Polska prowadzi politykę pasażera na gapę

Czy trafna jest ocena "Financial Times" z połowy marca, że amerykańscy decydenci chyba w końcu zrozumieli, iż mamy do czynienia ze światowym kryzysem, a nie z lokalnymi zawirowaniami, i jeśli "Ameryka będzie się sama starać posprzątać ten bałagan, to prędzej pęknie". Czy rzeczywiście konieczne są rozwiązania ogólnoświatowe, takie jak dofinansowanie Międzynarodowego Funduszu Walutowego?

Spójne wspólne działania są potrzebne. Jednak dofinansowanie MFW musi być połączone z błyskawiczną reformą sposobu zarządzania MFW i Bankiem Światowym w taki sposób, aby kraje BRIC miały dużo większy wpływ na działanie tych instytucji. USA, Wielka Brytania, Niemcy czy Włochy są nadreprezentowane w MFW i BŚ. Powinno wzrosnąć znaczenie krajów, które staną się potęgami gospodarczymi XXI wieku, a więc szczególnie Chin i Indii, ale także Indonezji, Meksyku, Turcji i Korei. Ameryka jeszcze tego nie rozumie, nie dostrzega, że to, co dzisiaj robi, jest z wielką szkodą dla globalnego wzrostu. Pożyczając 2,6 bln USD z globalnych rynków finansowych, odcina możliwość finansowania rozwoju innym krajom, wypychając z rynku zwłaszcza kraje rozwijające się. To prowadzi do dotknięcia granicy absurdu. Ameryka potwierdziłaby, że zaczyna myśleć globalnie, gdyby znaczną część pakietu Obamy stanowił program wsparcia budowy infrastruktury liniowej i wiedzy w krajach biednych. Niech amerykańskie firmy budują tam drogi, oby w ten sposób do nich trafiała pomoc publiczna. Ale takiego myślenia nie dostrzegam..

Zobacz również:

  • GenAI jednym z priorytetów inwestycyjnych w firmach
  • Szef Intela określa zagrożenie ze strony Arm jako "nieistotne"
  • International Data Group powołuje Genevieve Juillard na stanowisko CEO

Noblista Paul Krugman nawołuje do nacjonalizacji banków na wielką skalę, zamiast zasilać je gotówką, kosztem podatników. Czy słusznie? Czy musimy przejść przez falę nacjonalizacji także banków w Polsce?

Krugman ma rację. Co do Polski, to system bankowy mamy o wiele zdrowszy, ale problem pojawi się w drugiej połowie roku. Polegać będzie na trudnościach z utrzymaniem kapitału na wymaganym poziomie. Inwestorzy większościowi w tych bankach albo będą musieli podnieść kapitał własny, albo dążyć będą do szybkiego skurczenia bilansu - kredyty, które będą zapadały nie zostaną odnowione. Będą też banki z kłopotami. Na szczęście, rząd przygotował stosowne ustawy, co umożliwia ratowanie banków pieniędzmi publicznymi.

Czy nacjonalizacja jest efektywniejsza niż upadłość?

Tego nie powiedziałem, opisywałem jedynie możliwe scenariusze na drugą połowę roku. To, czy bank powinien upaść, czy też powinien być przejęty albo znacjonalizowany, będziemy mogli ocenić dopiero w kilka lat po fakcie. Teraz wiemy tylko tyle, że gdyby banki upadały, sektor finansowy przestałby funkcjonować, a banki "zombie" zagryzłyby całą gospodarkę. Zobaczymy, czy potrafimy powielić szwedzki model, w którym sektorowi publicznemu udało się wyjść z banków po pewnym czasie, i to jeszcze z zyskiem dla podatnika. Jest ryzyko, że tego się nie uda zrobić i z tym problemem pozostaniemy na całe dekady, gdy jednocześnie dodrukowywanie pieniędzy wywoła wysoką inflację. Gdy rynek finansowy poczuje się nasycony pieniędzmi, pieniądz zacznie znów krążyć.

To będzie moment (za dwa, trzy lata), kiedy świat będzie musiał zmierzyć się z ryzykiem, o którym Friedman mówił już wiele lat temu, że inflacja jest zawsze zjawiskiem pieniężnym. Co wówczas zrobią banki centralne, by wycofać część pieniędzy z obiegu? Czy zrobią to na czas? To jest podobne do hamowania supertankowca, droga hamowania zajmuje wiele kilometrów od włączenia całej wstecz, trzeba to umieć zrobić z wyprzedzeniem, żeby nie wpaść na skały, a my dzisiaj płyniemy po dziewiczych wodach, nie mamy mapy.,Na skutek dzisiejszego drukowania pieniędzy za dwa, trzy lata powstanie kolejny wielki problem, z którym świat będzie musiał się zmierzyć. Jak pisał Alan Greenspan, po okresie wielkiego uspokojenia nadchodzi okres turbulencji.

Dziękuję za rozmowę.


TOP 200