Cień olbrzyma

Połykanie rynku rywala

Przychody Wal-Martu są większe niż zsumowane czterech największych jego rywali na amerykańskim rynku, firm: Kmart, Penney, Sears, Target. Niegdyś potężniejszych, ale to sieć handlowa Sama Waltona co roku zwiększała swą sprzedaż w wielokrotnie większym tempie.

Interesujące, że silny dyskont Kmart także się rozwijał, ale został prześcignięty. W 1980 r. miał pięciokrotnie więcej sklepów (1 772) i ponad dziesięciokrotnie większą sprzedaż (14,2 mln USD). Z końcem dekady przychody sieci Kmart wynosiły już 32,1 mln USD, przy 2 350 sklepach. W 1990 r. po raz pierwszy wyprzedzony został przez Wal-Mart, którego sklepy miały przychody 32,6 mln USD, przy znacznie mniejszej liczbie sklepów (już wówczas nie tylko w małych miastach, ale także były to Sam's Centra), ich liczba to 1 573 w 35 stanach USA.

Zobacz również:

  • GenAI jednym z priorytetów inwestycyjnych w firmach
  • Szef Intela określa zagrożenie ze strony Arm jako "nieistotne"
  • International Data Group powołuje Genevieve Juillard na stanowisko CEO

Markety Wal-Mart sprzedawały znacznie więcej niż Kmart. Pomiędzy wszystkimi wymienionymi sieciami trwała rywalizacja o sposoby na obniżanie marży operacyjnej, osiągały podobne wskaźniki. Pod względem rentowności kapitału własnego bardzo się różniły. W 1990 r. rentowność ta w marketach Kmart wynosiła 14,0%, Penneya 15%, a Searsa 7,0%. Wal-Mart wyróżniał się po wielokroć z 24,1-proc. rentownością.

Kmart musiał korzystać z pomocy państwa, wykorzystując prawo do ochrony przed wierzycielami, by nie upaść, a Wal-Mart wkraczał w kolejny etap swego rozwoju, wykupił od Asda Group PLC trzecią co do wielkości w Wielkiej Brytanii sieć handlową. By przenieść politykę niskich cen do sektora bankowego (jak twierdzi prof. Hartley), Wal-Mart kupił niewielki bank oszczędnościowo-kredytowy. Zależało mu szczególnie na obniżeniu kosztów operacji kartami kredytowymi i inkasa czeków.

W samych tylko Stanach Zjednoczonych około 5000 sklepów Wal-Mart obsługuje tygodniowo 138 milionów klientów. Dzięki temu w 2004 r. największa korporacja świata miała przychody przekraczające 285 mld USD. Jej zysk netto to 10,3 mld USD.

Firma, która ruszyła całą gospodarkę

Wielu ludzi zaskoczył w USA fakt - pisze były szef McKinseya William W. Lewis - że w okresie największego entuzjazmu dla nowej gospodarki, największy wkład do poprawy wyników amerykańskiej gospodarki w drugiej połowie lat 90. wniosło uprzemysłowienie handlu hurtowego w stylu lat 1920, a także innowacja gospodarcza rodem z Bentonvile w stanie Arkansas (siedziba firmy założonej przez Sama Waltona). "Konstatacja ta jeszcze mocniej zaskakuje obserwatorów spoza USA, z krajów, w których gospodarka jest niemal synonimem wytwarzania dóbr. Sposób uwzględniania potrzeb konsumenta i doprowadzania doń potrzebnych mu towarów uważa się za sprawę mniej istotną. Jest to w zasadzie mentalność producenta. W USA sprawy wyglądają inaczej, tu konsument jest panem. Nie powinno zatem dziwić, że największy sukces w amerykańskiej gospodarce w ciągu ostatnich 25 lat i największy wkład do poprawy jej efektywności był dziełem sektora najbliższego klientowi. Tym sektorem jest, oczywiście, handel detaliczny, który nie tylko osiągnął olbrzymie postępy, ale spowodował również rewolucyjne zmiany w handlu hurtowym" - pisze autor książki "Potęga wydajności" (recenzowanej przeze mnie w listopadowej edycji miesięcznika CEO). Książki wydanej w tym roku, ale jeszcze przed powstaniem rządu Kazimierza Marcinkiewicza, choć przytoczony cytat można by zadedykować minister finansów tego rządu, która w swej wypowiedzi dla Financial Times potrafiła wzbudzić niepokój zagranicznych inwestorów, stwierdzając, że jest przeciwniczką supermarketów. Notabene wstęp do tej książki napisał prof. Leszek Balcerowicz.

