Druga strona kryzysu

Dlaczego tak się dzieje? Przedstawię to przez porównanie do rynku Stanów Zjednoczonych. Przeciętny Amerykanin używa 8 kart płatniczych. Na Starym Kontynencie średnia wynosi 2 karty, w Polsce jest jeszcze niższa. Popyt jest przy tym bardzo duży i daleko jeszcze do poziomu, w którym można będzie mówić o nasyceniu rynku. Po drugie, w USA za 60% zakupów detalicznych płaci się kartą, w Europie poniżej 20%. Po trzecie, przeciętny Amerykanin używa karty średnio dwa razy w tygodniu. W Europie średnia jest o połowę niższa. Te liczby dobrze obrazują możliwości rozwoju. Na rynku amerykańskim przebiegał on podobnie jak w Europie. Przy takich cechach rynku usług płatniczych, jakie są w Polsce (duży rynek, młode społeczeństwo, dobrze zaznajomione z technologiami użytkowymi), zakładamy, że bardzo szybko osiągnie on poziom rozwoju Wielkiej Brytanii. Stanie się to w ciągu 3 - 4 lat, może nawet szybciej.

Kiedy pieniędzy nie brakuje, ludzie lubią je wydawać. Kiedy zaczyna ich brakować, wolą wydawać gotówkę ostrożniej, efektywniej, wykorzystywać promocje i zniżki. Dlatego jeśli mogą spłacać kartę na koniec miesiąca, kiedy przychodzi pensja, wolą tak robić.

Zobacz również:

  • GenAI jednym z priorytetów inwestycyjnych w firmach
  • Szef Intela określa zagrożenie ze strony Arm jako "nieistotne"
  • International Data Group powołuje Genevieve Juillard na stanowisko CEO

Zmiany zachowań klientów idą zatem w czasie kryzysu w stronę "plastyfikacji" płatności. Jest i druga strona medalu. Klienci częściej sięgają po kartę, ale wydają mniej, kupują tańsze rzeczy. Dla nas to nic złego, jeśli np. w podróż zamiast samolotem wybierają się samochodem, to wiadomo, że będą mieli okazję częściej użyć karty. Zatem nadal rośnie, choć wolniej, wartość rynku, szybciej rośnie także liczba transakcji. Co będzie w przyszłości? Zobaczymy. Oczywiście, możemy założyć, że jeśli recesja się skończy, wszystko wróci do poprzedniego stanu.

KRYZYS W RÓŻNYCH ODCIENIACH

Czy w związku z takimi zmianami dokonują Państwo przetasowania portfolio produktów?

- Rośnie liczba usług związanych z wykrywaniem oszustw. Banki, wydawcy kart, są bardziej uczulone na oszustwa, na które narażeni są ich klienci. To niekoniecznie związane jest z kryzysem i kwestią szczególnie rygorystycznie egzekwowanej dbałości o zaufanie klienta, ale z narastającym problemem oszustw elektronicznych. Chcą lepiej kontrolować wydawane karty. Mamy na przykład produkt Maestro, to jedyna na świecie karta na PIN w trybie online, i obserwujemy bardzo duże zainteresowanie tą kartą.

Nie zapominajmy także o sprzedawcach detalicznych. Jeśli ludzie kupują częściej za mniejsze kwoty, to potrzeba więcej pracowników przy kasach. Szukają efektywniejszych sposobów obsługi płatności. Stąd na przykład ich zainteresowanie technologią PayPass.

Nasuwa mi się pewna analogia. Mówi się, że wojna przyspiesza rozwój niektórych gałęzi techniki i nauki. Czy zgodzi się Pan, że kryzys może podobnie przysłużyć się biznesowi, że przyspiesza rozwój i wdrażanie pomysłów?

- W naszym przypadku taka analogia sprawdza się w odniesieniu do PayPass. Wzrosło zainteresowanie detalistów tą technologią i musieliśmy przyspieszyć jej doskonalenie i wdrażanie. Przykładem kryzysowego impulsu rozwojowego jest także sytuacja w obszarze bezpieczeństwa transakcji. Chodzi o kryzys zaufania konsumentów, co wymaga od branży zdecydowanego zwiększenia wysiłków. To wszystko ma charakter przyspieszenia pewnego założonego toku ewolucji rynku i produktów.


TOP 200