Mobilność, która pozwala na rozwój

Biznes dzieje się poza biurkiem

"Jestem dość wybredny, jeśli chodzi o wybór pracodawców - zarówno Hortex, jak i poprzednie firmy wpisują się w to" - stwierdza Tomasz Dankowiakowski. "Jestem osobą, która ma w tej firmie stworzyć strukturę finansowo-księgową, pewną strukturę zarządczą, która będzie przewagą konkurencyjną tej firmy. Moim zadaniem jest dać tej firmie model zarządczy, który pozwoli jej w sposób bardzo skuteczny i efektywny działać". Zakres swoich obowiązków określa jako typowy model CFO. "Finanse, księgowość, kontroling, rachunkowość zarządcza, sfera podatkowa, rozwój systemów informatycznych dla firm zarządczych" - wylicza.

W Horteksie Tomasz Dankowiakowski widzi szansę na samorealizację. "Ta firma ma ogromny potencjał. Po okresie stagnacji, po zasadniczej restrukturyzacji staje przed szansą ogromnego wzrostu i rozwoju. Pojawiają się różne możliwości rozwoju asortymentowego i geograficznego. Chcę wziąć w tym udział" - stwierdza z przekonaniem.

Czyżby więc okres "małej stabilizacji"? Wygląda na to, że tak. Choć nigdy nie wiadomo, co przyniesie los. "Może się kiedyś okaże, że w ramach Horteksu trzeba będzie popracować w tym czy innym miejscu. Mamy trzy lokalizacje produkcyjne, wszystkie w pobliżu Warszawy, ale choćby z tego powodu często się pomiędzy nimi przemieszczamy" - tłumaczy. W wiceprezesie Horteksu tkwi dusza dawnego "kierowcy". "Nie wierzę w taki tradycyjny model prezesostwa zza biurka. Ten biznes dzieje się w fabrykach, dzieje się ‘w polu', wśród sił sprzedaży, dzieje się u naszych dystrybutorów i w tych miejscach trzeba bywać, choć bywam tam na pewno nie tak często, jak bym chciał. Jeżeli rozmawiamy o projektach inwestycyjnych, to chciałbym być partnerem dla moich kolegów, chciałbym być do tego merytorycznie przygotowany, zobaczyć, jak wyglądają hala, określona instalacja czy maszyna, by móc wyrobić sobie na ten temat własne zdanie, a także być dla nich partnerem w dyskusji".

Gdy tylko nadarza się ku temu okazja, Tomasz Dankowiakowski wsiada do samochodu przedstawiciela handlowego, by jako pasażer pojechać po hurtowniach, po sklepach. "Chcę widzieć, jak te cyferki, o których rozmawiamy na co dzień, stany zaawansowania wykonania planów sprzedaży, raporty aktywności konkurencji przekładają się na rzeczywistość. To taki brutalny weryfikator spojrzenia na pewną rzeczywistość, bo z globalnego obrazu bardzo dużych cyfr schodzi się do prozy życia codziennego i logiki kartonów, ale to pozwala zrozumieć ten biznes" - wyjaśnia. "Chodzi o to, żeby spojrzeć na nasz wolumen sprzedaży nie z punktu widzenia hektolitrów czy samochodów, ale z punktu widzenia przedstawiciela sklepu, hurtowni, w których rozmawiamy raczej o kartonach. Drogą donikąd jest jedna optyka, czyli kokpit dyrektora finansowego, bilans zapasów, przychody".

Kosmogonia tylko dla mnie...

Czy w tym wszystkim można znaleźć choć odrobinę wolnego czasu? "To wręcz dobro deficytowe" - stwierdza z żalem. "Jest taka stara zasada - pracuję więcej, niż bym chciał, ale dużo mniej, niż byłoby to niezbędne. To okres wejścia w organizację, jestem tam trochę więcej niż pół roku, cały czas uczę się, by lepiej zrozumieć swoją organizację, specyfikę branży, która jest bardzo mocno związana z naturalnym cyklem zbiorów, mrożenia, pakowania, sprzedaży. To wymaga dużo czasu, ale jestem z tej kategorii ludzi, która wręcz zachłannie rzuca się na nowe wyzwania i problemy" - śmieje się.

Jednak czas wolny musi być, choćby ze względu na syna, który wchodzi w wiek pytań o świat. "To ogromna frajda, gdy mogę wspólnie z dzieckiem na nowo odkrywać świat" - stwierdza. Gdy jednak uda mu się wygospodarować chwilę tylko dla siebie, sięga po książki. Ulubiona - "Silmarillion" Tolkiena. Gdy o niej opowiada, ożywia się. "Powiem szczerze - Aduinalia, czyli wstęp do Silmarillionu, uważam za najpiękniejszą literacką wersję kosmogonii, jaką kiedykolwiek czytałem!".


TOP 200