Esej: Człowiek sukcesu, człowiek porażki

Wszyscy ludzie sukcesu najprawdopodobniej byli najpierw ludźmi porażki. Właśnie dlatego stali się ludźmi sukcesu, że nie dali się zniszczyć niepowodzeniom. Nawet najgorszym. Dzięki trudnościom i porażkom udało im się zmobilizować i rozwijać własny potencjał. Nierzadko liderzy nazywają klęski darem od Boga.

Wszyscy ludzie sukcesu najprawdopodobniej byli najpierw ludźmi porażki. Właśnie dlatego stali się ludźmi sukcesu, że nie dali się zniszczyć niepowodzeniom. Nawet najgorszym. Dzięki trudnościom i porażkom udało im się zmobilizować i rozwijać własny potencjał. Nierzadko liderzy nazywają klęski darem od Boga.

Człowiek sukcesu, człowiek porażki

Nie chodzi tylko o to, że "to, co nas nie zabije, to nas wzmocni". Wypadki losowe uczulają nas na każde potencjalne ryzyko. Ale co się dzieje, jeśli robimy wszystko, co trzeba, i wszystko, co miało się wydarzyć, spełnia się, a mimo to zamiast sukcesu, na którym bardzo nam zależy, ponosimy porażkę? Czujemy się jak zabici. Trudno jest nam się podnieść. Choć właściwie taka jest męka prawdziwego człowieka sukcesu.

Zobacz również:

  • GenAI jednym z priorytetów inwestycyjnych w firmach
  • Szef Intela określa zagrożenie ze strony Arm jako "nieistotne"
  • International Data Group powołuje Genevieve Juillard na stanowisko CEO

Oto przykład wybitnego przedsiębiorcy, który frapował mnie już na początku moich studiów. Chodzi o Antoine'a Riboud, twórcę grupy Danone. Dwa dni po tym, jak przeprowadziłem się do Paryża ze swojej dalekiej prowincji we Francji, zaczynałem studia w renomowanej Szkole Biznesu ESCP. Na otwarcie roku akurat dla mojego rocznika wybrano właśnie Antoine'a Riboud jako naszego patrona. Już w tamtym momencie, czyli ponad dwadzieścia lat temu, był wzorem przedsiębiorcy i autorytetem we francuskich środowiskach biznesowych.

Opowiadał nam, że ukończył tę samą szkołę, w której i my mieliśmy zdobyć wykształcenie. Nie chciał nas rozczarować, jednak uprzedził, że najważniejszego, co wiedział o zarządzaniu, nie nauczył się wcale w szkole. Dał przykład od razu. W latach 60. jego firma była zwykłą hutą szkła. Dobrze zarządzana, przejmowała konkurentów. Jednak świetnie wykształcony w strategii korporacyjnej Riboud wiedział, że jego firma musi zapewnić sobie rynki zbytu, aby umocnić swoją pozycję w szklanej branży. Dlatego właśnie kupił niektórych swoich klientów, między innymi małe, choć prestiżowe źródło wody mineralnej Evian, którą wówczas sprzedawano wyłącznie w butelkach ze szkła. Jednak nawet po tych dokonaniach jego największą ambicją było nabycie swojego głównego rywala Saint-Gobain, firmy, która w tamtym czasie cierpiała na ociężałość. Pomysł przejęcia Saint-Gobain był bardzo odważnym ruchem, szczególnie że grupa BSN Antoine'a Riboud "ważyła" na giełdzie pięć razy mniej niż jego konkurent. Szum wokół tej inicjatywy był ogromny, zwłaszcza że dobre przygotowanie i wyraźna determinacja Antoine'a Riboud przekonały wielu, iż jego szanse są znaczne.

