Coraz droższe zdrowie

Francuski rząd podejmuje decyzje dotyczące regulacji funkcjonowania służby zdrowia, odgórnie ustalane są także standardy szpitali. Parlament decyduje o budżecie i priorytetach ochrony zdrowia.

Dla usprawnienia pracy szpitali, w Ministerstwie Spraw Socjalnych, Zdrowia i Miast działa specjalny dział Dyrekcja Szpitali. Poza tym po wojnie otworzono Narodową Szkołę Zdrowia Publicznego, która kształci kadrę menedżerską szpitali. Jedną trzecią stanowią placówki publiczne, podlegające ministerstwu zdrowia, posiadają one 65% wszystkich łóżek.

Zobacz również:

  • GenAI jednym z priorytetów inwestycyjnych w firmach
  • Szef Intela określa zagrożenie ze strony Arm jako "nieistotne"
  • International Data Group powołuje Genevieve Juillard na stanowisko CEO

AŻ 80% Francuzów korzysta z powszechnego systemu ubezpieczeń zdrowotnych, pozostali mają do wyboru kilkanaście prywatnych systemów, na ogół są one przeznaczone dla poszczególnych grup zawodowych, np. rolników czy rzemieślników. Tylko 1% korzysta ze świadczeń medycznych w ramach opieki społecznej.

Obowiązuje tam system, który u nas wywołuje wielkie dyskusje, polegający na dzieleniu opłat między służbę zdrowia a pacjenta. W ramach "współpłacenia" pacjenci w razie wizyty u lekarza 30% honorarium dają z własnej kieszeni, resztę pokrywa ubezpieczenie (w przypadku pobytu w szpitalu pacjent musi pokryć jedną czwartą kosztów). Dlatego popularne stało się wykupywanie dodatkowych ubezpieczeń. Składka na ubezpieczenie zdrowotne odpowiada we Francji 20% wysokości wynagrodzenia, jest płacona przez pracodawcę i pracownika. Pobieraniem ich zajmują się specjalne instytucje, natomiast ogólny system ubezpieczenia podzielony jest na trzy poziomy: krajowy, regionalny oraz kasy podstawowe. Wszystkie kasy są samodzielnymi jednostkami. Mają zresztą długą tradycję - ich pierwowzory powstały we Francji już na początku XIX wieku.

We francuskiej służbie zdrowia pracuje ok. 2 mln osób, z czego połowa w szpitalach. Na 1000 mieszkańców przypada 3 lekarzy i 5,9 pielęgniarek.

W prywatnych rękach

Holandia wyróżnia się na zdrowotnej mapie Europy - w lecznictwie przeważa tam sektor prywatny - aż 88% wszystkich łóżek szpitalnych należy do placówek prywatnych. Jednak nie są one nastawione na osiąganie zysku. Są autonomicznymi jednostkami, niezależnymi od administracji rządowej. Na rynku holenderskim panuje też całkowita wolność dla instytucji oferujących prywatne i obowiązkowe ubezpieczenia zdrowotne. Na tysiąc mieszkańców przypada ok. 2,6 lekarza i 9 pielęgniarek oraz ok. 11,3 łóżek szpitalnych. Średnia OECD to 7,6 łóżka na tysiąc mieszkańców.

Kosztowny system

Amerykanie wydają na służbę zdrowia najwięcej na świecie, zarówno w proporcji do PKB, jak i per capita. Do 2012 r. wydatki na ochronę zdrowia w USA sięgną 3,1 tryliona USD, niemal dwukrotnie więcej niż wyniosły w 2002 r. - przewiduje Modern Healthcare Daily Dose. Wydatki na hospitalizację sięgną 860 mld USD.

Niemal 84% obywateli posiada jakiś rodzaj ubezpieczenia zdrowotnego, z czego 60% poprzez pracodawcę, 9% kupuje indywidualnie polisy, a 27% korzysta z programów rządowych. Największym ubezpieczycielem jest państwo, które odpowiada za 45% wydatków na ochronę zdrowia.

Jednak 47 mln Amerykanów, czyli ok. 16% populacji, nie ma ubezpieczenia zdrowotnego (dane z 2006 r.). Badanie Health Affairs z 2003 r. pokazało, że osoby nieubezpieczone otrzymały w 2001 r. ok. 35 mld USD w niezrekompensowanej opiece zdrowotnej. Było to ok. połowy tego, co otrzymała statystyczna osoba ubezpieczona.

Osoby ubezpieczone także borykają się z problemami - jak wynika z przeprowadzonego w lutym br. przez należące do Deloitte & Touche Deloitte Center for Health Solutions, ok. 11% konsumentów obawia się, że nie będzie w stanie spłacić swoich rachunków za usługi medyczne. Natomiast szpitale i lekarze borykają się z rosnącymi kosztami i mają trudności z pozyskiwaniem funduszy od ubezpieczycieli.

Koszty ubezpieczenia rosną szybciej niż wynagrodzenia i inflacja, a rachunki za usługi medyczne przed kryzysem kredytów hipotecznych były najczęstszą przyczyną osobistych bankructw w USA. Od 2001 r. koszty ubezpieczenia o wysokim standardzie dla rodziny wzrosły o 78%, podczas gdy wynagrodzenia zwiększyły się o 19%, a inflacja o 17% (wg badania z 2007 r. przeprowadzonego przez Kaiser Family Foundation).

Amerykański rząd subsydiuje płatną opiekę zdrowotną nad pracownikami, pozwalając przedsiębiorcom odpisywać sobie koszty od podatku. Wartość tych ulg podatkowych szacowana jest na 150 mld USD rocznie.

W USA działają szpitale przynoszące zyski, których właścicielami są duże prywatne korporacje oraz instytucje non profit zarządzane na ogół przez lokalne władze lub kościoły, czasem przez niezależne fundacje. Amerykańskie szpitale nie są odporne na recesję. W poprzedniej fali kryzysu, w latach 2001-2002, podczas recesji, popyt na usługi szpitalne był najniższy w historii. Teraz ludzie coraz częściej muszą wybierać między opłacaniem kredytów hipotecznych i opłacaniem składek zdrowotnych. Potrzeba posiadania domu na ogół zwycięża.

Jak przewiduje Center for Economic & Policy Research, zła sytuacja gospodarcza w USA może w najbliższym czasie pozbawić 4,2 mln osób ubezpieczeń zdrowotnych.

Nawet tak szczodrze finansowany system ochrony zdrowia jak amerykański nie jest skuteczny. Jak wyliczają analitycy McKinseya, w USA ok. 15% każdego wydanego na ochronę zdrowia dolara pożera sam system płatności medycznych. Jest to bardzo dużo, w porównaniu np. z handlem detalicznym, gdzie odsetek ten wynosi 2%. Poza tym wskaźniki satysfakcji pacjentów z każdym rokiem spadają.

Nie tylko w Polsce próbom reformo-wania systemu opieki zdrowotnej nie ma końca. Wszystkie kraje rozwinięte borykają się z mniejszymi lub większymi problemami, a procent PKB przeznaczany na ochronę zdrowia ma tu drugorzędne znaczenie, ważniejszy jest sam system i jego niedoskonałości.


TOP 200