Pogodzić marzenie z biznesem
- 01.12.2003
Dnia 29 października w restauracji Villa Foksal w Warszawie odbyło się Śniadanie Klubu CIO na temat zarządzania projektami. Wśród zaproszonych gości, oprócz menedżerów związanych z branżą IT, były także osoby, które na co dzień nie zajmują się zawodowo informatyką: naukowiec, redaktor naczelny, architekt i chirurg. Być może także to sprawiło, że w dyskusji częściej niż zwykle pojawiały się takie słowa i wyrażenia, jak ''marzenie'' czy ''człowiek jako cel projektu''.
Dnia 29 października w restauracji Villa Foksal w Warszawie odbyło się Śniadanie Klubu CIO na temat zarządzania projektami. Wśród zaproszonych gości, oprócz menedżerów związanych z branżą IT, były także osoby, które na co dzień nie zajmują się zawodowo informatyką: naukowiec, redaktor naczelny, architekt i chirurg. Być może także to sprawiło, że w dyskusji częściej niż zwykle pojawiały się takie słowa i wyrażenia, jak ''marzenie'' czy ''człowiek jako cel projektu''.
Gośćmi Śniadania byli ludzie, których wyraźnie różniła profesja i wiek, jednak dyskusja nie przerodziła się w otwartą konfrontację "starego z nowym" czy "naszego z cudzym". Różnymi językami mówiąc i na różne doświadczenia się powołując, dochodzono do wspólnych zgodnych konkluzji. Szczególną refleksję wywołały doświadczenia w zarządzaniu projektami z lat PRL-u Jerzego Sławińskiego z Instytutu Maszyn Matematycznych. Już wtedy największą premię otrzymywał ten menedżer projektu i ten zespół, który mógł się pochwalić największą determinacją, różnorodnością kompetencji i elastycznością. Okazuje się, że zewnętrzne ograniczenia - wtedy ustrojowe, dzisiaj rynkowe - zawsze muszą być traktowane jako wyzwania, które pobudzają ducha i twórczą aktywność, a nie jako wytłumaczenia lub alibi dla małych celów i nieudacznictwa.
Zobacz również:
- GenAI jednym z priorytetów inwestycyjnych w firmach
- Szef Intela określa zagrożenie ze strony Arm jako "nieistotne"
- International Data Group powołuje Genevieve Juillard na stanowisko CEO
Prof. Antoni Dziatkowiak, kardiochirurg z Krakowa, opowiadał o przedsięwzięciu poprawy warunków leczenia pacjentów szpitala w Krakowie, które realizował w latach 80. "O czym marzył w tamtych latach lekarz w szpitalu? O więcej niż dwóch toaletach" - opowiadał gorzko profesor. Aby projekt mógł być wcielony w życie, oczywiście powinien być wtedy "głęboko uzasadniony ideologicznie". To problemy, o których nie można powiedzieć, by całkowicie znikły z naszej rzeczywistości - choć ideologia się zmieniła, ale tak jak i dziś, gdy znajdowały się w rękach zapaleńców, były wieńczone sukcesem. Profesor Dziatkowiak mówił, że zanim powstanie projekt, najpierw musi być jakaś wizja, marzenie, a realizatorzy przedsięwzięcia muszą mieć swojego mistrza, który byłby dla nich niekwestionowanym autorytetem. Należy dopowiedzieć, że dzięki temu, że on jest takim mistrzem, powstała tak nowoczesna, uczciwa i przyjazna pacjentowi placówka jak Kliniaka Chirurgii Serca, Naczyń i Transplantologii w szpitalu im. Jana Pawła II w Krakowie.
Marek Budzyński, znany warszawski architekt, prezes spółki M. Budzyński, Z. Badowski - Architekci Sp. z o.o., uważa, że celem projektu może być absolutnie wszystko, nie tylko osiągnięcie zysku dla biznesmena. Podkreślał, że w dzisiejszej architekturze celem coraz bardziej staje się człowiek: "Każda budowla służy jakiemuś ogólnemu celowi. Żyją jednak w niej ludzie, architekt musi więc ją dostosować właśnie do potrzeb człowieka, by ten czuł się w niej dobrze. Przede wszystkim zaś muszę powiedzieć, że ja nie buduję budynków, tylko przekształcam przestrzeń".
Tomasz Byzia z Premium Technology zwracał uwagę, że podstawowym problemem w projektach jest oszacowanie pracochłonności zadań, jeśli dział IT nie zrobi tego na początku drogi, to trudno konstruktywnie o czymkolwiek rozmawiać ze sponsorem. Podkreślił też, że definiowanie celów projektu zrzuca się często na kierowników projektu, ich z kolei celem jest przygotowanie pewnych produktów: "Co z nimi zrobi sponsor, to już osobna kwestia" - skończył Tomasz Byzia. Potwierdził to Konrad Kobylecki, CIO z firmy Centertel, dodając również, że sponsor bierze na siebie odpowiedzialność także za procesy mające miejsce po zakończonym projekcie. Zaprzeczył jednocześnie obiegowym opiniom, jakoby projekty informatyczne były czymś specyficznym: "Życie to projekty i procesy. Zmiana rzeczywistości w projekcie to zmiana procesów".
Józef Adamus, dyrektor IT w Ministerstwie Finansów, posłużył się "miękką" terminologią, z której chętnie korzystali prof. Antoni Dziatkowiak i Marek Budzyński, powiedział, że realizacja projektu, to realizacja wizji artysty, ale jednocześnie kwestia dobrej roboty rzemieślnika. "Informatyk natomiast to połączenie artysty z rzemieślnikiem" - zakończył. Bronisław Piwowar, redaktor naczelny magazynu NetWorld, zastanawiał się, czy w realizacji projektu warto tak jaskrawo dzielić role, podkreślił, że praca zespołowa w projekcie umożliwia komunikację: "Tu się mieszają role artystów i rzemieślników". Sformułował też definicję projektu, która wśród jednych wywołała entuzjazm (Marek Budzyński, Antoni Dziatkowiak), u innych zaś (spora część przedstawicieli branży IT) dość zdecydowany sprzeciw: "Projekt to dokument definiujący zasady budowy nowego obiektu (np. domu, zastawki serca), określający jednocześnie zasady wprowadzania go do produkcji".
Dorota Poniatowska-Mańczak zwróciła uwagę, że projekt musi być wpisany w zarządzanie zmianą, której jest komponentem. Podkreśliła, że dobrze jest zachęcać ludzi do kreatywności, ale że to jednocześnie niesie niebezpieczeństwo wprowadzania zmian w zakresie zaplanowanego już i zabudżetowanego projektu. Henryk Baniowski, CIO z BPH PBK SA, obecny CIO Roku, zaznaczył, że ważny jest zarówno warsztat, dokumentacja, jak i metoda stosowana w realizacji projektu. "Te czynniki jednak nie mogą nam przesłonić otoczenia.
Człowiek i jego inteligencja są katalizatorem ostatecznego sukcesu, nie jesteśmy przecież maszynkami, patrzącymi wyłącznie na reguły prowadzenia projektu".