Bycie coachem to wolność

Jakie zatem warunki muszą w firmie zaistnieć?

W korporacji musi być akceptacja dla takiej formy interwencji. Żeby nie było wspomnianej legendy coacha - anioła śmierci - bo rozmowa z coachem musi być szczera. Bardzo ważny jest dostęp coacha do przełożonego - źródła cennych spostrzeżeń. Wspomnę też o podstawowej sprawie wsparcia logistycznego dla klienta. To wszystko rodzi się ze zgody w firmie na coaching. Ponadto jako coachowie muszą być zatrudnieni profesjonaliści. Można to sprawdzić, a nawet trzeba, bo próg wejścia do zawodu jest bardzo niski. Pytać o wykształcenie, dokonania, certyfikaty. Do kwestii kultury i profesjonalizmu dołożyć należy czynnik, na który mamy najmniejszy wpływ: dobrą chemię pomiędzy coachem a klientem. Zatem warunki powodzenia to w 30% kultura organizacyjna akceptująca coaching, w 30% profesjonalizm coacha, po 20% jakość relacji coach - klient oraz indywidualne podejście.

Czy coaching może się przysłużyć CIO i ewentualnie jak?

IT jest w trudnej sytuacji. Postrzegane jest jako drogie i niekomunikatywne, a odpowiada za wsparcie najważniejszych procesów w firmie. Życie społeczne informatyków jest ubogie, tymczasem szef IT musi umieć intensywnie kontaktować się ze wszystkimi w firmie. Coaching dla CIO mógłby obejmować sposoby komunikacji z otoczeniem i przełożonym. Dominuje także perspektywa: stanowisko CIO to szczyt kariery. Sam jestem informatykiem, ale przestałem nim być. Odkrycie dróg poza sferą IT i CIO - jak stać się cennym w kontekście całej firmy - także może być pożądane.

Zobacz również:

  • CIO "bumerangi": liderzy IT awansują, powracając

Coaching marzeń?

Po trosze. Bywa, że jestem pierwszą osobą, która dowiaduje się o aspiracjach klienta. Trzeba pomagać je uwolnić, jak w starym szmoncesie: "Icek, ty daj mi szansę, ty wykup ten los".

Czy Pan w podobny sposób dokonał zmiany i przejścia na pozycję coacha?

Zaczęło się od tego, że sam miałem coacha. Zafascynowany tym, co się dzieje podczas sesji, uznałem, że warto nauczyć się tych umiejętności, ponieważ są przydatne przy kierowaniu zespołem dyrektorów. To wydawało mi się spójne z podejściem "kontekstowego przywództwa" (situational leadership) Kena Blancharda. W momencie, kiedy kierowałem zespołem dojrzałych i świadomych zadań ludzi, coachingowe umiejętności były naturalnym uzupełnieniem kompetencji menedżerskich. Odbyłem kurs podstaw coachingu, ale szybko po nim i cały cykl. Zaczęło we mnie dojrzewać poczucie, że to bardzo atrakcyjna alternatywa dla pracy najemnej po 30 latach jej świadczenia. Wkrótce potem zmieniała się strategia firmy, w naturalny sposób wzięliśmy rozwód. Dałem sobie 6 miesięcy urlopu i zacząłem funkcjonować jako coach. Mam z tego niewiarygodną satysfakcję. Wiąże się z tym ponadto wolność. Stan ducha, spokój, cierpliwość - jestem w zupełnie innym miejscu.

Być coachem to budować własną markę?

To byłoby wbrew definicji. Są na rynku 2-3 nazwiska, które mają coś w rodzaju marki, ale jej źródło wynika z czego innego niż dokonań w charakterze coacha. Można budować markę, udzielając się na konferencjach, pisząc książki. Dla marki to istotne, ale do bycia dobrym coachem nie jest to wymagane. Rozdzielajmy freelancerów pracujących z pojedynczymi osobami (f2c) od wynajęcia się do rozpoznawanych firm realizujących szerokie programy coachingowe (b2b). Te ostatnie zdominowały rynek korporacyjny. Mam takie relacje, które wnoszą wartość, i z których jestem bardzo zadowolony. Na rynku f2c fama rozchodzi się towarzysko, od osoby do osoby.


TOP 200