200 milionów przyjaciół

Jest niedoszłym muzykiem, filmowcem i jakby od niechcenia przedsiębiorcą, który odniósł oszałamiający sukces w rekordowo krótkim czasie. Dzięki stworzonemu częściowo dla przyjemności serwisowi internetowemu zarobił fortunę i ma status gwiazdy.

Jest niedoszłym muzykiem, filmowcem i jakby od niechcenia przedsiębiorcą, który odniósł oszałamiający sukces w rekordowo krótkim czasie. Dzięki stworzonemu częściowo dla przyjemności serwisowi internetowemu zarobił fortunę i ma status gwiazdy.

Każdy, kto zapisze się do stworzonego przez Toma Andersona serwisu MySpace, automatycznie staje się jego wirtualnym przyjacielem. Takich przyjaciół Anderson ma już niemal 240 milionów. Chris DeWolfe, współzałożyciel MySpace, jest bardziej introwertyczny i ma jedynie kilkuset przyjaciół, a jego profil dostępny jest tylko dla wybrańców. To doskonale pokazuje różnice w charakterach cudownych chłopców internetu - Anderson jest spontanicznym, żywiołowym wizjonerem, DeWolfe świetnie wszystkim zarządza i gdy trzeba, sprowadza Andersona na ziemię.

Zobacz również:

  • GenAI jednym z priorytetów inwestycyjnych w firmach
  • Szef Intela określa zagrożenie ze strony Arm jako "nieistotne"
  • International Data Group powołuje Genevieve Juillard na stanowisko CEO

Przedsiębiorca mimo woli

Jak na gwiazdę przystało, Tom Anderson starannie ukrywa prawdę o swoim wieku. Źródła mówią, że urodził się w 1969 r., a on sam, na swoim profilu w MySpace, twierdzi, że urodził się w 1975 r. Jego ojciec był przedsiębiorcą i liczył na to, że syn pójdzie w jego ślady i ukończy biznesową uczelnię. Tom zbuntował się i zaczął studiować kierunki humanistyczne. Bunt na nic się nie zdał i młody Anderson został jednym z najsłynniejszych na świecie młodych przedsiębiorców.

Jako nastolatek - to także nie do końca oficjalne informacje - miał przygody z hackingiem, działał pod pseudonimem Lord Flathead. Legenda głosi, że był szefem grupy, która włamała się do komputerów Chase Manhattan Bank, jednak nigdy nie został o to oficjalnie oskarżony.

Po skończeniu college'u Anderson rozpoczął studia w szkole filmowej i jednocześnie podjął pracę w firmie internetowej Xdrive. Miał tam testować produkty. Menedżerem był Chris DeWolfe, który na podstawie wygłaszanych przez Andersona uwag dostrzegł w nim potencjał i postanowił zatrudnić go na wyższym stanowisku. Dziewięć miesięcy później, w 2001 r., założyli własną firmę zajmującą się reklamą internetową - RB Marketing. Doświadczenie to przydało im się później w prowadzeniu MySpace.

MySpace zaczęło się od społeczności kreatywnych ludzi z Los Angeles. Anderson zaprojektował stronę mającą sprzyjać kontaktom między młodymi artystami - aktorami, muzykami, filmowcami. Ale Anderson i DeWolfe od początku zamierzali zbudować serwis o zasięgu krajowym, a później międzynarodowym.

Serwis samograj

Anderson twierdził, że stworzenie tego serwisu było łatwe. Okres walki o przetrwanie minął już po miesiącu. Wtedy pomyślał, że przedsięwzięcie może się nie udać, ale okazało się, że internauci polecają sobie nawzajem MySpace i nagle zaczął się na nim ogromny ruch. Twórcy byli zaskoczeni tak szybkim zdobyciem popularności przez stronę.

DeWolfe i wypróbowany przez niego w ciągu poprzednich 8 lat zespół menedżerów bardzo sprawnie kierowali firmą. Reklamodawcy szybko docenili MySpace i zaczął się przypływ gotówki.

Serwis wprawdzie zaczął działać w ciężkim okresie dla internetu i nie miał kapitału na początek, ale udało mu się odnieść oszałamiający sukces. Już po dwóch latach MySpace miało niemal 47 mln użytkowników i 12,5 mld odsłon miesięcznie.

