Być w klubie

Moda jest dzisiaj łaskawa. Możliwości ubrania się jest właściwie tyle co ludzi i nawet klasyka stała się pojęciem tak szerokim, że daje się w nim upchnąć w zasadzie pełne spektrum pomysłów na ubieranie.

Moda jest dzisiaj łaskawa. Możliwości ubrania się jest właściwie tyle co ludzi i nawet klasyka stała się pojęciem tak szerokim, że daje się w nim upchnąć w zasadzie pełne spektrum pomysłów na ubieranie.

Nie zmienia to jednak faktu, że istnieje kanon, który przez pokolenia zdaje się nie podlegać większym modyfikacjom - na szczęście świadomość zbiorowa na temat tego, co jest eleganckie, nadal istnieje. Ubrać się elegancko na oficjalny wieczór, to łatwe. Dużo trudniej zrobić to w ciągu dnia, zwłaszcza kiedy okazja ma pozory wydarzenia nieformalnego. Bo kiedy ma być naprawdę elegancko i formalnie, zawsze można założyć szary frak - tak jak na Wyścigach o Nagrodę Hermesa w Chantilly pod Paryżem, gdzie panie występują w wizytowych strojach i wielkich kapeluszach, a panowie w szarych frakach i cylindrach, w wyścigach biegają konie, które są warte milion euro, a wśród ich właścicieli są tacy jak niemal mitycznie bogaty Aga Khan. Nieformalność natomiast jest dużo trudniejsza, bo wymaga delikatnego żonglowania konwencjami, znajomości reguł gry i granic poszczególnych stylów.

Zobacz również:

  • GenAI jednym z priorytetów inwestycyjnych w firmach
  • Szef Intela określa zagrożenie ze strony Arm jako "nieistotne"
  • International Data Group powołuje Genevieve Juillard na stanowisko CEO

Nieformalny styl też ma swoje szczeble; z jednej strony podąża drogą otwartą przez Luciano Benettona, sprzedawcę swetrów z Treviso, który wpadł na pomysł, żeby zaproponować alternatywę do koszul, krawatów i marynarek, coś, co ludzie mogliby nosić w czasie wolnym, a co dzisiaj powtarzają miliony projektantów - styl casual, który rozwija się w stronę strojów sportowych - koszulek polo, bluz i swetrów. W drugą stronę pomysł ten rozwinął się w street style w markowym i eleganckim wydaniu, ale tu już potrzeba dużo wyczucia sytuacji, gdzie i jak można go użyć.

Być w klubie
Przeciwległym kierunkiem jest mit morskiego wilka połączony z niewymuszonym luzem potomków Wielkiego Gatsbiego, którego symbolem od lat jest styl i elegancja rodziny Kennedy. Kennedy, Newport i spędzanie czasu na morzu jest do dzisiaj szablonem, który inspiruje projektantów i wokół którego rok w rok powstają kolekcje nawiązujące do morskich opowieści - pełne żeglarskich kurtek z metalowymi guzikami. Kolekcje te są tak naprawdę tylko wariacjami na temat motywu, który w klasycznej elegancji znany jest od lat i wielcy tego świata od pokoleń używają go niewzruszenie do komunikowania pozycji towarzyskiej.

Kwintesencją tego mitu jest to, co po polsku nazywa się "marynarką klubową", po angielsku czy włosku mówi się na tę część garderoby "blazer". Tak czy inaczej, jest to synonim sportowej marynarki, często dwurzędowej, choć to akurat nie jest konieczne. Marynarki klubowe najczęściej są granatowe - w nawiązaniu oczywiście do motywu morskiego, choć najsłynniejsza chyba na świecie marynarka klubowa ma kolor zielony - jest to marynarka golfowego klubu Augusta National Golf Club w stanie Georgia w USA, gdzie rozgrywany jest jeden z najwaniejszych turniejów golfowych na świecie. Zwycięzca oprócz ogromnej sumy pieniędzy i pucharu wygrywa też prawo do noszenia słynnej zielonej marynarki.

