Stalowy Hindus

Jego strategia kupowania spółek na krawędzi upadłości jest jednak bardzo ryzykowna i świadczy o ogromnej wierze we własne możliwości. Mittal jest przekonany, że potrafi w nieskończoność uzdrawiać przedsiębiorstwa, z którymi nie radzą sobie sztaby specjalistów. Jednak jeśli popyt w Azji gwałtownie zmaleje, Mittal może mieć spore kłopoty, zwłaszcza że jego firma nastawiona jest na bieżące działania. Mittal słynie z myślenia krótkoterminowego, nie lubi strategicznego planowania na kilka lat naprzód. Uwielbia pracować, odwiedzać niespodziewanie swoje fabryki w odległych zakątkach globu, spotykać się z menedżerami. Dba o to, żeby dzielili się wiedzą, co tydzień zwołuje telekonferencje, na których przedstawiciele poszczególnych zakładów z całego świata wymieniają się doświadczeniami i nowymi pomysłami. W 2004 r. jego styl zarządzania został uhonorowany tytułem Europejskiego Przedsiębiorcy Roku według magazynu Fortune.

Z drugiej strony Mittalowi zarzuca się, że jego huty w krajach trzeciego świata są zarządzane wertykalnie, nie są nowoczesne, a jedyne, co łączy jego fabryki, to bardzo tania siła robocza. Mittal do 40% produkcji używa stali z własnych rud, które są tańsze od kosztownego w obróbce żelaznego złomu.

Jest to jednak działanie skuteczne. Jest piąty na liście najbogatszych ludzi świata i najbogatszy w Indiach. Według miesięcznika Forbes, jego fortuna oceniana jest na 32 mld USD. W 2004 r. zajmował 61. miejsce na liście. Rodzina Mittal posiada 45% Arcelor Mittal.

Zobacz również:

  • Jak zatrzymać najlepszych?

Ślady korozji

W 2002 r. w Wielkiej Brytanii wybuchł skandal, który zyskał dość ironiczne miano "garbagegate". Mimo że firma Mittala zarejestrowana jest na Antylach Holenderskich, wykonał spektakularny gest godzien brytyjskiego patrioty - przekazał 125 tys. funtów Partii Pracy. Ale już kilka miesięcy później, gdy Mittal namawiał rząd rumuński do poparcia swojego zakupu państwowej huty Sidex, premier Tony Blair osobiście mu pomagał, przekazując Rumunom list polecający namawiający do wsparcia LNM. Brytyjczycy poczuli niesmak, zaczęli wypominać przedsiębiorczemu Hindusowi wszystkie grzechy.

Mittal już wcześniej był dla Wyspiarzy nieco kontrowersyjną postacią, w dodatku wciąż posiadającą hinduskie obywatelstwo. Jego najbardziej spektakularna porażka rozegrała się zresztą na ich oczach: irlandzka huta kupiona w 1996 r. przez Ispat została zamknięta, gdy straty zaczęły sięgać 750 tys. funtów miesięcznie.

Nie jest do końca jasne, w jaki sposób Mittal finansuje swoje zakupy. Jego firma nie należy do transparentnych. Siedziba główna jest w liberalnej gospodarczo Holandii, kadra zarządzająca w Wielkiej Brytanii, fabryki na całym świecie, 88% akcji firmy posiadają osoby należące do rodziny Mittal, podatki zaś płacone są w rajach podatkowych. Mittal chce zarządzać gigantyczną firmą rodzinną. Jego syn Aditya jest prezesem i CFO, a córka zasiada w radzie dyrektorów.

Niektórzy inwestorzy mieli także zastrzeżenia do relacji między prywatnymi i publicznymi spółkami Mittala, zwłaszcza gdy będąca własnością rodziny LNM Holdings wypłaciła mu roczną dywidendę w wysokości 2 mld USD.

Skąpy pracodawca

Kontrowersyjne jest też traktowanie pracowników przez Mittala. Wystarczy przyjrzeć się przykładowi ze Wschodu. W 1995 r. nabył (transakcja przebiegła zresztą w niejasnych okolicznościach, pojawiły się plotki o łapówkach) gigantyczne zakłady stalowe w Kazachstanie, założone jeszcze przez Stalina, z niechlubną tradycją pracy przymusowej. Huta była zatruwającym środowisko naturalne kolosem, zatrudniającym 83 tysięcy ludzi, którzy nie dostawali pensji od pół roku. Mittal kupił prawie całe miasto, z tramwajami, elektrownią i wodociągami włącznie. Hinduski miliarder zaczął od zwolnienia jednej trzeciej pracowników huty i od wypłacenia zaległych pensji. Jednak nie podniósł płac, wynoszących 500 USD rocznie. Mittal otrzymał 450 mln USD z Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju i International Finance Corp. na restrukturyzację zakładów. Produkcja blachy stalowej wzrosła z 2,5 mln ton w 1994 r. do 4,1 mln ton w 2004 r. i firma zaczęła przynosić znaczące zyski. Mimo to przedstawiciele związków zawodowych wielokrotnie i bezskutecznie dobijali się do jego drzwi z prośbami o podwyżki. Mittal nie bez przyczyny słynie ze stosowania polityki drastycznego ograniczania kosztów.

Nie jest też, w przeciwieństwie do większości swoich kolegów z listy najbogatszych ludzi świata, hojnym darczyńcą. Stworzył jednak Mittal Champion Trust z majątkiem 9 mln USD, wspierający 10 hinduskich lekkoatletów, którzy, być może, zdobędą dla jego ojczyzny medale olimpijskie.

Stal a sprawa polska

W Polsce ostatnio zrobiło się głośno o hinduskim miliarderze. Arcelor Mittal jest od 2003 r. akcjonariuszem Polskich Hut Stali, a do końca 2007 r. ma kupić od Skarbu Państwa jeszcze 25% akcji przedsiębiorstwa. Jednak Ministerstwo Skarbu chce renegocjować umowę, twierdząc, że cena jest zbyt niska. W 2004 r. Mittal zapłacił za 23,5 mln akcji PHS (wówczas 22,1% wszystkich udziałów w spółce) 66 mln zł. Jest to bardzo niewielka kwota, ale w ramach umowy zagraniczny inwestor miał dokapitalizować spółkę i wykupić od wierzycieli akcje wyemitowane w zamian za wierzytelności. Dług PHS był pięciomiliardowy. Według Najwyższej Izby Kontroli wycena hut była zaniżona o 2 mld zł. W wyścigu o PHS Mittal pokonał wówczas amerykańską US Steel, która zaproponowała niższą cenę. Wkrótce koniunktura na rynku stalowym zmieniła się, ceny poszły w górę i jak zwykle w rękach Mittala znalazło się rentowne przedsiębiorstwo. Złą atmosferę wokół transakcji dodatkowo psuje udział w niej przebywającego obecnie w areszcie lobbysty Marka Dochnala, który doradzał Mittal Steel w 2003 r. i twierdzi, że poseł SLD Andrzej Pęczak chciał wyłudzić od inwestora łapówkę za sfinalizowanie transakcji korzystnej dla niego. Mittalowi udało się zwiększyć sprzedaż i osiągnąć zyski, a przede wszystkim uchronić polskie huty przed grożącą im upadłością.


TOP 200