Czy mDokumenty będą wielkim przełomem?

Powrót „administracji” do MSW przy jednoczesnym przeniesieniu rejestrów poza MSWiA jest decyzją trudną do wytłumaczenia i dla mnie niezrozumiałą, tym bardziej że jedną z przyczyn porażki MAiC było właśnie rozdzielenie rejestrów od administracji. - mówi ekspert MSWiA Dariusz Nowakowski w rozmowie z Łukaszem Ziają.

FOTO

Ministerstwo Cyfryzacji

W dniu 21 listopada 2016 roku Ministerstwo Cyfryzacji, na specjalnie zorganizowanej konferencji prasowej, ogłosiło koncepcję mDokumentów, które według ministerstwa mają stać się wielkim przełomem nie tylko w kontaktach obywateli z administracją państwową, lecz przede wszystkim w codziennym życiu. Zgadza się Pan z tą opinią?

Wspomniana przez Pana konferencja prasowa zgromadziła liczną grupę dziennikarzy co pokazuje, że istnieje wielkie oczekiwanie i potrzeba przełomu w obszarze cyfryzacji. Niestety koncepcja mDokumentów, przedstawiona na tej konferencji, jest bardzo niefortunna. Brakuje w niej przede wszystkim zdefiniowania konkretnych, użytecznych dla obywateli e-usług. Bez spełnienia tego warunku realizacja projektu nie ma żadnego uzasadnienia, gdyż nie niesie żadnych korzyści dla obywateli. Przedstawiona koncepcja sprowadza się w swej istocie do kolejnego, skomplikowanego trybu dostępu do rejestrów państwowych dla urzędników, a nie obywateli, co jest jej olbrzymią wadą. Zaprezentowana na konferencji zasada działania mDokumentów kładzie główny nacisk na telefon, który ma stać się bramką dostępową do naszych danych w rejestrach. Argument ten byłby zrozumiały gdyby mDokumenty zapewniały dostęp do rejestrów dla obywateli, a nie urzędników. Tymczasem koncepcja ta, demonizując z jednej strony rolę telefonu, zupełnie pomija kwestię mobilnych urządzeń, na których mDokumenty miałyby być odczytywane przez urzędników. A przecież zakup takich mobilnych terminali dla samej tylko Policji wymaga wielomilionowych inwestycji. Według zapewnień ministerstwa pilotaż mDokumentów ma rozpocząć się w już maju 2017 roku i wszystko wskazuje na to, że jeśli koncepcja nie ulegnie zmianie, za kilka miesięcy obywatele i urzędnicy zamiast zapowiadanej, realnej e-usługi zyskają efektowny „bajer”.

Zobacz również:

  • HPE Alletra Storage MP – technologiczna inwestycja na lata
  • 9 cech wielkich liderów IT

Na konferencji wspomniano również, że dostęp do danych w rejestrach będzie możliwy po uprzednim otrzymaniu kodu dostępu sms-em.

Błędne jest założenie przesyłania sms-em kodu dostępu do danych w rejestrach państwowych na potrzeby funkcjonariuszy służb mundurowanych i urzędów administracji publicznej. Kod sms w takim przypadku niepotrzebnie komplikuje proces nie dając praktycznie żadnych korzyści, gdyż w kontaktach obywatela z funkcjonariuszem i urzędnikiem państwa nie oczekujemy przecież dodatkowego zabezpieczenia naszych danych osobowych przed ich nieuprawnionym odczytem przez tego urzędnika, a kod sms realizuje właśnie taki mechanizm. Oczekujemy szybkiego i sprawnego załatwienia sprawy! Najlepszą ochroną naszych danych osobowych przed urzędnikami jest wprowadzenie „prawdziwych” e-usług, gdzie to obywatel sam będzie dokonywał zmian w danych, jak obecnie ma to już miejsce np. w bankowości elektronicznej, a nie warunkował kodem sms możliwość odczytania jego danych przez urzędnika.

MDokumenty staną się kolejną, kosztowną, ale bezużyteczną zabawką?

Dokładnie tak. Funkcjonariusze służb powinni posiadać dostęp do danych w rejestrach bez konieczności podawania kodów sms, które niepotrzebnie komplikują i wydłużają proces. Podawanie tych kodów mogłoby mieć zastosowanie w komercyjnych rozwiązaniach, ale nie w przypadku mDokumentów.

Rok temu Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji oddało do Ministerstwa Cyfryzacji rejestry państwowe wraz z obsługującym je Centralnym Ośrodkiem Informatyki. Czy Pańskim zdaniem to była słuszna decyzja?