W biegłym roku firma Gant wykorzystała motyw Newport i asocjacji żeglarskich we własnej kampanii reklamowej, w której brali udział potomkowie JFK, między innymi Robert Kennedy Jr. - bratanek najsłynniejszego prezydenta USA XX wieku, syn prokuratora generalnego, Roberta, zaangażowany obrońca środowiska, uznany w 2004 r. przez magazyn "Time" jako jeden z "Heroes of the Planet" w uznaniu zasług w walce o czystość rzeki Hudson. Motywem kampanii Ganta było hasło: "Każdy ma prawo do czystej wody", kampania jednak w warstwie wizualnej nawiązywała do mitu Newport, gdzie za życia JFK gromadzili się wszyscy wielcy tego świata, i żeglarstwa jako jednej z najbardziej eleganckich form spędzania wolnego czasu, pokazując Roberta i jego rodzinę w sytuacjach nieformalnych - w czasie żeglowania.

Być w klubie
Klubowe marynarki mają metalowe guziki, czasem emblematy na kieszeniach, i trzeba umieć je nosić. Żeby ją dobrze nosić, trzeba mieć zapewne świadomość legendy ukrytej pod jej militarnym wyglądem. Z jednej strony jest to legenda dzielnych żeglarzy, wilków morskich i wytwornych klubów żeglarskich. Z drugiej ludzi, którzy już za życia stali się wzorami mody i elegancji - królów, książąt i prezydentów.

Młode elity intelektualne Europy i Ameryki uczą się, jak się nosi marynarki klubowe w szkołach i na uniwersytetach - wszystkie szanujące się szkoły mają własne marynarki. W momencie zakończenia edukacji młodzi ludzie wiedzą już doskonale, kiedy można i trzeba ją nosić, z jakimi spodniami i z jaką koszulą. W ten sposób ikona stylu - marynarka klubowa - przechodzi z pokolenia na pokolenie.

Klasyczny styl klubowy, który niepodważalnie kojarzy się z najwyższym poziomem elegancji i po który do dzisiaj najchętniej sięgają nie tylko koronowane głowy Europy i ich dwory, ale cały elegancki świat, ma ponoć swój początek w brytyjskim Royal Yacht Squadron - klubie zrzeszającym najlepszych żeglarzy świata, który gdy powstał, był otwarty wyłącznie dla szlachetnie urodzonych wilków morskich. Urodzenie i osiągnięcia na morzu nie wystarczały jednak, aby stać się jego członkiem. Jednocześnie trzeba było wykazać się posiadaniem statków o wyporności co najmniej 10 ton. W 1817 klub miał ponoć problem, jak nie naruszając zasad, wprowadzić do swojego grona Księcia Walii. Mówi się, że właśnie to wytworne grono, pojawiające się na zawodach Admiral's Cup w wytwornych klubowych marynarkach ze złotymi guzikami, stało za początkiem mody na styl marynarski w najwyższych sferach.

Posiadanie jachtu jest niemal naturalnym symbolem najwyższego statusu materialnego i społecznego. Można go używać raz do roku, ale ważne jest, aby był i stał w odpowiednim porcie pod odpowiednią banderą. Wtedy można stać się bowiem członkiem najbardziej zamkniętych prywatnych klubów - jak choćby słynny Yacht Club w Pireusie, z którego rozciąga się przepiękny widok na port pełen najpiękniejszych jachtów, a kuchnia uchodzi za najlepszą w całej Grecji. Wśród jego członków był niegdyś Ari Onassis.

Yacht cluby gromadzą wielkich tego świata, ale też zmieniają dystanse pomiędzy ludźmi. Przyszły hiszpański król Juan Carlos w neapolitańskim yacht clubie musiał spokojnie wysłuchać szefa kelnerów, który, patrząc mu w oczy, powiedział: "To prawda, że wasza wysokość będzie królem Hiszpanii, ale w żaglach jest pan beznadziejny". Było to w 1960 r., w czasie rzymskiej olimpiady, tej samej, którą w żeglarstwie wygrał Konstantyn, późniejszy ostatni grecki król. Do dzisiaj Konstantyn najczęściej pokazuje się mediom w granatowej marynarce ze złotymi guzikami.

Na polskich salonach klubowa marynarka kojarzy się najczęściej z kimś, kto znakomitą część życia przeżył po lepszej stronie świata - z braku wytwornych klubów i okazałych jachtów nasz high life dopiero się uczy, jak używać tego elementu garderoby, ale powoli klubowe klimaty zaczynają zdobywać zasłużone miejsce. A warto, bo klubowa marynarka zawsze jest elegancka. Następne pokolenie będzie miało łatwiej.

Granatowa klubowa marynarka jest symbolicznym krokiem w stronę tej elity elit - dzielnych, wpływowych i bogatych. Pewnie dlatego jest zawsze modna.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200