Kryzysy walutowe

Pośród niebezpieczeństw i raf, o które rozbijały się okręty, jest droga morska do Panamy. Też odważyła się na podobne rozwiązanie, w przeciwieństwie choćby do Argentyny, nie wiodło to na manowce. Panama miała więc swój sukces. Także pomysł krajów nadbałtyckich nie jest pozbawiony szansy na sukces. Jednak są to małe państwa. Ich walutę łatwiej zdestabilizować inwestorom, którzy mogą na tym zyskać. Agresywni inwestorzy grający na zmiany kursowe potrzebują mniej dolarów czy euro, aby zdestabilizować taką lokalną walutę. Jest to więc ryzyko, które kraje te podjęły, by pomniejszyć o wiele większe zagrożenie.

Polska z jej walutą to problem o innej skali. Europejski Bank Centralny jest przeciwny euroizacji bądź currency board (zarządzanie walutą). Bardzo wątpliwe, aby przystał na wariant Jana Rokity. Najprawdopodobniej reakcja inwestorów byłaby negatywna, i to właśnie w okresie, gdy wykorzystywać będziemy najwięcej pieniędzy z funduszów UE, a dzięki temu powinno dodatkowo rosnąć zainteresowanie zagranicznych inwestorów. Atrapy są niczym więcej jak atrapami, dla finansowego rynku światowego pozostają bardzo czytelnym rozwiązaniem zastępczym. Powrócą kłopoty ukryte za atrapą. Nie ma ucieczki od reform, są jednak sposoby na ich opóźnienie, ale rachunek kosztów pozostaje.

Groza twórczej wyobraźni

Wandale nie stoją u bram, ale czekają przy klawiaturze komputerów. Pieniądze przemieszczają się po świecie o wiele szybciej niż armie. Rosną ich siły, tak jak wówczas, gdy wewnętrzna destrukcja ogarniała wszechpotężne cesarstwo.

Zobacz również:

  • GenAI jednym z priorytetów inwestycyjnych w firmach
  • Szef Intela określa zagrożenie ze strony Arm jako "nieistotne"
  • International Data Group powołuje Genevieve Juillard na stanowisko CEO

Jedna osoba za klawiaturą wystarczy. Makler walutowy Andy Krieger ocenił, że pogarsza się sytuacja gospodarcza w Nowej Zelandii. Zaatakował rynek kiwi, owocu, który ten kraj eksportuje. Ceny poruszały się jak huśtawka. Z konsekwencjami dla rynków innych produktów, jak w prostym efekcie domina, gdy jeden klocek przewraca dziesiątki kolejnych. Sam jeden wywołał panikę tamtejszego banku centralnego. Wygrał.

Błyskotliwy trzydziestolatek dla Bankers Trust Company błyskawicznie zarobił 300 mln dol. Rok później (w 1988 r.) ocenił, że narastający deficyt handlowy wpędzi w kłopoty Bank Anglii. Pożyczył i sprzedał 900 mln funtów, grając na dewaluację brytyjskiej waluty. Gdy ogłoszono, że deficyt jest znacznie mniejszy od spodziewanego, a funt się wzmocnił, Krieger podwoił stawkę. Wszystko po to, aby wywołać panikę i zwiększyć zyski firmy, dla której pracował, a słabości gospodarki brytyjskiej dawały ku temu sposobność. Bank Anglii uznał, że nie obroni kursu, też zaczął sprzedawać funty. Perypetie z funtem trwały jednak do 1992 r. Wówczas fundusz inwestycyjny Quantum zaangażował 15 mld funtów, grając na dewaluację. Bank Anglii sprzedał

44 mld marek, broniąc kursu, aż uznał, że obrona ta jest zbyt kosztowna. A Wielka Brytania przez to nie była w stanie wejść do obowiązującego wówczas Europejskiego Systemu Monetarnego. Dotąd nie wprowadziła euro. I choć Tony Blaire wydaje się pewnym kandydatem do kolejnego wyborczego zwycięstwa, to jego argumenty za euroizacją nie znajdują przebicia. Duma w połączeniu z siłą zliberalizowanej gospodarki.

Krieger zabłysnął. A przecież to zdarzyło się przed ponad kilkunastoma laty! Globalizacja oznacza przyśpieszenie. Można przywoływać inne nazwiska maklerów, nazwy funduszy i przykłady państw, aby odtworzyć wydarzenia, które kończyły się kryzysem walutowym. Zawsze koszty ratowania gospodarki kraju okazywały się bardzo wysokie, a mimo to nie kończyły się powodzeniem.

Przygotowania do wprowadzenia euro w Polsce już teraz powinny wymusić działania porządkujące finanse publiczne. Zanim wybuchnie wulkan. Firmy mogą się ubezpieczyć przed skutkami kryzysu walutowego. Istnieją ubezpieczenia przed skutkami ryzyka kursowego. Stosuje je w ograniczonym zakresie kilkanaście z największych polskich spółek. W ograniczonym, bo są to najbardziej kosztowne z zabezpieczeń.

Wulkan nie wybuchnie, gdy będziemy mieli w portfelach euro zamiast złotego. Zdestabilizowanie waluty tak wielu państw wymaga gigantycznych pieniędzy. Ryzyko finansowe dla maklerów równie błyskotliwych jak Andy Krieger i zatrudniających ich banków będzie niewspółmiernie wyższe. Pozostanie jeszcze wiele państw, których obronne mury skruszały, zachęcając Wandali do ataku.

Dla Wandali Polska stanie się nieistotna. Gospodarka bez destabilizacji - to dla nich to nuda. Bezwartościowy scenariusz. Banał. Po prostu kraj bez miejsca na thriller.

Agresywny Krieger

Makler walutowy Bankers Trust Andy Krieger dostrzegł słabości gospodarcze Nowej Zelandii. Aby na tym zarobić, zaatakował i zdestabilizował ważny dla gospodarki tego kraju rynek kiwi. Jego bank zarobił dzięki temu ponad 500 mln dolarów, makler dostał 3 mln dolarów rocznej premii. Przeprowadził jeszcze potem kilka bardziej spektakularnych akcji, które skruszyły francuską i angielską walutę. Pozostaje najsłynniejszym z niebezpiecznych inwestorów, bardziej znany jest tylko George Soros, który w ciągu kilku dni 1992 r. zarobił ponad miliard dolarów, pomagając wypchnąć Wielką Brytanię z Europejskiego Systemu Monetarnego.


TOP 200