Benzyna z prądem

Wbrew pozorom to nie Toyota wymyśliła hybrydy, czyli auta z silnikiem spalinowym i elektrycznym. Owszem, spopularyzowała je. Pierwszy był jednak Ferdynand Porsche, i to już w 1889 roku.

Wbrew pozorom to nie Toyota wymyśliła hybrydy, czyli auta z silnikiem spalinowym i elektrycznym. Owszem, spopularyzowała je. Pierwszy był jednak Ferdynand Porsche, i to już w 1889 roku.

Benzyna z prądem

Mercedes-Benz F 700

Nie da się jednak zaprzeczyć, że to właśnie Toyota Prius była samochodem, który stworzył modę na hybrydy. To właśnie akcje reklamowe japońskiego koncernu, prowadzone głównie w USA, w aż do bólu proekologicznym stanie Kalifornia, sprawiły, że ludzie zaczęli interesować się hybrydami. Prius, przedstawiony w 1997 r., początkowo nie sprzedawał się najlepiej. Japończycy byli jednak w stanie przekonać klientów, że jeżdżąc tym autem, o wiele oszczędniej gospodarującym paliwem niż inne samochody sprzedawane w USA, można się czuć jak zbawca Ziemi. Po prostu - Prius emitował stosunkowo niewiele, jak na tamte czasy, dwutlenku węgla.

Zobacz również:

  • GenAI jednym z priorytetów inwestycyjnych w firmach
  • Szef Intela określa zagrożenie ze strony Arm jako "nieistotne"
  • International Data Group powołuje Genevieve Juillard na stanowisko CEO

Dziś hybrydy to już amerykański chleb powszedni. Mają je w ofercie wszyscy producenci aut, którzy poważnie myślą o tamtejszym rynku. Samochody spalinowo-elektryczne, choć powoli, ale zdobywają również rynek europejski. Można je kupić także i w Polsce.

U nas nadal jednak dominuje Toyota - z aż czterema modelami. Najtańszy jest oczywiście kosztujący niewiele ponad 100 tys. zł Prius, obecnie już drugiej generacji, którego produkcję rozpoczęto w 2004 r. W porównaniu z poprzednim modelem ten zyskał bardziej obszerne wnętrze, nieco większy bagażnik, ma też poprawione osiągi, a przy okazji - spala mniej paliwa. Pod maską kompaktowa, hybrydowa Toyota ma 1,5-litrowy, 78-konny spalinowy silnik na benzynę oraz wspomagający go motor elektryczny o mocy 68 KM. Jednostki te działające razem są w stanie rozpędzić Priusa do 100 km/h w 10,9 s - to przyzwoity wynik.

Benzyna z prądem

Toyota Prius

O wiele droższa jest druga z hybryd w ofercie Toyoty, a konkretnie jej luksusowej marki, czyli Lexusa. To terenowy, przynajmniej z wyglądu, RX400h. To już nie tani pojazd, bo kosztuje minimum 241 tys. zł, ale też jego bogate wyposażenie na pewno uzasadnia cenę. Poza tym płaci się za niezłe osiągi. Tu do napędu służy spalinowy V6 o pojemności skokowej 3,3 l i mocy 211 KM, wspomagają go zaś aż dwa silniki elektryczne: przy przedniej osi 167-konny, przy tylnej zaś o wiele słabszy, 68-konny. Ten ostatni włącza się, jeśli wymagają tego warunki: np. gdy jest ślisko. W sumie rzeczywista moc RX400h, obliczana w dość skomplikowany sposób, to 272 KM. Wystarczy, by 2-tonowe auto uzyskiwało 100 km/h w 7,6 s i mogło jechać nawet 200 km/h.

Jeszcze szybsza jest jednak "topowa" limuzyna firmowana przez Lexusa, a nazwana LS 600h. To najmłodsze dziecko japońskiego koncernu i najbardziej spektakularny pojazd hybrydowy dostępny na rynku. Choćby ze względu na nieprzeciętne osiągi. Ten model, kosztujący minimum 440 tys. zł, to godny konkurent Mercedesa klasy S, tak cenionego przez menedżerów najwyższego szczebla. Lexus LS600h to jednak coś więcej. Dlaczego? Bo nie dość, że potrafi bardzo szybko jeździć, to jeszcze nie rujnuje budżetu - spalając relatywnie rozsądne ilości paliwa.

