Kto zarabia na kontraktach walutowych?

Szacowanie strat na toksycznych instrumentach walutowych trwa w najlepsze. Padają różne kwoty, od kilku do kilkunastu miliardów złotych. Czasami i więcej. Komisja Nadzoru Finansowego szacuje tę wartość na około 15 mld zł. Zastrzega jednak, że nie jest to wartość strat, jakie grożą firmom, które zawarły podobne kontrakty. I słusznie. Bo to okaże się dopiero po zamknięciu i rozliczeniu kontraktów. Na razie tylko część z nich wygasła, niektóre są zamykane, a wiele wciąż trwa i zakończy się w różnych terminach. Ich skutki trudno dokładnie przewidzieć, choć dziś wyglądają ponuro.

Wartość każdego kontraktu terminowego można oszacować. Im prostszy, tym łatwiejsze zadanie. Problem w tym, że wartość ta zmienia się w czasie, i to w zależności od wielu parametrów. W przypadku kontraktów walutowych kluczowym wyznacznikiem ich wartości jest sam kurs walutowy. Wiemy, ile kurs wynosi dziś, wiemy, na ile się umówiliśmy w kontrakcie terminowym, ale nie sposób przewidzieć, jaki kurs będzie na rynku, kiedy kontrakt wygaśnie i zostanie rozliczony. A przecież zawarto tysiące kontraktów, które są lub będą rozliczane w różnych terminach. Jeśli w ogóle uznamy, że zostały zawarte, bo niektórzy zaczynają kwestionować legalność umów, które legły u ich podstaw. Czas pokaże, czy wady formalne i uchybienia, jakie zdarzały się przy zawieraniu tzw. umów ramowych regulujących stosunki między bankami a przedsiębiorstwami, na których podstawie zawierano później konkretne transakcje na rynku terminowym, okażą się na tyle istotne, że można będzie zakwestionować ich ważność.

Ale jak odróżnić transakcję toksyczną od tej dobrej, niezatrutej? Przecież każdy kontrakt terminowy ma w sobie coś ze zwykłego zakładu. Jego rozstrzygnięcie przynosi rynek wraz z ceną waluty, którą strony umówiły się sobie dostarczyć. Świadczenie jednej strony kontraktu na rzecz drugiej, wyglądające na asymetryczne przy danym kursie waluty, łatwo przestaje nim być przy innym poziomie kursu. Co więcej, zmienia się w czasie - ostatnio nawet dramatycznie. Prawidłowa wycena wartości takich świadczeń i ocena ich ekwiwalentności wymaga uwzględnienia ryzyka i rachunku prawdopodobieństwa. Kto, na jakiej podstawie, na podstawie których modeli wyceny i pod czyim nadzorem miałby o tym rozstrzygać?

Zobacz również:

  • GenAI jednym z priorytetów inwestycyjnych w firmach
  • Szef Intela określa zagrożenie ze strony Arm jako "nieistotne"
  • International Data Group powołuje Genevieve Juillard na stanowisko CEO

Szacowanie ewentualnych strat jest możliwe, ale - z racji przyjmowanych terminów zapadalności takich kontraktów - musi opierać się na prognozie kursów walutowych, z jakimi będziemy mieli do czynienia w ciągu roku. Czasami nawet i dłużej, bo niektórzy zawarli dość wymyślne kontrakty, które mogą się automatycznie odnowić na kolejny okres, jeśli np. kurs walutowy nie przebije zdefiniowanej w kontrakcie bariery kursowej. Konia z rzędem temu, kto to wszystko prawidłowo zinwentaryzuje, wymodeluje i policzy, nie wspominając już o szansach na trafną prognozę kursową - nie tylko na koniec roku, ale i w tym czasie, kiedy kontrakty będą zamykane. A prognoza przesądzi o adekwatności wyceny.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200