Po próbie zawarcia porozumienia między dwiema firmami strony szybko wstąpiły na wojenną ścieżkę, targując się, kto da więcej za udziały Saint-Gobain. Próba przejęcia Saint-Gobain przez Grupę BSN wywołała wielkie emocje nie tylko w środowisku finansistów. Przerodziła się także w aferę polityczną. Saint-Gobain była oczkiem w głowie polityki przemysłowej francuskiego rządu, a lewicowa opozycja tak się oburzyła tupetem Riboud, małego, prywatnego przedsiębiorcy, że podniosły się głosy, aby ratować firmę przed wrogiem poprzez jej nacjonalizację. Walka była bezlitosna. Antoine Riboud zaangażował wszystkie siły i był gotów ponieść olbrzymie ryzyko. Mimo to poniósł wielką porażkę. Po tym, jak ostatecznie jego oferta została odrzucona, był załamany. Przyznając się do tego młodym studentom zgromadzonym w amfiteatrze, doświadczony biznesmen uśmiechnął się i dodał, że właśnie to stało się szansą jego życia. Grupa BSN zyskała renomę na międzynarodowym rynku finansowym, a jej główny właściciel i prezes dzięki porażce dojrzewał do podjęcia radykalnej zmiany strategii. Zostawił działalność w branży szkła, która była rodzinną tradycją, aby postawić na biznes spożywczy. Taki obrót o 180 stopni był niespotykany w ówczesnej historii firm produkcyjnych we Francji. Riboud zaczął mocno inwestować w nowo kupioną firmę Danone, ale także w inne przedsiębiorstwa z rozmaitych sektorów, które sukcesywnie nabywał: piwa, makaronu, słodyczy, przypraw, dżemów i konfitur, a także ciastek. W 1986 r. grupa BSN istniała na rynku dwadzieścia lat. Zaczynała od prowadzenia huty szkła, a stała się największą firmą spożywczą we Francji. Dwadzieścia lat później mało kto pamięta o tej wielkiej sadze biznesowej. Riboud dawno temu przekazał kierownictwo swojemu synowi. BSN zmieniła nazwę na Danone. Wszystkie dziedziny, w których firma nie mogła zdobyć pierwszej bądź drugiej pozycji na rynku, zostały sprzedane, ale i tak największy rywal - Nestle - zwiększył przepaść w wyścigu o miano światowego lidera w branży spożywczej. Antonie Riboud zmarł w 2002 r. Chyba wtedy, kiedy pojawiły się pogłoski, że amerykański koncern Pepsico kupi Danona. Nie wiem, jak czuł się Antoine Riboud, ale ja byłem przygnębiony faktem, że taka piękna historia jego firmy, którą wiele razy z dumą opowiadałem, jakbym miał w niej swój udział, może się tak fatalnie skończyć. Jeśli Danone zostanie pochłonięty przez inną firmę, czyli to, co stworzył Riboud przestanie istnieć samodzielnie, czy dalej będzie on człowiekiem sukcesu? Czy pamięć o jego nazwisku zależy od przyszłości firmy? Właściwie czy nie byłoby to jego porażką życiową, gdybyśmy pamiętali o nim tylko do czasu, gdy jego firma istnieje? Pracuję nad tym, aby tak się nie stało. Antoine Riboud zasługuje na sławę nie tylko z uwagi na to, co stworzył, ale dlatego, że głosił odważne pomysły, które zmieniły życie wielu osób, łącznie z moim. Swoje spotkanie z nami, młodymi studentami, zakończył: "Porażka okazała się nie końcem mojego sukcesu, lecz dopiero jego początkiem. Wszystko, co było wcześniej i co uważałem za pasmo sukcesów, doprowadziło do porażki. Wynikła ona z błędnych wyobrażeń o tym, co miało być moim sukcesem. Wszyscy mówią wam, że to duży sukces, że udało się wam dostać do tej prestiżowej szkoły. Jeśli dacie się przekonać, że tak jest, istnieje ryzyko, że odniesiecie sukcesy, które nie będą waszymi sukcesami, lecz sukcesami innych. Tak samo jak stało się to w moim przypadku. Miałem być twórcą wielkiej huty szkła. Taka koncepcja sukcesu była zakodowana w mojej głowie, ale do mnie nie pasowała. Musiałem ponieść wielką porażkę, aby pozbyć się tej błędnej idei i znaleźć wreszcie swoją własną drogę do sukcesu. Dlatego życzę piorunujących porażek, które skażą was na życiowy sukces!"

Francois Nail, ekonomista i socjolog pracy, założył pierwszą w Polsce firmę doradztwa personalnego, prowadzi programy coachingowe dla prezesów firm, od 1990 r. mieszka w Polsce.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200