Benzyna z prądem

Honda Civic

Do napędu tej luksusowej limuzyny służy połączenie 5-litrowego V8 na benzynę (o mocy 394 KM) z dodatkowym 224-konnym silnikiem elektrycznym. Łącznie obie jednostki napędowe dają aż 445 KM. Tak wielki zapas mocy sprawia, że mimo masy przekraczającej 2,2 t, LS potrafi rozpędzić się do "setki" w jedynie 6,3 s i bez problemu pojechać 250 km/h. Prędkość maksymalna jest zresztą elektronicznie ograniczona.

Krótka lista

Lexus LS to oczywiście limuzyna high-tech z całym mnóstwem rozwiązań pomagających kierowcy. Wśród nich jest nie tylko radar umożliwiający włączenie tempomatu utrzymującego stałą odległość do poprzedzającego auta - to spotyka się w o wiele tańszych Mercedesach bądź Volvo. W Lexusie całkiem sprawnie funkcjonujący system, dzięki któremu można zapomnieć o problemach z parkowaniem równoległym. LS 600h - po zaznaczeniu miejsca na ekranie monitora (obraz przekazuje kamera) - potrafi niemal bez ingerencji kierowcy zaparkować w wyznaczonej "kieszeni". Podobnych "pomocników" jest więcej.

Nieco tańszą limuzyną Lexusa, wycenioną na 255 tys. zł, jest GS 450h - z zespołem spalinowo-elektrycznym o łącznej mocy 341 KM. To też świetny wynik, tym bardziej że auto nie jest tak ciężkie jak najdroższy z japońskich sedanów. Krótko mówiąc, kosztuje mniej, jest niewiele wolniejsze i ofertuje całkiem sporo komfortu. Jeśli ktoś nie musi mieć prawdziwie luksusowego środka transportu - GS w zupełności wystarczy.

Benzyna z prądem

Lexus GS 450h

W Polsce jedyną alternatywą dla hybrydowych Lexusów i Toyoty jest Honda Civic IMA - auto typowo miejskie i niezbyt drogie, bo oferowane za 92,6 tys. zł. To też nie jest przesadnie mocny samochód - daje kierowcy do dyspozycji zaledwie 95 KM. Zalety? Spory bagażnik (bo to kompaktowy sedan) i ciekawa prezencja (ponieważ mowa o nowym Civiku).

Fakt, że w Polsce oferta aut spalinowo-elektrycznych jest w tej chwili dość uboga, nie znaczy bynajmniej, iż takich aut nie będzie już niedługo dużo więcej. Praktycznie każdy z producentów w ciągu ostatniego pół roku przedstawił przynajmniej jeden model z napędem hybrydowym. Europejczycy przy tym nie stronią od połączenia silnika na olej napędowy z elektrycznym. Można zatem spodziewać się, że rok 2008 przyniesie przynajmniej kilka ciekawych premier w gronie tych samochodów. Także europejskich.

Wiadomo już o Porsche Cayenne Hybrid. Prototyp tego modelu przedstawiono we wrześniu 2007 r., podczas salonu samochodowego we Frankfurcie. Kolejna prezentacja odbędzie się na najważniejszym dla tego typu pojazdów rynku, czyli w USA. Sprzedaż "ekologicznego" Cayenne rozpocznie się zaś najpewniej w połowie 2008 r. Cóż, Porsche też chce zarobić na modzie na ekologię.

Podobne zamierzenia ma i BMW, które w najbliższym czasie pokaże ostateczną wersję całkiem nowego modelu: X6. Będzie to połączenie średniej wielkości terenówki i coupé. Oczywiście, standardem będzie odmiana z tradycyjnym silnikiem spalinowym ze stajni BMW, z 3-litrową jednostką benzynową o mocy 272 KM na samym dole gamy i 4,8-litrową, 355-konną na jej szczycie. Bawarczycy zapowiadają również hybrydową odmianę ich sportowej terenówki: z silnikami na benzynę i na prąd. Auto będzie pierwszym hybrydowym modelem BMW, a szefowie firmy już teraz - mając gotowy prototyp - mówią o oszczędnościach w zużyciu paliwa dochodzących do 20% w porównaniu z autem spalinowym o zbliżonych osiągach.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200