Z perspektywy tego roku uważam, że to był błąd, nie tylko dla MSWiA, ale przede wszystkim dla samych rejestrów. Rejestry państwowe powinny być usytuowane w tym samym resorcie, w którym znajduje się dział administracji publicznej. Wraz z przeniesieniem administracji publicznej z byłego MAiC do obecnego MSWiA rejestry państwowe powinny zostać usytuowane w tym drugim.

Co przemawia za taką tezą?

Rejestry państwowe są ściśle powiązane z codzienną pracą administracji centralnej i terenowej, podległej MSWiA. Powrót „administracji” do MSW przy jednoczesnym przeniesieniu rejestrów poza MSWiA jest decyzją trudną do wytłumaczenia i dla mnie niezrozumiałą, tym bardziej że jedną z przyczyn porażki MAiC było właśnie rozdzielenie rejestrów od administracji. Sytuacja taka miała miejsce w latach 2011-15 gdy MAiC odpowiadało za administrację publiczną, informatyzację i łączność, ale nie miało kontroli nad rejestrami państwowymi, które były wtedy umiejscowione w MSW. Konstrukcja taka wymaga bliskiej współpracy dwóch ministerstw, ale w praktyce nie udało się dobrze skoordynować procesów informatyzacji i niezbędnej do tego modernizacji rejestrów państwowych. Natomiast w gabinecie premier Beaty Szydło nastąpiła niezrozumiała zamiana – do powstałego Ministerstwa Cyfryzacji przeszły rejestry państwowe, ale w tym samym czasie administracja państwowa powędrowała w odwrotną stronę – do MSWiA. Wygląda na to, że jakieś fatum ciąży na rejestrach i administracji, które znajdują się w permanentnym ruchu i z nieznanych przyczyn nie mogą znaleźć się w jednym resorcie. Z ewidentnie negatywnym skutkiem dla sprawy informatyzacji i usprawnienia z jej pomocą pracy administracji. Podległa MSWiA administracja jest głównym użytkownikiem rejestrów. Wydawanie dowodów osobistych, paszportów, praw jazdy, działalność operacyjna Policji, Straży Granicznej, obsługa mieszkańców w gminach, powiatach i województwach jest ściśle uzależniona od dostępności, bezpieczeństwa i jakości pracy rejestrów. Wszelkie problemy w funkcjonowaniu rejestrów państwowych są natychmiast dotkliwie odczuwane zwłaszcza przez MSWiA, dlatego też ministerstwo musi mieć realne możliwości szybkiego wpływania i naprawy rejestrów. Awaria każdego z rejestrów państwowych oznacza w praktyce paraliż pracy wielu urzędów i służb podległych właśnie temu organowi. Usytuowanie rejestrów państwowych wraz z obsługującym je od strony technicznej Centralnym Ośrodkiem Informatyki w Ministerstwie Cyfryzacji oznacza w praktyce, iż MSWiA uzależniło duży zakres swojej pracy od wsparcia innego resortu – Ministerstwa Cyfryzacji, które ma własne priorytety, niekoniecznie zbieżne z priorytetami MSWiA. Ponadto z punktu widzenia MSWiA sytuacja taka oznacza, że w przypadku wadliwej pracy rejestrów, MSWiA nie ma realnych środków dokonania szybkiej ich naprawy, gdyż narzędzia do tego służące są umiejscowione w odrębnym resorcie. Musi Pan przyznać, że od strony zarządczej jest to sytuacja nie do pozazdroszczenia.

W takim razie czym powinno zajmować się Ministerstwo Cyfryzacji?

W pierwszej kolejności koordynacją projektów e-administracji prowadzonych przez poszczególne ministerstwa, oraz systemem elektronicznej identyfikacji obywateli (ePUAP) prowadzonym wcześniej przez MAiC. Brak elektronicznej identyfikacji jest poważną barierą dla korzystania przez obywateli z e-usług i prowadzi do silosowej struktury e-administracji. Przejęcie na tym etapie rejestrów państwowych i konieczność ich bieżącej obsługi utrudni Ministerstwu Cyfryzacji koncentrację na tych kluczowych dla polskiej e-administracji zagadnieniach. Skupienie wszystkich najważniejszych systemów informatycznych i rejestrów państwowych w jednym dedykowanym do tego ministerstwie jest warte rozważenia, gdyż potencjalnie umożliwia uzyskanie efektu synergii działania tych systemów oraz oszczędności przy kosztach ich utrzymania i modernizacji w dłuższym horyzoncie czasu. Ale argument ten ma sens wtedy, gdy oprócz rejestrów MSWiA do MC zostałyby przeniesione także rejestry z innych resortów – Ministerstwa Zdrowia, Finansów, Sprawiedliwości, Rozwoju itd. co nie nastąpiło.