Pomysł był genialny w swojej prostocie. MySpace nie był obciążony kosztem tworzenia treści - tworzyli ją sami internauci. DeWolfe pracował jedynie nad zapewnieniem środków na obsługę techniczną. MySpace nie był nigdzie oficjalnie reklamowany, a jednak bardzo szybko udało mu się pozyskać kilkadziesiąt milionów użytkowników, którzy polecali go sobie nawzajem. W tego rodzaju sieciach obowiązuje prosta zasada: im sieć jest większa, tym szybciej rośnie. Dzięki MySpace internauci robili to samo co w realnym świecie, ale bardziej efektywnie i w sposób bardziej interesujący - dzielili się ze znajomymi planami na weekend, prezentowali swoją muzykę, sprzedawali przedmioty z określonych dziedzin.

Generacja przyjaciół Toma

Aby przyciągnąć ludzi i uczynić serwis ciekawszym, podwyższyć jego poziom, Anderson starał się zwerbować na swoje strony dobrych fotografów i osoby kreatywne, aktorów, muzyków, którzy byli w zasięgu ręki, w Los Angeles. Anderson, który do tej pory ma własny zespół, z doświadczenia wiedział, przez co przechodzą początkujący muzycy i dzięki temu udało mu się zaprosić do MySpace rekordową liczbę artystów.

Powstała ciekawa społeczność, przyciągająca kolejnych ludzi. MySpace, w przeciwieństwie do konkurencyjnych serwisów, pozwalał ludziom wykorzystywać strony w dowolny sposób i promować, co tylko chcieli - własną muzykę, ulicę, lokalną społeczność. Niektórzy używali tego do zabawy, inni do zarabiania pieniędzy, ale twórcom to zupełnie nie przeszkadzało.

Konkurencja na początku twierdziła, że MySpace robi zbyt wiele rzeczy na raz, udostępnia muzykę, komunikator internetowy, blogi i mnóstwo innych możliwości, a powinien skoncentrować się na jednym obszarze działania. Tymczasem to właśnie różnorodność okazała się kluczem do sukcesu. Inne serwisy, które oferowały tylko jeden rodzaj aktywności, szybko nudziły się internautom. Jednak w samej strategii rozwoju firmy cele były konkretne i nigdy nie było to więcej niż 3 czy 4 zadania na raz, które były w danym czasie najważniejsze. Dzięki temu twórcy serwisu nie rozpraszali się i pracowali nad najistotniejszymi kwestiami.

W pierwszych miesiącach wszyscy obserwatorzy powątpiewali w możliwość sukcesu strony, ponieważ nie powstała w Dolinie Krzemowej i była prowadzona w nietypowy sposób, miała dużo różnych funkcjonalności, niezbyt ładny interfejs, a poza tym nie korzystano z sytemu operacyjnego Linuksa, tylko z niszowych produktów Microsoftu.

Była to jednak oferta skierowana do ludzi młodych, którzy wychowali się z internetem, dla których komunikowanie się za pośrednictwem sieci ze znajomymi jest tak samo naturalne jak rozmawianie przez telefon.

Zdaniem Andersona obserwujemy właśnie całkowitą zmianę sposobu komunikowania się między ludźmi. Dowodem na to jest choćby popularność MySpace, z którego korzystają teraz ludzie w różnym wieku, nie tylko bardzo młodzi.

Tom Anderson, prezes MySpace...

Tom Anderson

...stał się swoistą internetową gwiazdą. internauci komentują jego zdjęcia, zostawiają wiadomości na jego profilu, przyznają się do znajomości z nim. "Lubię sławę z powodu, który może nie wydawać się oczywisty. Sława zmusza mnie do ciężkiej pracy. Bardzo wielu ludzi mówi mi, że MySpace ma na nich ogromny wpływ".

DeWolfe twierdzi, że jest to platforma, która pozwala szybko pokazać światu, kim się jest. Jednak od początku działalności przez całą dobę sztab ludzi przegląda wszystkie materiały zamieszczane przez internautów - nie może się tam znaleźć nic prawnie zabronionego.

W 2004 r. próba zarabiania na reklamach internetowych była wciąż jeszcze odważnym krokiem po niedawnym pęknięciu internetowej bańki i recesji w tej branży. Anderson i DeWolfe starali się oferować formy reklamy bardziej wyszukane niż zwykłe banery, takie jak drogo sprzedawane linki na stronie głównej MySpace, które w łatwy sposób prowadziły użytkowników do promowanych produktów. Potrzeba było jednak więcej gotówki na rozwój.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200