Stres menedżera

Dla osób przeciążonych codziennym stresem w pracy powstał w Warszawie Instytut Psycho-Immunologii - IPSI, współpracujący ze słynną Kliniką Stresu w Sztokholmie. Z Wojciechem Eichelbergerem, twórcą Instytutu, rozmawia Wanda Żółcińska.

Dla osób przeciążonych codziennym stresem w pracy powstał w Warszawie Instytut Psycho-Immunologii - IPSI, współpracujący ze słynną Kliniką Stresu w Sztokholmie. Z Wojciechem Eichelbergerem, twórcą Instytutu, rozmawia Wanda Żółcińska.

Menedżerowie są na co dzień narażeni na stres, mają też zazwyczaj zbyt mało czasu na odpoczynek i relaks. Dlatego powinni nauczyć się radzić sobie z przeciążeniem pracą i mądrze zarządzać własną życiową energią.

Zobacz również:

  • GenAI jednym z priorytetów inwestycyjnych w firmach
  • Szef Intela określa zagrożenie ze strony Arm jako "nieistotne"
  • International Data Group powołuje Genevieve Juillard na stanowisko CEO

Dla kogo został stworzony ośrodek pomagający w walce ze stresem?

Grupa największego zagrożenia stresem to ludzie, którzy pracują w ryzykownych warunkach, mają duże wydatki energii, poddani są ogromnej dyscyplinie pracy, ale nie mają nawyku, możliwości i umiejętności dbania o własną, psychobiologiczną odnowę. Nazywamy ich wojownikami lub sportowcami korporacyjnymi. Polskie firmy nie prowadzą na ogół polityki prozdrowotnej i antystresowej. Dlatego IPSI będzie także proponować tzw. audyt antystresowy dla firm, które niepokoją się stanem stresowego przeciążenia swoich pracowników, obserwując wysoką absencję, spadek wydajności pracy itp.

W skrócie, celem naszych działań jest oddziaływanie na psychikę w celu zwiększenia wydolności i odporności organizmu - a w konsekwencji podnoszenie jakości zarówno pracy, jak i życia.

Kadra zarządzająca to jedna z najbardziej narażonych na stres grup zawodowych. Czym charakteryzuje się stres menedżerski?

Stres menedżera

Wojciech Eichelberger

- Stres menedżerski ma szczególne składowe i jest bardzo obciążający. Patrzymy na menedżerów jak na sportowców, którzy mają niesłychane obciążenia treningowe i startowe. Bardzo się eksploatują, ale nikt ich nie pilnuje, żeby się troszczyli o siebie, co jest obowiązkiem zarówno trenerów sportowych, jak i samych sportowców. Nawet jeśli ktoś ma ogromne możliwości psychofizyczne i stać go na fantastyczne osiągnięcia, bez odpowiedniej regeneracji może wytrwać sezon - najwyżej dwa, bo nabawi się kontuzji lub choroby. Stres menedżerski jest sam w sobie takim obciążeniem, które ze wszech miar zasługuje na to, żeby mądrze i efektywnie dbać o regenerację tych, którzy go znoszą. Specyfiką stresu menedżerskiego jest nieustanne oscylowanie na granicy ryzyka, konieczność podejmowania trudnych decyzji, finansowa i moralna odpowiedzialność za innych. Do tego dochodzi dodatkowy stres związany z częstym przemieszczaniem się w poprzek stref czasowych i klimatycznych, co dodatkowo obciąża i rozregulowuje organizm.

Menedżerowie mają też często problem z delegowaniem odpowiedzialności. Przy czym nie wynika to na ogół z ich cech charakteru, lecz naprawdę nie mają komu powierzyć choćby części swoich obowiązków. Jest to częste zwłaszcza u osób, które szybko pięły się po szczeblach kariery, tak że inni za nimi nie nadążyli, w związku z czym nie ma wokół nich ludzi, którym w pełni mogą zaufać.

Stres czasem pomaga, mobilizuje, ale od pewnego momentu staje się niebezpieczny. Po czym poznać, że przekroczyliśmy już dozwoloną granicę stresu?

- Istnieje stres konstruktywny i destruktywny. Konstruktywny to taki, którego obciążenie możemy spokojnie przyjąć, pomieścić w sobie. Nie przekracza naszych maksymalnych możliwości, naszej maksymalnej wydolności intelektualnej i fizycznej. Nazywamy go "dobrym stresem", bo potrafi przesuwać granice naszej wydolności i uruchamia nasz potencjał. Dzięki niemu możemy się dowiedzieć, że w gruncie rzeczy stać nas na więcej, niż przypuszczaliśmy. Ale tu właśnie zaczyna się niebezpieczna "szara strefa" - bo do końca nie wiadomo, czy jeszcze jesteśmy w obszarze naszej nowo odkrytej poszerzonej wydolności, czy też już przekraczamy nasze granice bezpieczeństwa.

