Sztuka przez duże S

Dzieła sztuki większości z nas kojarzą się z kosztowną i niedostępną dla wszystkich pasją. Coraz częściej zaczynają być jednak postrzegane w kategoriach długoterminowych inwestycji. Art banking, funkcjonujący już na Zachodzie, zaczyna powoli wkraczać na polskie salony. Powoli, bo rodzimy rynek sztuki nadal stanowi margines życia gospodarczego i znajduje się w początkowej fazie rozwoju.

Dzieła sztuki większości z nas kojarzą się z kosztowną i niedostępną dla wszystkich pasją. Coraz częściej zaczynają być jednak postrzegane w kategoriach długoterminowych inwestycji. Art banking, funkcjonujący już na Zachodzie, zaczyna powoli wkraczać na polskie salony. Powoli, bo rodzimy rynek sztuki nadal stanowi margines życia gospodarczego i znajduje się w początkowej fazie rozwoju.

Trudno zestawiać nawet ponadpięćdziesięcioletnią historię DESY z 300-letnimi doświadczeniami europejskich domów aukcyjnych. Mimo że przez jej galerie przewinęły się tysiące interesujących obiektów, to ta, do 1989 r., państwowa firma, działająca w szczególnych warunkach monopolu, nie mogła w pełni tworzyć rynku dzieł sztuki. W latach 50. cena niekoniecznie odpowiadała rzeczywistej wartości obiektu, ale pasowała do możliwości muzealnych budżetów. Z kolei w latach 70. i 80., gdy zdecydowanie zwiększyła się siła nabywcza klientów, brakowało interesujących przedmiotów, a ceny osiągały wartości dziś abstrakcyjne. Przykładowo, XIX- wieczny srebrny komplet do kawy i herbaty z wytwórni Karola Filipa Malcza, wyceniony w 1985 r. na 1,4 mln zł, co stanowiło wtedy 200-krotność średniej pensji, dziś (w przeliczeniu na średnie pensje) kosztowałby dziesięciokrotnie mniej. Wtedy to na dobre rozkwitło antykwaryczne podziemie, a hossę przeżywały giełdy i targi staroci.

Zobacz również:

  • GenAI jednym z priorytetów inwestycyjnych w firmach
  • Szef Intela określa zagrożenie ze strony Arm jako "nieistotne"
  • International Data Group powołuje Genevieve Juillard na stanowisko CEO

Dawniej...

Sztuka przez duże S

Stanisław Wyspiański, "Macierzyństwo"

Pierwsze prywatne antykwariaty i domy aukcyjne w Polsce pojawiły się dopiero pod koniec lat 80. Zaczął się tworzyć rynek w wydaniu gospodarki wolnorynkowej, choć w ścisłej izolacji od rynku europejskiego - restrykcyjne przepisy nie pozwalały na wywóz antyków z Polski, a próba ich przywiezienia także stanowiła nie lada wyzwanie. Jednak mimo tych przeszkód rozwijał się on znakomicie i w krótkim czasie powstało ponad 10 domów aukcyjnych. Nagły wzrost obrotów na aukcjach, który nastąpił w latach 1990 - 1991, w dużej mierze był zasługą spółki ART B. Jej zakupy nakręciły koniunkturę i gdy niebawem się skończyły, branża odczuła to boleśnie - obroty spadły o blisko 80%. Prosperity powróciło pod koniec lat 90. Ceny znów poszybowały w górę, kilkakrotnie przebijając barierę miliona złotych.

Dla pierwszej dekady funkcjonowania polskiego rynku sztuki charakterystyczny był zakupowy chaos. Swoboda i pełna anonimowość transakcji oraz niepowtarzalna atmosfera aukcyjnych rywalizacji przyciągały finansowe elity. Środowisko to miało też ugruntowane, ale bardzo tradycyjne, gusta. Na pniu sprzedawane były sceny rodzajowe, dzieła przedstawiające konie i kwiaty oraz pejzaże. Kupujący cenili przede wszystkim twórczość rodaków, prace artystów obcego pochodzenia stanowiły margines rynku. Ulegaliśmy też przemijającym modom, czego dowodem była aukcyjna popularność polskich malarzy pracujących w Paryżu (tzw. École de Paris).

