Biznes w służbie zdrowia

Porównując udziały w rynku pozabankowych instytucji oferujących usługi finansowe dla służby zdrowia, Magellan ma ponaddwukrotnie większe niż gracz numer dwa (Electus). Jakie korzyści wynikają z tego, że jest się liderem?

- Korzyścią jest większa wiarygodność. W wielu obszarach. Klienci ufają liderowi, bo ma sukces. Mamy też łatwiejszy dostęp do finansowania zewnętrznego. Także z naszej obecności na GPW wynika, że prowadzimy stabilny biznes, który budzi zaufanie.

Zobacz również:

  • GenAI jednym z priorytetów inwestycyjnych w firmach
  • Szef Intela określa zagrożenie ze strony Arm jako "nieistotne"
  • International Data Group powołuje Genevieve Juillard na stanowisko CEO

A jak można wykorzystywać taką przewagę konkurencyjną?

- Lider ma fory. Znajomy analityk finansowy powiedział mi: "Jeżeli branża jest dobrze znana, to warto rozważać inwestycje nawet w najmniejszego gracza. Jeżeli branża jest słabo rozeznana, to należy rozważać inwestycje spośród 2-3 największych firm. Nie znasz branży - najlepiej zainwestuj w lidera". Fakt, że Magellan działa w branży dopiero powstającej, daje nam korzyści, które pasują do przytoczonej opinii analityka.

Mamy przewagę konkurencyjną, która stawia nas w szczególnej pozycji. Niedawno powstał raport TNS OBP "Rynek medyczny w Polsce - sytuacja finansowa szpitali publicznych". Wynika z niego, że takie usługi jak nasze przestają być niszowym, lokalnym biznesem. Dynamika zmian jest zaskakująca. Przecież zadłużenie przeterminowane polskich szpitali w minionym roku wynosiło 3,3 mld zł. Po przeczytaniu tego raportu pomyślałem, że nawet ja nie doceniałem rynku, który jest do zdobycia przez Magellana.

To może zabrzmi jak herezja, ale nią nie jest: nie ma nic w tym dziwnego, że szpitale mają przeterminowane zobowiązania. Ktoś kiedyś zrobił reformę służby zdrowia, popełnił kilka błędów. Jeden z nich był taki, że jeżeli szpitale stały się quasi-przedsiębiorstwami, to powinny mieć kapitał obrotowy. Nie miały - to sięgnęły po kredyt kupiecki. Przestały płacić dostawcom i ZUS. Całość zobowiązań szpitali można szacować na 10 mld zł, a ich koszty to 23 mld zł. Jak łatwo policzyć, średnia rotacja zobowiązań po stronie szpitala to 5,5 miesiąca. Szpitale muszą więc popadać w zobowiązania przeterminowane. Przez to kredyt kupiecki dla szpitali stał się nietypowym instrumentem finansowania kapitału obrotowego, oderwanym od od swojej wyjściowej funkcji ekonomicznej. Zaczął odgrywać rolę dość podobną do commercial papers. Część dostawców akceptowała fakt, że szpitale nie płacą, przeterminowanie było czysto techniczne, nie było tego, co nazywamy "ekonomiczną zapadalnością", bo dostawca nie zamierzał tego długu odzyskiwać, przynajmniej nie w całości. Dług przeterminowany stał się jedynym instrumentem, którym długoterminowo mógł się finansować szpital.

Przeterminowany kredyt kupiecki ma kilka wad, dzięki temu pojawiła się wielka szansa przed takimi firmami jak Magellan. Od przeterminowanego kredytu kupieckiego należą się odsetki ustawowe, ciągle jest ryzyko, że ktoś przyjdzie z komornikiem (a koszty postępowania komorniczego wynoszą 15%), a nawet bogate koncerny farmaceutyczne mają swoje limity handlowe. Gdzieś istnieje kres. I dlatego weszliśmy do obrotu handlowego z finansowymi instrumentami alternatywnymi wobec kredytu kupieckiego, tańszymi i wygodniejszymi dla zarządzania płynnością finansową, których nie oferowały banki.

Ale banki także mogłyby zarabiać na odsetkach karnych, zwłaszcza płaconych de facto przez budżet państwa. Może problem w tym, że muszą tworzyć rezerwy obowiązkowe na zagrożone zobowiązania, a Magellan jest niebankową instytucją, więc nie musi?

- To prawda, że dla banku prawie każdy szpital jest poza standardem i od razu trzeba tworzyć 20-proc. rezerwy. Parę banków, które finansowało szpitale, wycofało się z tego rynku, nawet ze stratą sprzedało zobowiązania szpitali. Ale problem jest bardziej fundamentalny. Wspominany raport OBOP pokazuje, że szpitale pożyczają przede wszystkim od banków. Ale te oferują szpitalom to samo co innym klientom, a szpitale potrzebują instrumentów dopasowanych do swoich potrzeb i specyfiki. I to też nie jest jakaś dziwna polska specyfika, że o ile wydatki na sektor medyczny to 6% PKB, o tyle udział tego sektora w kredytach komercyjnych banków nie przekracza 1%. W Niemczech te proporcje wynoszą odpowiednio 11% GDP i 3% kredytów. A przecież w Niemczech jest bardziej rozbudowana jest sfera socjalna i wiele jest szpitali prywatnych, których u nas prawie nie ma. W Wielkiej Brytanii - 9% i 1,7%. Kredyty dla szpitali to duża perturbacja przy bardzo dobrze zorganizowanych procedurach banków.

Ale wszyscy opowiadają o "produktach szytych na miarę", choć ja w to nie wierzę.

- Dostatecznie długo pracowałem w bankach, aby w to wierzyć (śmiech). W polskim sektorze bankowym są obecne renomowane banki, a jednak Mariusz Łukasiewicz wymyślił Lukasa, a Sylwester Cacek - Dominent Bank. Powstał PTF we Wrocławiu, a Żagiel w Lublinie. To były prywatne firmy pośrednictwa kredytowego. Leasing i faktoring w Polsce zostały zbudowane także dzięki prywatnym firmom, takim jak EFL. Takie organizacje były później przejmowane przez banki, bo odniosły sukces.

A my? Właściwie to nie jesteśmy konkurencją dla sektora bankowego, raczej uzupełniamy jego ofertę

Ryzyko w służbie zdrowia

Jaki jest wpływ obecnego modelu finansowania służby zdrowia w Polsce na zarządzanie ryzykiem?

- Istotą modelu Magellana jest robienie biznesu na arbitrażu pomiędzy ryzykiem domniemanym i ryzykiem realnym. To pierwsze jest bardzo wysokie w powszechnej opinii, gdy drugie - bardzo niskie, jeśli ktoś wie, jak nim zarządzać, przy tej pozornej rozbieżności. Dlaczego? Dlatego że usługi medyczne są usługami pierwszej potrzeby, z których tak łatwo się nie rezygnuje. Liczba szpitali jest ograniczona, prawie każdy funkcjonuje jako quasi--monopol. A obrót bliski 20 mld zł jest niemal całkowicie gwarantowany przez ustawy. Czy to jest sektor wysokiego ryzyka? Oczywiście, sytuacja szpitali jest różna, ryzyko też.


TOP 200