Kieszonkowy guru
- Zbigniew Grzegorzewski,
- 01.09.2005
Przeciwnicy Philipa Kotlera powiedzą, że to książka dla leniwych. Ci, którym ciągle brak wolnego czasu, będą zachwyceni. W godzinę przeczytają o tym, co najważniejsze w marketingu.
Przeciwnicy Philipa Kotlera powiedzą, że to książka dla leniwych. Ci, którym ciągle brak wolnego czasu, będą zachwyceni. W godzinę przeczytają o tym, co najważniejsze w marketingu.
Zobacz również:
- GenAI jednym z priorytetów inwestycyjnych w firmach
- Szef Intela określa zagrożenie ze strony Arm jako "nieistotne"
- International Data Group powołuje Genevieve Juillard na stanowisko CEO
Jego książki są tak chętnie czytane, gdyż zawierają liczne case studies. I tym razem ich nie zbrakło. Przyjemność więc nie mniejsza.
Oto mój ulubiony fragment. "Pamiętam, jak IBM zatrudnił młodego menedżera - wspomina Kotler - który pracował dla Sun Microsystems, i po kilku latach poprosił go, żeby udawał przed radą nadzorczą IBM, że jest Scottem McNealy, dyrektorem naczelnym Sun. Miał on powiedzieć, jak zamierza konkurować z IBM. Młody, były pracownik Sun spojrzał na 13 członków rady nadzorczej IBM i oświadczył: "Moja firma, Sun Microsystem, pogrzebie was, bo wy w IBM, sądzicie, że przyszłość to pudła (komputery główne-mainframes), a my uważamy, że przyszłość to budowa sieci łączących te pudła. Pudła staną się towarem masowym, ale budowanie sieci nadal będzie wysoce wyspecjalizowaną umiejętnością przynoszącą duże zyski". Rada zlekceważyła to, co mówił".
Gdyby IBM szybciej posłuchał tego, co ten młody człowiek miał do powiedzenia, losy firmy nie potoczyłyby się tak niekorzystnie. Ta smakowita opowieść jest do odnalezienia w rozdziale o trzecim z grzechów śmiertelnych: firma powinna lepiej definiować i obserwować swych konkurentów. Sposób na odkupienie - zatrudnij pracowników konkurentów.
Philip Kotler "Dziesięć śmiertelnych grzechów marketingu", Polskie Wydawnictwo Ekonomiczne