Skutki dekoniunktury z początku obecnego dziesięciolecia odczuła również ta branża. Wiele firm zamknięto lub znacznie ograniczono ich działalność. Rynek musiał zacząć dojrzewać.

...i dziś

Sztuka przez duże S

Alfons Karpiński, "Astry"

Obecnie, choć jeszcze nie do końca ustabilizowany, podlega on tym samym mechanizmom co inne rynki funkcjonujące w otoczeniu gospodarki rynkowej. Dzisiejszy klient galerii czy domu aukcyjnego bardzo różni się od tego sprzed 10 czy 15 lat. Ówczesny kupował Kossaka w dużej złotej ramie, płacąc gotówką wyjętą z walizki. Dziś decyzję o zakupie dzieła sztuki podejmuje się zarówno pod wpływem walorów estetyczno-dekoracyjnych, jak i inwestycyjnych. Choć klienci dokonują wyboru na razie jeszcze w sposób raczej intuicyjny, to ich świadomość inwestycyjna rośnie. Szybko poszerzają wiedzę, studiują notowania aukcyjne i prognozują zmiany gustów.

Sztuka przez duże S

Emmanuel Katz,"Wieś na Ukrainie"

Potrzeba poszukiwania alternatywnych form inwestowania przyciąga do rynku sztuki zupełnie nowe grupy odbiorców. Warto w tym miejscu przypomnieć, że do niedawna na polskim rynku dzieł sztuki sprzedawane było niemal wyłącznie polskie malarstwo. Teraz antykwariusze znacznie rozszerzają ofertę, aby zaspokoić oczekiwania bardziej wymagających klientów. Pierwszą z alternatyw jest sztuka europejska. Okazuje się bowiem, że można dokonać zakupu dzieła dobrego zagranicznego artysty za cenę zdecydowanie niższą niż analogiczne prace artystów polskich, czego najlepszym przykładem jest szkoła monachijska. Dla kupujących istotny jest również w tym przypadku dostęp do wiarygodnych notowań z szerokiego rynku europejskiego. Wartość takich prac nie zależy bowiem od mody ani aktualnej krajowej koniunktury. Przewidywalność wzrostu wartości oraz możliwość odniesienia się do rynków zachodnich spowodowały też znaczny wzrost zainteresowania sztuką dawnych mistrzów (dzieła starsze niż 200 lat). Jeszcze przed kilku laty nie było chętnych na tego rodzaju malarstwo; dziś zwracają się ku niemu coraz liczniejsi kolekcjonerzy.

Sztuka przez duże S

Filip Karol Malcz, Cukiernica skrzynkowa (srebro)

Najszybszy rozwój widać jednak w obrocie sztuką współczesną. Na pewno nie bez znaczenia są tu upodobania młodych ludzi, którzy coraz częściej pojawiają się w galeriach, poszukując nietuzinkowego sposobu inwestycji. Poza malarstwem i rzeźbą na rynek wchodzą nowe dziedziny sztuki, np. fotografia artystyczna, u nas dotąd nieobecna, na świecie natomiast dynamicznie się rozwijająca. O jej rosnącej popularności niech świadczy fakt, że powstały już pierwsze wyspecjalizowane galerie, a domy aukcyjne sukcesywnie poszerzają ofertę o artystyczne odbitki.

Podsumowując, młody polski rynek sztuki powoli się stabilizuje i normalizuje. Zachodzące na nim zmiany w dużej mierze wynikają z otwarcia się na światowe rynki oraz doświadczenia coraz liczniejszej grupy rodzimych kolekcjonerów. Polscy klienci są bardziej świadomi swoich potrzeb i tego, co wiąże się z zakupem czy posiadaniem dzieł sztuki. Coraz częściej oczekują też dodatkowych usług związanych na przykład z renowacją, wyceną, ekspertyzą czy dokumentowaniem kolekcji. Jest również większe zapotrzebowanie na specyficzne produkty finansowe - ubezpieczenia dzieł sztuki czy kredyty na ich zakup i pod ich zastaw. Równocześnie na polskim rynku cały czas brakuje instytucji, które kompleksowo podchodziłyby do inwestowania w dzieła sztuki, oferowałyby pełny wachlarz wyżej wymienionych usług.

