Wallace.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200