W jaki sposób sprawdzić, czy już przekroczyliśmy te granice?

- W sytuacji, która wiąże się z przekraczaniem granic naszej wydolności psychofizycznej, pojawiają się wyraźne objawy. Najpierw bóle mięśniowo-szkieletowe, napięcie w grupach mięśni, np. sztywny bark, kark, bóle kręgosłupa, zaciśnięte szczęki. Większość ludzi przeciążona stresem skarży się na takie i podobne objawy. Są to pierwsze sygnały alarmowe, jeszcze nie tak groźne, choć nie wolno ich lekceważyć, gdy przybierają formę chroniczną. Oznaczają bowiem, że stres, w którym funkcjonujemy, przekracza już naszą wydolność, a szczególnie wydolność naszego mechanizmu regeneracji, odprężania się, wyłączania.

Czy wtedy wystarcza jeszcze zwykły odpoczynek, wyjazd, dzień wolny?

- Wtedy może jeszcze pomóc odpoczynek, jeszcze jest czas na opamiętanie. Poważny problem zaczyna się wtedy, gdy nie wyłącza się psychiczny mechanizm walki i ucieczki, wywołany stresem. W stanie nieustannej mobilizacji do walki lub ucieczki organizm wyłącza funkcje, które służą regeneracji i odpoczynkowi. W czasie bitwy nie należy relaksować się, usypiać ani jeść. Pojawiają się więc zaburzenia snu, niemożność wyłączenia się, brak apetytu lub nadmierny apetyt. Pojawia się tzw. nerwica weekendowa, czyli niepokój związany z dniami wolnymi. Nie potrafimy uwierzyć, że naprawdę możemy się odprężyć. Zdrowy organizm potrafi wykorzystać każdą chwilę na odprężenie i relaks. Jest to bardzo ważny wskaźnik przeciążenia. Jeśli potrafimy wypoczywać, to znaczy, że jeszcze funkcjonujemy w bezpiecznym obszarze stresu. Jeśli momenty służące regeneracji, odprężeniu zaczynają nas niepokoić, to znaczy, że mechanizm mobilizacji nie chce się już wyłączyć.

Czy odporność na stres jest u wszystkich taka sama?

- Jest to bardzo indywidualna kwestia. Niektórzy, zazwyczaj są to ludzie, którzy tego typu odporność wyrabiali sobie już w dzieciństwie, są bardzo odporni, Lecz z drugiej strony to właśnie oni są w największym niebezpieczeństwie. Są bowiem predestynowani do tego, żeby lekceważyć sygnały alarmowe, nie dostrzegać ich albo opatrznie interpretować. Zawodzi też świadoma kontrola: "od trzech lat nie byłem na urlopie, w weekendy pracuję, cały czas żyję w napięciu, coś jest nie tak - już chyba czas wypocząć, mimo że nie czuję zmęczenia". Taka refleksja może być ostatnią deską ratunku. Jeśli nie następuje, to prędzej czy później u takiej osoby pojawiają się bardzo poważne objawy syndromu wypalenia stresem.

Na czym polega ten syndrom?

- Pierwszy objaw tego syndromu to zmęczenie poranne - budzimy się rano i odczuwamy zmęczenie. Bolą nas wszystkie mięśnie. Świadczy to o tym, że nie wyłącza się mechanizm służący walce, że umysł nawet w nocy produkuje zagrażające scenariusze, a ciało bierze w tym udział.

Ciało jest naiwne jak dziecko, żyje w rzeczywistości, którą tworzy umysł. Jeżeli umysł nieustannie i z talentem tworzy czarne scenariusze lub też wyświetla sobie wspomnienia zagrażających sytuacji, co dla części z nas jest ulubionym zajęciem, to nasze ciało nie może się regenerować. Nawet w czasie snu jest stymulowane obrazem bitwy i na podświadomym poziomie bierze udział w wirtualnej walce. Dlatego budzimy się rano zmęczeni - jak po walce.

Kolejne objawy to zaburzenia wokół snu - sen jest najbardziej czułym sensorem przeciążenia stresem. Pojawiają się trudności z zasypianiem, później zaczynamy się budzić między 3 a 5 rano z uczuciem niepokoju, "my śpimy, a tymczasem konkurenci zrobili jakieś postępy albo podstępy". To wszystko wciąga nas w błędne koło. Organizm od wielu miesięcy lub lat żyje w sytuacji mobilizacji do walki lub ucieczki, więc jest coraz bardziej zmęczony. I paradoksalnie, im bardziej jest przemęczony, tym trudniej mu się wyłączyć. Ludziom się wydaje, że to świadczy o ich sile i odporności, że mogą pracować nieustannie, że wystarczają im 3-4 godziny snu. Jest to groźny błąd - gdy objawy zagrożenia uznajemy za przejaw pozytywnej mobilizacji.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200