Zasady inwestowania w sztukę

Sztuka przez duże S

Tadeusz Kantor, "Człowiek z parasolami"

Osoby, które zastanawiają się nad inwestowaniem w sztukę, często próbują znaleźć zasady rządzące tym rynkiem. Jednak w świetle zmian i stosunkowo krótkiej historii rynku sztuki w Polsce trudno wyróżnić reguły z pojedynczych przykładów sprzedaży, mimo że nawet licytacje pojedynczych prac dostarczają wiele emocji i tematów do rozmów. Np. wylicytowany z wywoławczej 300.000 zł do 682.000 zł, muzealnej klasy pastel Wyspiańskiego "Macierzyństwo", który trafił do kolekcji prywatnej. O jego klasie świadczy fakt, że znalazł się na tegorocznej wystawie Stanisława Wyspiańskiego w warszawskim Muzeum Narodowym.

Sztuka przez duże S

Mela Muter (Maria Melania Mutermilch), "Zamyślona" (przedsta-wicielka Ecole de Paris)

Aby inwestycja była bezpieczna i zyskowna, należy na sztukę przeznaczyć do 10% zasobów finansowych i zbudować zróżnicowaną kolekcję zawierającą przedmioty z różnych epok i regionów. Ideałem jest kolekcja, która łącznie byłaby warta więcej niż suma wszystkich jej elementów. Dobrym przykładem obrazującym średni wzrost cen na rynku sztuki jest porównanie sprzedaży tego samego obrazu na przestrzeni kilku lat. Spójrzmy na obraz Aleksandra Karpińskiego "Martwa natura z kwiatami". W latach 1990-1991 kosztował średnio 1.500 - 1.600 zł (po przeliczeniu, dolar ok. 1 zł), dzisiaj taki obraz kosztuje około 10.000 - 15.000 zł, przy kursie dolara ok. 3 zł. Kurs dolara wzrósł trzykrotnie, a Karpiński zyskał 7-10-krotnie. "Rekonesans huzarów austriackich" Maksymiliana Gierymskiego po 7 latach dał ponad 170-proc. stopę zwrotu, a "Ułan galopujący na koniu" Wojciecha Kossaka zdrożał z 3.000 zł w roku 1994 do 21.000 zł w 1999 r. Natomiast obraz Olgi Boznańskiej "Dziewczynka z misiem" przyniósł w ciągu tego samego okresu ponad 40% zysku (ze 136.000 zł w 1998 r. do 195.000 zł w 2005 r.). Warto również zwrócić uwagę na prace polskich malarzy z lat 50. i 60. Dotychczas niedowartościowane i sprzedawane za stosunkowo niewielkie sumy, dziś są w cenie, co potwierdza choćby lutowa aukcja w nowojorskim Sotheby's. Obraz Wojciecha Fangora "M39" osiągnął cenę 96.000 USD (tj. ponad 280.000 zł) - jest to najwyższy wynik aukcyjny obrazu, autorstwa polskiego klasyka XX wieku. Rosną też ceny obrazów Jerzego Tchórzewskiego, szczególnie tych z doskonałym pochodzeniem, ich wartość szacowana jest obecnie na ok. 100.000 - 130.000 zł. Na Aukcji Sztuki Współczesnej w DA DESA Unicum w marcu br., "Poeta" z 1967 (olej/płótno, 149 x 89 cm) został wylicytowany po cenie 115.000 zł. Jeszcze 4 czy 5 lat temu porównywalnej wartości obrazy artysty były sprzedawane za 50.000 - 70.000 zł. Również twórczość Kantora święci ostatnio swoje rekordy cenowe. Jego obraz "Człowiek z parasolami" okazał się hitem październikowej aukcji w Desie Unicum. Po krótkiej, ale emocjonującej licytacji osiągnięto cenę 295.000 zł.Jak dotychczas, jest tonajdrożej sprzedane dziełotego artysty na aukcjach w Polsce. Warto też odkrywać artystów, którzyz różnych powodów i w różnych momentach naszej historii wyemigrowali z Polski, w szczególności do Francji, USA czy Izraela. Przykładowo, Jakub Cukier, który w latach 20. XX wieku wyemigrował do Paryża i Nowego Jorku, jest teraz na nowo odkrywany przez polskich kolekcjonerów. Również ulubienica Władysława Strzemińskiego, Judyta Sobel, to przykład nowo odkrytej "starej" artystki.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200