Przykład programu 500+, wydzielenia Profilu Zaufanego (eGo) pokazuje, że Ministerstwo Cyfryzacji będzie starało się w większym stopniu wykorzystywać przy informatyzacji i budowie e-usług firmy komercyjne, w tym banki. Czy Pana zdaniem to słuszny kierunek?

Nie ma nic złego w udziale firm komercyjnych przy tworzeniu e-usług dla obywateli, jednakże państwo polskie nie może i nie powinno abdykować w tym obszarze. Przy abdykacji - jakie jest uzasadnienie dla istnienia Ministerstwa Cyfryzacji? Jak najbardziej jest miejsce i potrzeba funkcjonowania rządowej agencji informatycznej, która odpowiadałaby za informatyzację administracji i tworzenie tych e-usług dla obywateli ale również dla urzędników, które m.in. ze względu na bezpieczeństwo państwa i obywateli powinny być traktowane w sposób szczególny. Tak postępują państwa poważne i najwyższa pora, aby Polska też tak zaczęła działać. Dotyczy to przede wszystkim systemów informatycznych krytycznych dla bieżącego funkcjonowania państwa i jego bezpieczeństwa.

Czy organizowanie przetargu na tak wrażliwe systemy IT jak system informatyczny obsługujący wybory samorządowe lub parlamentarne jest właściwe?

Jak to się skończyło mogliśmy zaobserwować na przykładzie wyborów samorządowych w 2014 roku. Czy wyobraża Pan sobie aby taka sytuacja jaka miała miejsce w Polsce, mogła wystąpić w Wielkiej Brytanii, Niemczech czy Stanach Zjednoczonych? Administracja publiczna ma poważne problemy z informatyzacją, ale to nie powód do abdykacji. Tym bardziej, że całkowite cedowanie informatyzacji na firmy komercyjne prowadzi do stanu, którego dotkliwe objawy są obecnie widoczne w naszym kraju, chociażby w postaci braku kompetencji merytorycznych administracji w obszarze IT. Z kolei brak takich kompetencji prowadzi w konsekwencji do sytuacji, gdy administracja jest bezbronna w kontaktach z firmami komercyjnymi, bo jak w praktyce zaplanować i rozliczyć projekty informatyczne bez wiedzy na ten temat? W takiej sytuacji naturalną pokusą jest oparcie się administracji na firmach komercyjnych, co z kolei prowadzi do licznych patologii. Projekty e-zdrowia, ePUAPu, informatyzacji ZUS pokazują, że po wielu latach realizacji projektów informatycznych w tym trybie, pomimo wyparowania dużych pieniędzy, nie udało się zbudować systemu e-usług dla obywateli - z prawdziwego zdarzenia. Potwierdza to niestety także ostatni raport Najwyższej Izby Kontroli o usługach elektronicznych w administracji publicznej z kwietnia 2016 roku, z którego wynika, że polskie urzędy oferują tak naprawdę niewiele e-usług przydatnych mieszkańcom.

Jak widać pracy przy informatyzacji administracji publicznej jest dużo i wydaje się, ze będzie jeszcze więcej.

Tak. Pozostaje mieć nadzieję, że Ministerstwo Cyfryzacji odrobi pracę domową w postaci naprawy i uporządkowania rejestrów państwowych, tak aby powstał stabilny fundament dla budowy prawdziwie potrzebnych e-usług. Koncepcja mDokumentów zakłada, w pewnym sensie, ucieczkę Ministerstwa Cyfryzacji do przodu, ale moim zdaniem ucieczki od naprawy rejestrów po prostu nie ma. Zatem miejmy nadzieję, że w 2017 roku niezbędna naprawa rejestrów ruszy z miejsca.

Może CEPiK 2.0, po kilku latach budowy, będzie takim przykładem?

Oby.

Czy mDokumenty będą wielkim przełomem?

Dariusz Nowakowski

Dariusz Nowakowski

Ekspert ds. informatyzacji; absolwent Wydziału Zarządzania Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie oraz studiów MBA Gdańskiej Fundacji kształcenia Menadżerów we współpracy z RSM Erasmus University; autor raportu „Informatyzacja państwa przy wsparciu funduszy strukturalnych Unii Europejskiej – podsumowanie dekady”; w latach 2015-2016 dyrektor Departamentu Teleinformatyki Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji, obecnie ekspert tego resortu.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200