To, co nazywane jest "efektem Wal-Martu", miało wyjątkowe znaczenie dla imponującego tempa przyspieszenia produktywności w drugiej połowie lat 90. Udział handlu detalicznego i hurtowego w tym przyśpieszeniu oceniany jest na 50-proc. Produktywność w handlu detalicznym skoczyła o 4,3 punktu proc. (z 2,0 do 6,3 proc.), a w hurtowym o 5,3 punktu (z 2,9 do 8,2). W tym pierwszym pracuje 11%, a w drugim 6% ogółu zatrudnionych w USA. Handel detaliczny towarami powszechnego użytku to 16% handlu detalicznego. Przyśpieszenie wzrostu produktywności amerykańskiej gospodarki, w wysokości 4%, niemal w całości przypisać należy "efektowi Wal-Martu".

Aby nie wypaść z rynku, handel musiał jak najszybciej pośpieszyć śladami Wal-Martu. W 1987 r. na ten koncern przypadało 9% rynku towarów powszechnego użytku. Do 1999 udział ten wzrósł do 30%. Trzecia część przyśpieszenia gospodarczego przypada na Wal-Mart, pozostała część na jego konkurentów (Costco, Kmart, Sears, Target i inni).

Konkurenci stanęli przed alternatywą: dynamiczny wzrost wydajności albo eliminacja. Reakcja była bardzo energiczna. Od przełomu wieków słabła przewaga tempa wzrostu produktywności Wal-Martu. Tym bardziej firma musiała zainteresować się pozaamerykańskimi rynkami, choć handel hurtowy może się okazać kołem napędowym gospodarki USA jeszcze przez 5-10 lat (ocena W. W. Lewisa).

Europa, czyli Polska

Cień olbrzyma

Międzynarodowe sieci sklepów spożywczych w państwach transformacji

Koncern chce zwiększyć udział zagranicznej sprzedaży w swych obrotach do 30%. Pora na przenoszenie taktyki znajdowania nisz, zwłaszcza do Europy Środkowej i Wschodniej. Eksperci twierdzą, że Polska, Węgry i Rosja (i to w takiej kolejności) staną się terenami ekspansji.

Wal-Mart jest już w Europie. Na początku tego wieku koncern wykupił dużą brytyjską sieć supermarketów od Asda Group PLC. "Polityka niskich cen oraz przyjazne podejście do klienta prawdopodobnie zmienią oblicze handlu detalicznego, który jest dziś kojarzony z drożyzną i kiepską obsługą" - pisała wyspiarska prasa. We Francji strach przed Wal-Martem doprowadził - tak twierdzą Amerykanie - do połączenia (wartego 16 mld USD) dwóch wcześniej potężnych, konkurujących sieci, powstała firma o sile finansowej odpowiadającej mniej więcej połowie potencjału Wal-Martu.

Towary zamawiane w skali globalnej, dlatego Wal-Mart obniża koszty o połowę - to przeraziło niemiecki handel. W Niemczech amerykański koncern ma już ponad 90. marketów. Wejście na niemiecki i wyspiarski rynek nie przyniosło takich korzyści finansowych, jak się spodziewali akcjonariusze firmy Waltonów, jednak niemiecki handel bardzo się zmienił. Jeszcze przed kilku laty tamtejsze markety miały wolne weekendy, co zdumiewało także Polaków. Było, nie do końca minęło, ale ciągle się zmienia.

Ponowny atak na europejski rynek będzie strategicznie o wiele lepiej przygotowany. Tak twierdzą zgodnie ci, którzy wierzą bądź powątpiewają, że Wal-Mart zacznie teraz właśnie od Polski.

Kiedy zdarzy się coś, co zmieni handel tak dalece jak strategia Wal-Martu i co może tak głębokie przemiany wywołać? William W. Lewis twierdzi, że może być to handel internetowy. Jednak nie przesądza, że ten musi wywołać aż tak wielkie przewartościowanie.

Pewne jest, że Wal-Mart nie pominie żadnej nowości zwiększającej wydajność handlu, co wpłynie na ekspansywność firmy Waltonów. Dlatego koncern przygotowuje się do tworzenia sklepów multimedialnych (w supermarketach), w których klienci nagrywać będą filmy na płyty DVD. Duże sklepy nie są w stanie odpowiednio wyeksponować filmów. Przestrzeń handlowa - to koszty. Zamiast ją zwiększać, można ograniczyć się do "wypalania" płyt. "W sprawie dystrybuowania filmów za pośrednictwem maszyn nagrywających płyty rozmawialiśmy już z kilkoma liczącymi się studiami filmowymi" - potwierdził przypuszczenia Financial Times David Porter, wiceprezes Wal-Martu. Sprzyja temu potentat filmowy Warner, który prowadzi o tym rozmowy nie tylko z Wal-Martem, ale także z obecną na polskim rynku brytyjską siecią marketów Tesco. Fascynujące, bo jeśli koncern stworzony przez Wielkiego Sama będzie chciał wejść właśnie na ten rynek, to prawdopodobnie spróbuje połknąć kogoś z wielkich obecnych w Polsce, być może właśnie Tesco.


TOP 200