Forex, czyli spekulacja bez granic

Rynek, na którym nie istnieją pojęcia hossy i bessy, a okazje do zarobku pojawiają się praktycznie cały czas? To forex - światowy rynek walutowy. Tu, kiedy jedna waluta traci na wartości, inna zyskuje...

Rynek, na którym nie istnieją pojęcia hossy i bessy, a okazje do zarobku pojawiają się praktycznie cały czas? To forex - światowy rynek walutowy. Tu, kiedy jedna waluta traci na wartości, inna zyskuje...

Dzięki rozwojowi Internetu i nowoczesnych technologii, inwestowanie w waluty przestało być zarezerwowane dla wielkich instytucji finansowych. Dziesięć lat temu przeciętny polski inwestor zainteresowany grą na walutach miał niewielkie pole manewru. Przy niewielkich kwotach pozostawały mu kantory i banki, jednak wysokie koszty zawarcia transakcji (spread, czyli różnica między kursami kupna i sprzedaży) bardzo ograniczały możliwości udanej spekulacji. Otwarcie polskiej gospodarki i rozwój Internetu przyniosły wręcz rewolucyjne zmiany. Przełomem był rok 2002, kiedy zmiany Prawa dewizowego otworzyły Polakom wrota do rynków zagranicznych bez konieczności uzyskania zezwolenia dewizowego. Jak grzyby po deszczu zaczęły pojawiać się firmy oferujące osobom prywatnym dostęp do handlu na foreksie, czyli światowym rynku walutowym (forex - od "foreign exchange", czyli wymiana zagraniczna, w skrócie FX). W większości są to agenci (tzw. brokerzy wprowadzający) renomowanych zagranicznych firm walutowych. Dzięki temu polscy inwestorzy zaczęli korzystać z tych samych udogodnień i niskich kosztów co gracze za oceanem czy w Europie Zachodniej. Do rozpoczęcia spekulacji wystarczy niewiele, choćby kilkaset dolarów, choć uważa się, że prawdziwe inwestowanie zaczyna się od przynajmniej kilku tysięcy USD.

Zobacz również:

  • GenAI jednym z priorytetów inwestycyjnych w firmach
  • Szef Intela określa zagrożenie ze strony Arm jako "nieistotne"
  • International Data Group powołuje Genevieve Juillard na stanowisko CEO

Świat w komputerze

Forex, czyli spekulacja bez granic

Kiedy zyskujemy, a kiedy tracimy?

Szybki rozwój foreksu i dostęp do jego bogatej oferty dla osób prywatnych byłby niemożliwy bez nowoczesnych technologii. Niegdyś narzędziem komunikacji między traderami był telefon. Obecnie warsztat inwestora wygląda inaczej - to komputer podłączony do internetowego serwisu firmy brokerskiej, tzw. platformy transakcyjnej. Gracz ma możliwość korzystania z bogatej gamy narzędzi i wskaźników analitycznych. Złożenie zlecenia kupna czy sprzedaży to kwestia kilku prostych czynności. Zazwyczaj platformy są na tyle intuicyjne, że zapoznanie się z ich funkcjonowaniem to kwestia kilku chwil. Uzupełnieniem aplikacji służących do handlu mogą być serwisy informacyjne pozwalające na bieżąco śledzić doniesienia ze świata gospodarki i polityki, takie jak Bloomberg czy Reuters.

Pod względem sposobu organizacji forex zasadniczo różni się od giełd papierów wartościowych, takich choćby jak warszawska GPW. Giełdy to tzw. rynki scentralizowane, gdzie wszystkie zlecenia inwestorów spływają w jedno miejsce, do tej samej instytucji. Tymczasem forex nie ma żadnej formalnej struktury. Na globalny rynek walutowy składają się transakcje zawierane pomiędzy bankami z całego świata. Największy udział mają w nim instytucje finansowe z krajów wysoko rozwiniętych, takich jak Stany Zjednoczone, Europa Zachodnia czy Japonia. Transakcje między bankami to "rdzeń" foreksu. Do rynku międzybankowego "podpięci" są brokerzy walutowi, którzy oferują handel prywatnym inwestorom.

Tu słońce nigdy nie zachodzi

Forex tym także różni się od giełdy, że handel na nim praktycznie nigdy (nie licząc weekendów) nie ustaje, przynajmniej jeśli chodzi o najważniejsze pary walutowe świata, takie jak euro do dolara, tzw. eurodolar (EUR/USD), dolar do jena japońskiego (USD/JPY) czy euro do jena (EUR/JPY). Walutami tymi obracają banki z całego świata. Dlatego wraz z zamknięciem rynków w Europie zaczyna się handel w Ameryce. Później do gry wchodzą rynki australijskie i azjatyckie, i w ten sposób cykl się powtarza. Globalny rynek międzybankowy działa 24 godziny na dobę, 5 dni w tygodniu. Dostęp do handlu przez cały ten czas mają także inwestorzy korzystający z platform transakcyjnych. W weekendy handel maleje w zasadzie do zera.

Forex to największy rynek finansowy świata. Pod względem wielkości handlu nie dorównuje mu żadna giełda. Szacuje się, że dzienny obrót walutami przekracza 1,5 bln dolarów, podczas gdy np. obrót na nowojorskiej giełdzie wyniósł w ub.r. średnio 46 mld USD dziennie. Handel koncentruje się na najważniejszych walutach (ang. majors). Wysoka płynność obrotu umożliwia zawieranie nawet bardzo dużych transakcji bez większego wpływu na kursy. Żaden z dużych światowych graczy (takich jak banki centralne krajów wysoko rozwiniętych) nie byłby w stanie na dłuższą metę zmienić kierunku, w jakim podążają notowania. Płynność zapewniają różne kategorie uczestników rynku - zarówno ci potrzebujący walut do handlu międzynarodowego, jak i spekulanci starający się zarobić na zmianach kursów. Część uczestników przeciwnie, dąży do zabezpieczenia się przed wahaniami poprzez tzw. operacje hedgingowe.

Jedna waluta w dół, druga w górę

Jak już wspomnieliśmy, na platformach handluje się parami walutowymi, przykładowo euro do dolara (EUR/USD). Wynikają stąd zasady inne niż te znane z rynku akcji. Możemy grać zarówno na wzrost, jak i na spadek wartości euro względem dolara. W pierwszym przypadku kupujemy parę EUR/USD, a innymi słowy - kupujemy euro za dolary. W żargonie inwestycyjnym otwieramy w ten sposób długą pozycję w eurodolarze. Jeśli natomiast oczekujemy spadku kursu euro względem dolara, sprzedajemy parę EUR/USD. W pierwszym momencie może to zabrzmieć zaskakująco - jak możemy sprzedać coś, czego nie mamy? Wystarczy na tę operację popatrzeć z drugiej strony - w praktyce kupujemy dolary za euro. Otwieramy tzw. krótką pozycję w eurodolarze.

W tym miejscu może nasunąć się pytanie: dlaczego obracamy parą EUR/USD, a nie odwrotnie - USD/EUR? Wówczas, spodziewając się wzrostu wartości euro do dolara, otwieralibyśmy krótką pozycję w USD/EUR, a nie długą pozycję w EUR/USD. Zauważmy, że wynik tych dwóch operacji byłby taki sam, a to, czy handlujemy euro do dolara czy dolarem do euro, to tylko ogólna konwencja przyjęta na rynku walutowym. Ze względu na tradycyjną dominację dolara amerykańskiego w światowym handlu, w większości par walutowych zajmuje on pozycję na początku. Dla przykładu w ten sposób zawsze podaje się notowania dolara do jena japońskiego (USD/JPY), franka szwajcarskiego (USD/CHF) czy choćby złotego (USD/PLN). Od tej reguły są nieliczne wyjątki - te dwa najważniejsze to właśnie euro do dolara (EUR/USD) i funt brytyjski do dolara (GBP/USD). Bez względu na kolejność, reguła interpretacji zawsze jest ta sama - waluta na pierwszym miejscu w parze to tzw. waluta bazowa, a druga w parze - to tzw. waluta notowana. Warto zapamiętać następujący schemat:

Zapis: "XXX/YYY = a" czyta się zawsze jako: "1 jednostka waluty XXX jest warta ‚a' jednostek waluty YYY".

Przykładowo, kurs EUR/USD = 1,2 oznacza, że 1 euro warte jest 1,2 dolara. Na większości platform inwestorzy mają dostęp przynajmniej do kilkunastu, a nawet kilkudziesięciu par walutowych. Wystarczy przykładowo, by istniało 5 walut, a z ich kombinacji powstaje już 10 par walutowych.

Szerokie pole do popisu

Metod spekulacji na rynku walutowym jest tyle, ilu inwestorów. Nie ma "jedynie słusznego" podejścia, podobnie jak nie ma metod perfekcyjnych, pozwalających zarabiać w każdych okolicznościach. Ogólnie istnieją dwa podejścia do spekulacji: analiza fundamentalna i analiza techniczna. Niektórzy gracze opierają się wyłącznie na jednej z nich, inni starają się łączyć ich elementy. Analiza fundamentalna to badanie czynników, jakie wpływają na wielkość popytu i podaży danej waluty, takich jak koniunktura gospodarcza, zmiany stóp procentowych, wielkość deficytu (lub nadwyżki) handlu zagranicznego czy też zawirowania polityczne. Rynki walutowe znacznie silniej reagują na informacje ze świata gospodarki i polityki niż kursy akcji.

Inne podejście to analiza techniczna, czyli ocena kondycji rynku tylko na podstawie wykresu kursu i zależności występujących w przeszłości. Gracze starają się określić tzw. poziomy wsparcia i oporu, rysują linie trendu, czy też posiłkują się różnorodnymi wskaźnikami.

Forex oferuje inwestorom, czy jak kto woli spekulantom, ogromne możliwości zarobku. Z drugiej strony, jest to także rynek, na którym niedoświadczeni gracze mogą słono zapłacić za błędy. Do takich najczęstszych błędów należy podejmowanie zbyt dużego ryzyka i brak przemyślanej strategii. Każdy spekulant prędzej czy później staje w obliczu przejściowych strat.

To nieodłączna część gry.

Podstawy

Podawanie kursów walut (tzw. kwotowanie) wiąże się z ogólnie przyjętą konwencją. Kursy podaje się najczęściej z dokładnością do 4 miejsc po przecinku, np. EUR/USD = 1,2483. Jak w przypadku każdej reguły, i tu są wyjątki. Ponieważ jen japoński wart jest jedynie ułamek wartości dolara czy euro, kurs podaje się z dokładnością do dwóch miejsc po przecinku, np. USD/JPY = 110,12.

Słowniczek języka foreksu

Aussie - popularna nazwa dolara australijskiego (AUD)

Cable - funt brytyjski (GBP)

Kiwi - dolar nowozelandzki (NZD)

Loonie - dolar kanadyjski (CAD)

Swissie - frank szwajcarski (CHF).

Autor jest dziennikarzem Gazety Giełdy Parkiet

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200